1. lost

1.4K 108 73
                                    

a million and one ways that I've tried
to turn it around, leave it all behind

-

luke nie wiedział, dlaczego pomyślał, że samotne picie się w środku tygodnia jest dobrym pomysłem. mimo tego jako jedna z ostatnich osób w pomieszczeniu siedział przy barze, odbierając od czerwonowłosego pracownika kolejnego drinka, którego nie był już nawet w stanie samodzielnie utrzymać. ale to akurat było najmniejszym zmartwieniem blondyna w tym momencie. luke od jakiegoś czasu czuł, jakby czegoś brakowało w jego życiu, co było absurdalne, znając jego sytuację. przecież miał idealne życie, prawda? więc dlaczego nie spędza tego wieczoru ze swoją dziewczyną czy przyjaciółmi, zamiast tego upijając się do nieprzytomności? hemmings był cholernie zmęczony odgrywaniem roli wzorowego syna i chłopaka. czasami naprawdę marzył, aby rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać gdzieś daleko ze swoją bratnią duszą. problem w tym, że arzaylea od jakiegoś czasu przestała być tak postrzegana w jego oczach. coraz częściej dziewczyna irytowała go swoją idealnością, kiedy luke chciał po prostu wyrwać się z tej nudnej, perfekcyjnej codzienności.

-

-tobie chyba już wystarczy, nie sądzisz, kolego?- zwykle michael nawet nie starał się być miły dla ludzi w barze, zwłaszcza o 5 rano, kiedy powinien już zamykać. jednak w tym chłopaku było coś potwornie przygnębiającego, co przywodziło mu na myśl szczeniaczka, który nie wiedział jak zachować się bez mamy w wielkim świecie. dlatego właśnie wbrew swoim przyzwyczajeniom postanowił dopilnować, aby chłopak trafił bezpiecznie do domu, zamiast zwyczajnie wywalić go na ulicę. to nie tak, że mike był bezdusznym dupkiem, który nie przejmuje się innymi ludźmi. po prostu ich nienawidził, do czego życie dało mu wystarczająco powodów. zaczynając od rówieśników w szkole, z której niemal codziennie wracał z nowymi siniakami i obelgami, odkąd ktoś dowiedział się, że clifford jest homoseksualny, na zawiedzionych swoim jedynym synem rodzicach kończąc. jedynie calum miał do czynienia z prawdziwym michaelem, który przy bliższym poznaniu okazywał się niezwykle ciepłym, zabawnym i pomocnym człowiekiem. hood starał się, aby także inni dostrzegli te cechy u swojego przyjaciela, przez co nieustannie wyciągał go na przeróżne imprezy, na które miał wstęp jako kapitan uniwersyteckiej drużyny piłkarskiej. zaprzyjaźnianie się szło jednak mikeyowi dość opornie, odkąd miał problem, aby ufać ludziom. tym razem postanowił zignorować wątpliwości i pomóc chłopakowi. dlatego właśnie po skończeniu swojej pracy pożegnał się z ochroniarzem i zaczął podnosić usypiającego blondyna do pozycji stojącej, aby wyprowadzić go na zewnątrz i wsadzić do taksówki, którą zdążył wcześniej zamówić.

-cholera, koleś, musisz ze mną współpracować!- syknął zdenerwowany, żałując swojej decyzji niemal natychmiastowo. tymczasem luke słysząc głos swojego wybawcy, który wydawał mu się niezwykle uroczy, niczym jego właściciel, uśmiechnął się słodko.

-jestem luke, a ty jesteś gorący.- wybełkotał. mike przewrócił oczami na te słowa, chociaż zarumienił się nieznacznie i uśmiechnął pod nosem. minęło sporo czasu, odkąd ktoś zwracał się do niego w ten sposób, zwłaszcza ktoś tak przystojny jak luke.

-miło mi, ale musimy iść.

-gdzie idziemy, gorący?- jeszcze tylko moment, powtarzał sobie w myślach mike. byli już na zewnątrz i czerwonowłosy z ulgą dostrzegł, że zamówiona przez niego taksówka już czeka.

-do domu, twój transport już tu jest.- na wspomnienie powrotu do domu luke zatrzymał się gwałtownie. nie chciał tam wracać, powrót do domu oznaczał powrót do rzeczywistości, w której zaczynał się dusić. wolał nawet stać na ulicy, byleby czuć silny uścisk ramion niższego chłopaka, który po raz kolejny tego wieczoru zaklął pod nosem, zirytowany zachowaniem blondyna. –no dalej, bagietko, idziemy do samochodu.

-zaczekaj!- krzyknął luke, ciągnąc michaela za nadgarstek, przez co ten zachwiał się i wpadł na wyższego chłopaka. ich twarze znajdowały się teraz naprawdę blisko siebie. i w momencie, gdy pijany umysł nakazał hemmingsowi pokonać dzielącą ich odległość do końca, w momencie, w którym połączył ich wargi w niedokładnym pocałunku, poczuł coś, czego nie czuł nigdy w swoim 22-letnim życiu.

luke po raz pierwszy był naprawdę szczęśliwy.

*

woo luke ty nicponiu powiem liz

zazdroszczę lukowi że mógł kiedyś dotknąć włosów michaela serio

catch 22 // mukeWhere stories live. Discover now