epilog; luke

776 83 63
                                    

been wondering
if your heart's still open

-

rok później

-

luke odłożył dyplom na biurko i szybko zdjął niewygodną togę, rzucając ją w kąt pokoju. właśnie skończył studia, jednak nie odczuwał z tego powodu żadnej satysfakcji. już dawno zorientował się, że prawo nie jest tym, co chce robić do końca życia. znacznie bardziej interesowała go muzyka, jednak sam nie miał odwagi zrobić większego kroku w tym kierunku. odkąd michael wyjechał ponad rok temu, luke całkowicie poświecił się nauce, nie miał ochoty na nic. to jakby mike był jego słońcem, wprowadzał do jego życia ciepło i światło. kiedy słońce zniknęło, oślepione oczy nie mogły przyzwyczaić się do rzeczywistości i otoczyła go ciemność. z braku lepszych perspektyw luke oddał się studiom, naprawiając wszystko i ostatecznie kończąc je z wyróżnieniem.

blondyn coraz bardziej przyzwyczajał się do samotności. upierał się, że poradził sobie z odejściem michaela, jednak często przyłapywał się na robieniu dwóch porannych kaw zamiast jednej lub wybieraniu nieaktywnego już numeru, aby zapytać, jak minął dzień. co prawda miał ashtona, który był najlepszym przyjacielem na świecie, jednak teraz, kiedy oboje skończyli studia, ich ścieżki rozejdą się. luke miał tylko nadzieję, że nie stracą kontaktu całkowicie, irwin był bowiem jego najbliższą osobą, nie chciał stracić także jego.

-

-zobaczysz, spodoba ci się!- ashton nieustannie od godziny próbował przekonać swojego współlokatora do wyjścia, ten jednak pozostawał nieugięty.- no dalej, pójdziemy gdzieś, gdzie mają muzykę na żywo i w ogóle.

-nie.- mruknął, wpychając sobie do ust garść popcornu.

-studia kończy się tylko raz!

-nie, jeśli rozpocznę drugi kierunek.

-rusz się wreszcie z tego pokoju! kiedy ty ostatni raz widziałeś słońce?

-rano w toalecie, świeciło mi w oczy, gdy sikałem.- odpowiedział luke, podkładając sobie kolejną poduszkę pod głowę. ashton nie dawał za wygraną, nie tym razem. pewnie stanął przed znudzonym blondynem, zasłaniając mu telewizor.

-czy przestaniesz być tak bardzo irytujący, jeśli się zgodzę?- mruknął zirytowany hemmings, podnosząc się z kanapy.

-może. – ashton uśmiechnął się zwycięsko, wychodząc z pokoju luka.- wychodzimy za 15 minut, pospiesz się!

-jasne, pierdol się!- uśmiechnął się sztucznie luke, wchodząc do łazienki. już żałował, że się zgodził.

-

ashton wybrał im mały stolik na uboczu dużego ogródka. z przodu znajdował się niewielki drewniany podest, gdzie stało pojedyncze krzesło i mikrofon, przygotowane dla dzisiejszego wokalisty. luke męczył jedno piwo, które zamówił zaraz po ich przyjściu, słuchając monologu irwina, co jakiś czas przytakując lub wtrącając monosylaby. nie wykazywał żadnego zainteresowania, dopóki nie spostrzegł zdezorientowanego spojrzenia towarzysza, początkowo nie rozumiejąc, co takiego mówi.

-słucham?

-luke, michael, on..- wydukał ashton, pokazując głową na prowizoryczną scenę. luke podążył za spojrzeniem irwina i zamarł. na podeście do występu właśnie przygotowywał się michael clifford. wyglądał nieco lepiej niż ostatnim razem, gdy luke go widział. już nie był tak szczupły, jego włosy ponownie były kolorowe, tym razem niebieskie. jednak jego oczom nadal brakowało tego blasku, co hemmings mógł dostrzec nawet z tej odległości.

-witajcie! mam na imię michael i będę dla was grał dzisiejszego wieczoru. nie jestem nikim szczególnym, po prostu poróżuję po stanach, robiąc to, co dzisiaj, jednak kocham muzykę i mam nadzieję, że i wy ją pokochacie.- zaczął mike, nieśmiało machając do tłumu, który przyjął go z ciepłymi uśmiechami i pokrzepiającymi spojrzeniami. luke nie był w stanie spojrzeć mu w oczy, skulił się na swoim miejscu, patrząc jak zaczarowany na osobę muzyka.- chciałbym zacząć od piosenki, którą napisałem rok temu właśnie tu, w tym mieście. oto san francisco.

serce luka zabiło szybciej, wsłuchując się w tekst piosenki. czy to możliwe, że mike za nim tęsknił? zaraz skarcił się za to myślenie. przecież pozwolił mu odejść, obiecał sobie, że nie będzie więcej niepokoić młodszego chłopaka, nieważne, jak bardzo sam tego pragnął.

dlatego przez resztę wieczoru, z zaszklonymi oczami i na nowo złamanym sercem, obserwował swoją miłość z daleka, pozwalając mu być szczęśliwym bez niego.

*

jestem mistrzem w dużych przeskokach czasowych fight me

rozkręcamy ten lunapark

spokojnie jeszcze druga część epilogu i może jakiś bonus?? 😏

catch 22 // mukeWhere stories live. Discover now