win/game over

2.7K 186 49
                                    

Randki czy przyjacielskie wyjścia zawsze niosły za sobą w jakimś stopniu stres. Powodowały szybsze bicie serca, pocenie czy drżenie dłoni. Czasami efektem stresu było nawet odwołanie spotkania.
Michael powiedzieć, że nie był zestresowany dzisiejszą randką z Luke'iem, byłoby jego największym kłamstwem w ciągu ostatniego tygodnia.

Czerwonowłosy od blisko godziny stał przed lustrem w salonie i zastanawiał się czy ubrać czarną koszulę czy jednak postawić na zwykłą granatową koszulkę. Nie miał pojęcia gdzie Luke chce go zabrać, a to tylko jeszcze bardziej powodowało stres i zdenerwowanie.
Michael od rana nie umiał znaleźć sobie miejsca i błąkał się z kąta w kąt.

W końcu, gdy nadeszła upragniona godzina dziewiętnasta i rozległ się charakterystyczny dźwięk dzwonka do drzwi, Mike aż podskoczył na swoim miejscu.
Dość niepewnie podszedł do drzwi i otworzył je. Jego oczom ukazał się blondyn ubrany w granatową koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami.
W opinii czerwonowłosego wyglądał on co najmniej cholernie seksownie.
Luke przywitał się z Michaelem słodkim i długim pocałunkiem.

— Jesteś gotowy?
— Nigdy nie byłem tak zestresowany jak teraz – Mike zaśmiał się cicho.
— Nie masz czym. Chodź.

Po czym Luke złapał dłoń Clifforda i splótł razem ich palce.
Młodszy uśmiechnął się na ten gest i ruszył w ślad za swoim partnerem. Ciekawiło go to, gdzie postanowił zabrać go starszy.

Po dłuższej podróży samochodem blondyna, w końcu zatrzymali się przed jedną z miło wyglądających knajpek.
Mimo, że schemat oklepany – nadal na swój sposób idealny.
Po raz kolejny Luke złapał dłoń Michaela i poprowadził go w stronę wejścia.
Lubił uczucie dotyku dłoni blondyna w swojej własnej. Było to jak niewerbalne potwierdzenie obecności i tego, że zależy komuś na jego osobie.

Usiedli przy jednym z bocznych stolików i rozejrzeli po sali.
Wnętrze urządzone było w dość ciemnych barwach z przebłyskami bieli. W tle grała jakaś muzyczka z lat siedemdziesiątych czy nawet sześćdziesiątych.
Wszystko dla Mike'a w tym momencie było idealne. Każdy detal wywoływał uśmiech na jego twarzy. A najbardziej podobał mu się widok tych niebieskich oczu wpatrujących się w niego z ogromnym uczuciem, które Luke próbował zamaskować.

Sam moment całej randki nie różnił się zbytnio od tych wszystkich przedstawianych w filmach czy książkach.
Kolacja, rozmowa i trzymanie się za dłonie. Coś, co Michael doświadczył już kilka razy, ale nie wywarło to na nim takiego wrażenia jak randka z blondynem.
Mike był szczęśliwy. Po prostu rozpierała go radość tak wielka, że miał ochotę skakać i wręcz krzyczeć z wszechogarniającej go euforii. To właśnie było coś, czego on od bardzo dawna potrzebował.

Nocą, gdy już postanowili wrócić do siebie, Luke zaproponował, że pokaże Michaelowi pewne ważne miejsce.
Miejscem tym okazało się małe wzgórze, tuż niedaleko mieszkania starszego.
Nie było w nim nic nadzwyczajnego, ale dla Michaela ten fakt, że Luke chciał podzielić się z nim miejscem, którego nie znał nikt inny, był potwierdzeniem, że czerwonowłosy powoli przestaje być na drugim miejscu, a zaczyna zajmować honorowe, pierwsze miejsce.
Tak jakby Heather przestawała w ogóle istnieć w życiu blondyna.

