5

31 6 2
                                    

     - Ale jak to konfiskujecie?! - krzyknął wujek Owen z oburzeniem. Nie mieli nic więcej! Luke nie wiedział co się dzieje, nigdy nie był w takiej sytuacji.
- Luke, kochanie, bierz najcenniejsze rzeczy i uciekaj do wąwozu! - szepnęła do chłopaka ciotka Beru.
- O co chodzi?! - Luke wystraszył się.
- Szybko! - Nie miał więc wyboru, prędko wziął skrzynkę z pieniędzmi i szkatułkę cioci z jej błyskotkami. Idąc do swojego ścigacza, kątem oka zauważył dwa droidy.
- Chodźcie za mną! - w odpowiedzi mały R2 zapiszczał, a C-3PO coś tam odpowiedział, ale nie za bardzo Luka to obchodziło. Spakował wszystko na pakę, wsiadł i obrócił się, nie wiedząc że widzi to wszystko po raz ostatni...

Noce na Tatooine bywają naprawdę mroźne, ta zdecydowanie do nich należała. Chłopak siedział w jaskini bojąc się cokolwiek zrobić i ruszyć, nawet ogniska nie mógł rozpalić - bał się. To stało się tak szybko... gdy szukał dobrej kryjówki na skrzynki i roboty w wąwozie usłyszał huk. Wtem wspiął się na najbliższą górkę i w miejscu, gdzie znajdowała się jego farma widniał tylko czarny dym. Wokół widział szturmowców z blasterami, wiedział co to oznacza.
- Ciocia, wujek... - chłopak powstrzymywał łzy i zaczął szukać kryjówki także dla siebie, miał nadzieję, że imperium tu nie przyjdzie. Tak się tu znalazł, bez swojego miejsca na ziemi.
Nagle Artoo zapiszczał.
- Ciszej! A co, jeśli żołnierze tu są? - robot zdawał się nie reagować na prośby. Po chwili przed droidem pojawiła się postać.
- Jak ty to robisz? Jakie fajne! - Luke skupił się maksymalnie na dziwnej wiadomości, chcąc na chwilę zapomnieć o dzisiejszych zdarzeniach.
- Pomóż mi, Obi-Wan Kenobi. Jesteś moją jedyną nadzieją. - Luke patrzył jak zahipnotyzowany. Jaka piękna... ale Obi-Wan? Nigdy nie słyszał o tym imieniu.
- Masz takie prawo. - Luka zmroziło.
- Kto to powiedział?! - spytał wystraszony chłopak.
- Nie bój się, mój drogi.
- Kim jesteś?!
- A o kim przed chwilą myślałeś? Dziewczyna z wiadomości potrzebuje pomocy. Musimy się pospieszyć.
- Skąd wiesz?
- Moc mi tak podpowiada.

Przeciskanie się przez ciasne rury do przyjemnych czynności nie należało.
- Muszę odpocząć... - powiedziała Leia kładąc się.
- Kochana, takim tempem to my zerdzewiejemy tu razem z rurami. Muszę ratować kolegę. I nas stąd wydostać.
- Tsa, taki bohater... daj mi minutę. - W sumie, Han też był zmęczony. Położył się i próbował usłyszeć cokolwiek przykładając ucho do rury. Udało mu się tylko dosłuchać burczenia w brzuchu Leii, więc zaśmiał się cicho i obiecał sobie w duchu, że jeśli stąd uciekną zrobi jej najlepszą kolację jaką w życiu jadła. Nagle do burczenia doszedł kolejny dźwięk. Co, szczury tutaj? Solo postanowił to sprawdzić. Wyjrzał zza rogu i zobaczył...
- Leia, wstawaj, szybko! - szepnął szmugler do dziewczyny.
- Coooo...?
- Wstawaj do kurwy i uciekaj! - teraz nie musiał powtarzać. Oboje zerwali się i na czworaka próbowali biec. Mały droid poszukiwawczy cały czas podążał za nimi, na szczęście nie był zbyt szybki. Nagle Organa zauważyła światło, wyglądało jak jakieś większe pomieszczenie. Nie myliła się, chwilę potem znaleźli się w jakimś dziwnym pokoju, prawdopodobnie to tu wszystkie wentylacje się kończyły. Jakie szczęście, były tu również drzwi. Wyszli ostrożnie, rozglądając się.
- Czysto, chodźmy w lewo. - powiedział pewnie Han.
- Czemu nie w prawo?
- Bo ja tu decyduję.
- To ja jestem księżniczką!
- Księżniczka... ładnie brzmi. Chodź i nie marudź.
- Ja... coś mi mówi, że w prawo, idę tam.
- Mam nadzieję, że nie zaprowadzisz nas na smierć.
Oboje ruszyli, a po chwili zobaczyli lotnisko. Leia popatrzyła się z dumą na Hana, jednak ten był zajęty czymś innym.
- Co to... - spytała dziewczyna. Ktoś na dole się bił. Jakiś człowiek w kapturze, obok stał jakiś dzieciak z blasterem. A obok... Chewie?!
- Tak jest Chewbacca! Chodźmy tam, uwolnimy się! - krzyknął szczęśliwy Han, po chwili oboje zaczęli uciekać bo usłyszeli strzały. Czy ci dziwni ludzie przybyli im pomoc? Nie wiedzieli, ale ważne, że zaraz się uwolnią. Wbiegli na lotnisko.
- Chewie, tutaj! - pomachał Han do wookiego. Odpowiedział mu rykiem. - Do sokoła!
- A co z tamtymi? - spytała Leia. Han popatrzył się na nich, zdawało mu się wręcz że zakapturzony puścił mu oczko, po czym popatrzył się na młodego i coś powiedział, a po chwili dzieciak do nich podbiegł.
- Leia, to ty? - spytał.
- Tak, kim jesteś? - odpowiedziała mu dziewczyna.
- Luke, Luke Skywalker. Ten tam to Obi-Wan Kenobi.
- Co?! Wołaj go! Muszę z nim porozmawiać.
- Ja proponuje jak najszybciej stąd uciekać - wtrącił się Solo.
- Ale Kenobi! - krzyknęła Leia.
- Obi-Wa... - powiedział Luke, jednak zamilkł widząc wchodzącego Dartha Vadera. Obi-Wan machnął do nich ręka na znak ucieczki. Han i Chewbacca pierwsi wbiegli do sokoła, za nim Leia i Luke. Oboje patrzyli przez okno na walkę mężczyzn. Nagle Vader trafił starszego mężczyznę, a ten zniknął.
- Obi-Wan... - powiedzieli Ograna i Skywalker jednocześnie.

In Galaxy Far AwayWhere stories live. Discover now