11

334 16 13
                                    

Enoch POV

Czas leciał do przodu, po prostu może dla mnie za szybko, dla innych może wolniej.

Jutro miała wrócić nasza dyrektorka, szczerze nie przejąłem się tak inni.

Ustaliliśmy również jednomyślnie, że nie mówimy o sprawie zaginięciu.

Ponieważ mocno bym za to oberwał.

Po tej całej akcji Jake na początku nie chciał nigdzie wychodzić, ale poczyniliśmy postępy, teraz przynajmniej wyjdzie ze mną. Nie pokazuje otwarcie swojego strachu, ale nie jestem ślepy i widzę co się z nim dzieje.

Widzę, że chcę wrócić do normalnego życia. To jest bardzo dobry znak.

Tylko czasami za bardzo się o niego martwię.

Właśnie nadchodził wieczór, większość osób spędzała czas na dworze, korzystając z pięknej pogody.

Oczywiście byłem też ja, Jake, Emma oraz Olive razem przygotowywaliśmy kolację.

Przy tej nużącej czynności, wcale się nie nudziliśmy, ponieważ każdy z nas opowiadał jakieś mniej więcej śmieszne żarty, oraz dużo rozmawialiśmy.

Kiedy wszystko było już gotowe, zwołaliśmy wszystkich.

Kolacja przebiegała w równie miłej atmosferze.

***

Słońce dawno schowało się za horyzontem.

Jako jeden z pierwszych wyszedłem z jadalni i udałem się prosto do sypialni.

Szczerze miałem trochę dość już towarzystwa wszystkich, nigdy nie byłem zbytnio przyjacielski i nagle z dnia na dzień to się nie zmieni. Takich cudy chyba nie istnieją.

Wziąłem spodnie dresowe oraz czystą koszulkę i poszedłem prosto do łazienki.

Gdzie wziąłem długi gorący prysznic, który troszkę mnie rozluźnił.

Doszedłem do wniosku, że bardzo tego potrzebowałem.

Uwielbiam takie chwile, w których mogę na spokojnie analizować wszystkie moje myśli.

Kiedy skończyłem brać prysznic, wytarłem się ręcznikiem, przebrałem się w piżamę, umyłem zęby.

Wziąłem moje brudne ciuchy, wróciłem do pokoju, od razu wrzuciłem do kosza na pranie moje brudy.

Podszedłem do mojej półki gdzie stały książki, zacząłem szybko przeglądać, którą mógłbym dzisiaj poczytać, wziąłem jedyną książkę, która była typowa babska dla jakiś nastolatek, zapewne kiedyś Olive musiała ją tutaj zostawić.

Położyłem się na brzuchu, na łóżku, otworzyłem na pierwszej stronie i zacząłem czytać.

Po kilku stronach ta lektura okazała się niezwykle wciągająca.

***

Kiedy skończyłem czytać, było już bardzo późno, zastanawiało mnie jedno, gdzie podziewa się Jake. Wiedziałem doskonale, że nie wyjdzie sam poza dom.

Wstałem z łóżka, rzuciłem książką w kąt i wyszedłem go szukać. Przeszedłem się po całym domu, ale braku żywej duszy, zmartwiony wróciłem do mojej sypialni.

Postanowiłem zahaczyć jeszcze o łazienkę, już miałem pukać, kiedy usłyszałem szloch. Tylko jedna osoba mogła tak szlochać, bo przecież nikt inny raczej nie płacze w łazience, w środku nocy.

Postanowiłem zaryzykować i nacisnąłem klamkę, wszedłem do środka i widok, który zobaczyłem, przyprawił mnie o ciarki oraz sparaliżował.

Na kafelkach siedział Jake, miał podkulone nogi oraz spuszczoną głowę a w jednej z rąk miał żyletkę.

Czułem jak moje serce, zaczęło szybciej bić.

To chyba była sytuacja wyjątkowa.

Postanowiłem nim pokierować. Kiedy kontroluje ludzi, najczęściej tracą na chwile pamięć i nawet mogą nie pamiętać, że robili coś, co dosłownie im kazałem.

Skupiłem się i wszedłem do jego głowy.

"Powoli wstaniesz z ziemi, wyrzucisz żyletkę do kibla i od razu naciśniesz spłuczkę. Potem podejdziesz do mnie. "

Tak jak praktycznie mu powiedziałem, tak zrobił, po chwili po łazience rozniósł się dźwięk spłukiwanej wody.

Jake z nieobecnym wzrokiem i zaschniętymi łzami na policzkach, podszedł do mnie.

Mogłem dokładnie mu się przyjrzeć, z ulgą stwierdziłem, że nic sobie nie zrobił. Tylko było jedno, ale, chciał sobie coś zrobić i nawet nie wiem na jaką miarę.

Kiedy był już przy mnie, zgarnąłem go w ramiona i wyszedłem z jego głowy.

- E- Enoch......?

- Nic nie mów. Pójdziemy do sypialni. Dobrze ? - Starałem się brzmieć delikatnie.

Przerażony pokiwał głową.

Szybko przeszedłem z nim do sypialni, gdzie posadziłem go na łóżku.

Podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem pierwszą lepszą koszulkę oraz spodnie dresowe.

Podałem mu ciuchy i obróciłem się do niego tyłem.

Kiedy skończył ubierać się, od razu położył się na łóżku i przykrył kołdrą.

Szczerze miałem pustkę w głowie i nie wiedziałem jak zacząć rozmowę.

Obszedłem łóżku i położyłem się na swojej połowie.

Leżeliśmy na bokach i dosłownie miałem jego twarz przed sobą w jakieś większej odległości.

- Nie powiem nikomu o tej sytuacji, ale spróbuj jeszcze raz choćby spojrzeć na żyletkę, a przysięgam, będziesz mieć całodobową opiekę. Nie żartuję, uwierz mi, że jestem do tego zdolny.

- Wierzę ci, przepraszam. Chwila słabości.

Widziałem smutek w jego oczach.

- Ej, ale już dobrze. Okej.

Opuszkami palców pogłaskałem go po policzku, potem po tych lekko zaróżowionych ustach.

Spojrzałem mu głęboko w oczy, nawet nie wiem, kiedy nasze twarze zaczęły się do siebie przybliżać. Po chwili nasze usta spotkały się, na początku był to trochę niechlujny pocałunek, który przerodził się trochę nawet zachłanny. Dopiero kiedy zabrakło nam tlenu, oderwaliśmy się od siebie.

Zobaczyłem na jego twarzy, szczery szeroki uśmiech, który również odwzajemniłem.

- Kocham cię Enoch. - Spojrzał mi prosto w oczy.

Niby tak proste słowa, ale zaburzyły mi pracę serca.

Tylko im dłużej patrzyłem się w te błękitne tęczówki, wiedziałem, że to jest ta miłość, jedyna i prawdziwa w życiu.

- Też cię kocham przylepko.

Przypieczętowaliśmy nasze wyznanie kolejnym pocałunkiem.

Przytuliliśmy się na łyżeczki, w której Jake był tą mniejszą.

Kiedy już oboje odpływaliśmy w krainę morfeusza, powiedziałem bardzo ciche zdanie.

- Już zawsze będziemy razem, osobiście tego dopilnuje.

______________________________________

Koniec

Bardzo fajnie pisało się to opowiadanie, ale to, co piękne prędzej czy później się kończy.

Żegnam osoby, które wytrwały do końca.

Strange, Crazy, Beautiful Love // Enoch O'Connor/Jacob PortmanWhere stories live. Discover now