..::VI::.. Powrót, kłopoty i oficjalny uczeń.

4.8K 335 72
                                    


Cały następny dzień przeżyli także w milczeniu. Przeszli ostatni odcinek drogi do Taki-guarde i weszli do wioski przez ukryte przejście za wodospadem. Zameldowali się u Shibuki – wodza osady, i oddali mu dokumenty od Hokage. Ten przekazał im kilka zwoi.

-Nie mieliście żadnych problemów z dojściem? – zapytał.

Pokręcili przecząco głowami.

-Z powrotem może być gorzej. Ruch oporu wokół Taki chce zdobyć te zwoje – zaczął. – Za wszelką cenę. Jeśli chcecie mogę wam przydzielić kilku shinobi do ochrony.

-Damy sobie radę – odpowiedział spokojnie Itachi.

-Jak chcecie – rzucił Shibuki. – Kidy wyruszacie?

-Jutro z samego rana – odpowiedziała Kakate. – Chcemy jak najszybciej wrócić do Konoha.

Shibuki skinął głową.

-Możecie zatrzymać się w jednym z hoteli, albo w siedzibie Starszyzny – podsunął.

-Znajdziemy jakiś hotel – odpowiedział Itachi.

Chwilę później wyszli z biura Shibuki i przemierzali uliczki w poszukiwaniu jakiegoś hotelu. Wybrali niewielki motel na obrzeżach miasta. Wynajęli dwa pokoje i każdo zniknęło w swoim.

Kakate wzięła szybki prysznic i położyła się na łóżku. Maskę zsunęła na szyję. Wpatrywała się w biały sufit na sobą, myśląc o wszystkim i o niczym.

Dwa lata nie było jej w Konoha, a tak niewiele się zmieniło. Kakashi nadal czytał swoje „Icha Icha Paradisu”, spóźniając się ponad miarę i rzucając wszędzie nieśmiertelne teksty Obito. Sasuke nadal był rozkosznym dzieciakiem, którego zawsze traktowała jak młodszego braciszka. A Itachi… No właśnie Itachi. On w ogóle się chyba nie zmienił. Chłodny profesjonalista – tak miała w zwyczaju go określać. Zero emocji w jego oczach, chłodne myślenie i oschły stosunek do innych. Odstraszało to innych ludzi, co wcale mu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – zachowywał się tak, jakby właśnie całkowita samotność była jego celem.

Kakate westchnęła, przymykając oczy. Ona zawsze prowadziła beztroski styl życia. Balansowanie na krawędzi, ryzyko, niefrasobliwość – właśnie to ją cechowało. Miała cięty język i doskonale potrafiła z niego korzystać. Wolała się śmiać się do rozpuku, aby potem płakać, niż nawet nie uśmiechnąć się lekko, byleby potem nie uronić łzy. Wiedziała, że ukrywanie uczuć to błąd, a smutki i radości muszą się ze sobą przeplatać, aby można było lepiej czuć smak tego drugiego.

Uśmiechnęła się sama do siebie. Za dwa dni ponownie będzie w Konoha. Weźmie jeszcze kilka misji i znów zacznie trening z Sasuke.

Po chwili zasnęła. Rankiem obudziła się, gdy ktoś zdarł z niej pościel.

-Aaaaaa! Gwałcą! – krzyknęła.

Wyrwała Itachi’emu pościel i znów się pod nią schowała. Chłopak zdarł z niej kołdrę ponownie i odrzucił ją w kąt pokoju.

-Kakate-san, już rano – powiedział spokojnie. – Musimy iść.

Spojrzała na niego ze złością i rzuciła w niego poduszką. Idealnie uchylił się przed ciosem. Kakate wstała i poszła wziąć szybki prysznic. Gdy wyszła Itachi siedział na zaścielonym łóżku i widocznie na nią czekał. Chwilę później bez zbędnych komentarzy opuścili Taki. Szli w milczeniu, aż nawet drzewo, pod którym ukryta była wioska, znikło im z oczu.

Nagle Itachi zatrzymał się. Kakate nie zdążyła wyhamować, wpadła na niego i zaliczyła cudowne lądowanie na tyłku.

-Nie stój na środku drogi, Itachi-san – syknęła, podnosząc się z ziemi.

Hatake Kakate - Historie KatD Where stories live. Discover now