2

517 27 4
                                    

Wyruszyliśmy w drogę, nie odezwała się do mnie ani razu, widać było, że mocno się nad czymś zastanawiała.

To była bardzo długa i męcząca podróż.

Stanęliśmy przed moim niby nowym domem.

Kiedy weszliśmy do środka, pani Peregrine wyciągnęła swój zegarek.

- Pięć sekund za szybko, wszyscy powinni się zaraz zjawić.

Może to dziwne, ale policzyłem te pięć sekund, dokładnie wtedy wszyscy się zjawili.

- Bardzo ładnie, punktualnie. Widać, że dom jeszcze stoi cały, bardzo dobrze spisałeś się Enoch.

Spojrzałem na niego, natomiast on patrzył na mnie zdegustowanym spojrzeniem. Nie wiem, czy miałem omamy, ale chyba właśnie zobaczyłem najpiękniejsze oczy świata.

- Dziękuję pani Peregrine.

- Dzieci, to jest Jake, muszę z nim jeszcze porozmawiać o zwyczajach panujących w tym domu. Zamieszkasz w pokoju z Enochem, jako jedyny mieszka sam. Rozpakuj się, potem proszę, żeby ktoś zaprowadził, Jake do mojego gabinetu. Oczywiście również proszę was wszystkich, żebyście przedstawili mu się. - Spojrzała jeszcze na nich wymownie i odeszła.

Dosłownie wszyscy mnie otoczyli, od razu każdy się przedstawił.

Praktycznie wszyscy wydawali się mili, oprócz jednego jegomościa.

- Dobra, dobra koniec powitania. Nowy za mną.

- Enoch tylko bez głupich gierek, pamiętaj, że masz zakaz. - Groźnie powiedziała Emma.

Spojrzałem na jej stopy, miała dziwne ciężkie buty.

- Spokojnie blondi, przecież nic mu nie zrobię. Będzie w jednym kawałku.

Nie wiedziałem, dlaczego tak zareagowała.

Wziąłem swoje manatki i poszedłem za ciemno-włosym po schodach, szliśmy korytarzem.

- Tu znajdują się sypialnie innych, Emma i Olive, Brownym i Victor, Horace i Hugo oraz Fiona i Claire. - Wskazywał po kolei na drzwi.

Doszliśmy do ostatnich drzwi, wszedł jako pierwszy, ja za nim.

Spojrzał się na mnie z pogardą.

- Rozpakuj się, nie ruszaj moich rzeczy, bo pożałujesz. Zaraz przyjdzie po ciebie Fiona. Pamiętaj, to nie jest twój pokój, czy nasz, jest mój, wbij sobie to do tego pustego łba.

Wyszedł, trzaskając drzwiami.

Zacząłem rozglądać się po pokoju.

Było tu jedno podwójne łóżku, życie lubi robić sobie ze mnie jaja.

Naprzeciwko było duże okno. Stała tu szafa, biurko z ołówkami oraz kartkami papieru, kanapa, stolik do kawy, regał z książkami.

Super, czyli jednak spanie na tej chyba niewygodnej kanapie.

Położyłem moją walizkę oraz plecak, otworzyłem szafę, była dość duża oraz zapełniona w połowie. Wypakowałem moje ciuchy, wyjąłem również moją jedyną książkę, która była na temat psychologicznym.

Po chwili do pokoju weszła Fiona.

- Hej Jake, skończyłeś się już pakować ?

Uśmiechnąłem się do niej miło, co odwzajemniła.

- Prawie skończyłem, możesz mi wytłumaczyć, dlatego on jest dla mnie taki niemiły ?

- On jest trochę nieprzyjemny dla nowych osób, ale może z czasem się zaprzyjaźnicie.

W to wątpię, prędzej mnie zamorduje wzrokiem.

Wypakowałem ostatnią koszulkę.

Zszedłem z dziewczyną na dół, stanęliśmy przed drzwiami, blondynka zachęciła mnie, dodając mi odwagi.

Zapukałem do drzwi, kiedy dostałem odpowiedź, wszedłem do środka.

Ujrzałem kobietę, która całkowicie inaczej wyglądałam.

Miała na sobie, ciemno granatową suknię oraz paliła fajkę.

Trochę mnie to zszokowało.

Wyciągnęła swój kieszonkowy zegarek.

- Dziesięć sekund spóźnienia, widocznie nie dopuściłam do siebie prawdopodobieństwa, iż będziesz bał się tu przyjść. Usiądź proszę.

Usiadłem na fotelu.

- Skąd pani wiedziała, kiedy przyjdę ?

- Przywitałeś się z mieszkańcami domu, Enoch, który zachował się nadzwyczaj arogancko, musiałeś się rozpakować, zapewne zastanawiałeś się co będzie dalej, wiedziałam też, że poprosi kogoś innego, żeby cię przyprowadził, zakładając, że pogadasz z takową osobą. Daje równe siedemnaście minut i trzydzieści pięć sekund.

Byłem pod głębokim wrażeniem.

Usiadła przede mną, za biurkiem.

- To może być dziwne, ale nie czułeś czegoś niezwykłego w sobie od dziecka ? Inny od wszystkich ? Ja wiem, że to zabrzmi bardzo dziwnie, ale nie trafiłeś tu, bo byłeś pierwszym lepszym dzieckiem tam, ty jesteś osobliwy Jacob.

- Jak to osobliwy ?

- Osobliwy mają pewne umiejętności, swojego rodzaju dary. Ja należę do imbryn, mam za zadanie opiekować się takimi dziećmi, strzec ich, czasami przed nimi samymi. Imbryny mają na prawym nadgarstku znak nieskończoności, z racji tego, że osiągamy pewien wiek i później się nie starzejemy. Zawsze imbryny to kobiety, rodziny się ze świadomością naszej misji, jesteśmy bardziej pojęte w każdej sprawie. Kiedyś żyła pewna dziewczyna, która nie chciała nią być, nie obchodziły ją zasady, żyła własnym życiem, każda z nas próbowała ją nawrócić na tą drogę. W końcu dałyśmy jej spokój. Tylko żadna z nas nie przewidziała konsekwencji tego czynu. Pewnego dnia dowiedziałyśmy się o jej śmierci, to, że jesteśmy nieśmiertelne, nie czyni nas odpornymi na wszystko.

- Sugeruje pani, że to moja mama ?

Nie mogłem w to wszystko uwierzyć.

Strange, Crazy, Beautiful Love // Enoch O'Connor/Jacob PortmanWhere stories live. Discover now