Michael chciał zapytać czym jest ich relacja, ale bał się, że tym zbędnym i dziecinnym pytaniem może zniszczyć całkowicie klimat ich dzisiejszego spotkania, a tego za żadne skarby świata nie chciał.
Luke jednak chyba wyczuł jego niepewność, ponieważ złapał dłoń czerwonowłosego i objął go ramieniem.

— Nie mam pojęcia czym jesteśmy, ale cholernie chcę w to iść, Mike.

Słowa te wybiły młodszego z rytmu.
Skąd Luke mógł wiedzieć o czym akurat w tym momencie myśli?
Mimo wszystko uśmiechnął się na wydźwięk tego zdania. Też nie miał pojęcia czym są, ale chciał, by to wszystko trwało i trwało.
By nigdy nie dobiegło końca, a tylko i wyłącznie coraz bardziej kwitło i rozwijało się.
Jak kwiat, który otrzymał wodę i słońce, by mógł rozwinąć swoje pąki.

— Teraz wiem, że odkąd na tej imprezie poznałem ciebie, to Heather nagle przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Zrozumiałem, że z nią jestem tylko dla tego, by mieć poczucie, że jestem ustabilizowany i mam do czego wrócić. A tak naprawdę nie jest. Stabilizacja jest tylko pojęciem względnym, które w ogóle nie ma wpływu na to jakim torem biegnie nasze dotychczasowe życie.
— Widzę, że dość mocno wziąłeś do siebie to co ostatnio mówiłem.
— Wszystko co mówisz jest dla mnie cholernie ważne – Luke złożył lekki pocałunek na wargach Michaela, który uśmiechał się delikatnie.

Właśnie tak chciał, by wyglądała ich znajomość.
Przeszli z etapu wzajemnego zaspokajania swoich potrzeb, do momentu, gdzie stali się sobie cholernie bliskimi ludźmi.
Dzielili ze sobą sekrety, smutki i radości.
Byli jak alfa i omega, które mimo, że mogą istnieć osobno, całość osiągają dopiero razem.

Z zabawy i braku specjalnych deklaracji, ich relacja przerodziła się w kwitnącą miłość, która co dopiero raczkująca – już była silna.
Już zaczynała rosnąć i chociaż obaj zarzekali się, że nie chcą wpaść w sidła rutyny i względnych pojęć – polubili ten stan rzeczy.
Nawet jeśli stali się jednością, często nadal zachowywali się jakby ich pierwsze spotkanie nastąpiło wczoraj.
Seks nadal odgrywał jedną z ważniejszych w tym przedstawieniu ról, a intymne zbliżenia stały się ich słodką rutyną, do której obaj uwielbiali codziennie wracać.

Tak o to, chyba dobiega końca ich krótka, ale burzliwa i ciekawa historia, gdzie główną rolę odegrał seks, imprezy i leki antydepresyjne.
Historia ta, choć dziwna i nieskładna pokazała, że między miłością, a namiętnością istnieje bardzo cienka granica, którą bardzo łatwo jest zatrzeć.
Pokazała, że intymność nie jest czymś strasznym, a odpowiednia osoba może zmienić nasze spojrzenie na świat i innych ludzi.

A wszystko zaczęło się od jednej gówniarskiej imprezy, wódki i cholernie niewygodnej pralki na piętrze w obcym domu.

koniec










{...}

wow, tak to już niestety koniec kluseczki...

nie widziałam sensu w dalszym ciągnięciu tej historii skoro wszystko to co chciałam przekazać – już to zrobiłam.

nie sądziłam też, że to opowiadanko osiągnie taki sukces... miała być to luźna historyjka pełna seksu, a wyszedł mi chyba ckliwy romansik.

tak czy inaczej, tutaj coś się kończy, gdzie indziej coś się zaczyna, więc zapraszam na inne moje prace, a tą historię oficjalnie kończymy.

kocham i całuję,

~kluska

can you really take dick or nah?  ▪  mgc + lrhWhere stories live. Discover now