5. jaded

934 101 66
                                    

you're all that I hoped I'd find
in every single way

-

-luke, w ogóle mnie nie słuchasz.- arzaylea nieustannie od kilkunastu minut próbowała zwrócić na siebie uwagę swojego chłopaka. niestety ze znikomym skutkiem, ponieważ ten wolał zatopić się we własnych rozmyślaniach o swoim związku. coraz częściej przyłapywał się na porównywaniu arz do michaela, chociaż starał się ograniczać myślenie o nim w romantyczny sposób. jego dziewczyna uwielbiała opowiadać, uważając, że w obowiązku luka jest słuchanie jej. przy michaelu luke mógł poruszyć każdy temat, bez obaw, że zostanie wyśmiany, otrzymując porady i zrozumienie w zamian. arz spędzała mnóstwo czasu, dbając o swój wyglad, kiedy mike wolał ten czas poświecić blondynowi, całkowicie skupiając się na swoim towarzystwie. luke dopiero teraz dostrzegał, że jego druga połówka wcale nie jest tak idealna, za jaką ją miał. blondyn zaczął bardziej zwracać uwagę na siebie i swoje potrzeby, dlatego nie przeprosił brunetki, jak zrobiłby to zazwyczaj.

-to zupełnie tak jak ty mnie.- odpowiedział, odsuwając się od dziewczyny. arzaylea posłała mu zdezorientowane spojrzenie.

-słucham? luke, od dłuższego czasu cię nie poznaje.- arz podniosła głos, wstając z kanapy, na której spędzali dzisiejszy wieczór.- jesteś niemiły, poza tym już prawie się nie widujemy. cały czas spędzasz z tym kolorowym dziwakiem.- dodała, krzywiąc się przy ostatnich słowach.

-nie waż się więcej go obrażać.- luke także podniósł głos. –lepiej będzie, jeśli już pójdziesz.

po tych słowach hemmingsa twarz brunetki wyrażała ogromny szok. nie mogła uwierzyć, że jej chłopak stanął w obronie tego śmiesznego, chudego chłopca. bez wahania opuściła salon blondyna, posyłając mu na pożegnanie zranione spojrzenie.

-zadzwoń, jak ochłoniesz.- dodała, zanim na dobre opuściła jego mieszkanie.

luke nie miał zbyt wiele spokoju, ponieważ jakiś czas później zadzwonił jego telefon. była to liz, która została zaalarmowana przez arz o dziwnym zachowaniu swojego syna. po jej kazaniu luke czuł się naprawdę źle, dlatego postanowił udać się w jedyne miejsce, gdzie czuł się szczęśliwy. do michaela.

-

jeździli od dobrej godziny po pustych ulicach san francisco, a luke był wdzięczny za każdą osobną sekundę, którą spędził z młodszym chłopakiem. michael nie pytał, nie naciskał, nie nakłaniał go siłą do zwierzeń, dlaczego odwiedził go w środku nocy, wyglądając niemal tak żałośnie, jak pierwszego dnia ich znajomości. po prostu był obok, pozwalając blondynowi przemyśleć wszystko samemu. po wnętrzu samochodu rozchodziły się dźwięki płyty 'a lesson in romantics', którą mike umieścił w odtwarzaczu przed rozpoczęciem podróży. dopiero gdy usłyszał śpiew swojego kierowcy, luke przeniósł wzrok z widoku za oknem i słuchał jak zaczarowany jego niezwykłej barwy. miał wrażenie, jakby każde pojedyncze słowo było skierowane prosto do niego, mimo iż clifford nie przestawał wpatrywać się w drogę przed nimi.

-don't cry, I know, you're trying your hardest/ nie płacz, ja wiem, starasz się najbardziej, jak potrafisz

luke z młodszym studentem u boku czuł, jakby wszystko było na miejscu. nie było żadnych problemów, tylko oni i muzyka. w tym momencie był w stanie zostawić wszystko, co ma, byleby zatrzymać przy sobie mikeya, swoją definicję szczęścia. przy nim wszystko było łatwiejsze, a każda, nawet najdrobniejsza czynność zyskiwała na intensywności. tylko z tym drobnym chłopcem luke czuł, że gdzieś przynależy.

-and the hardest part is letting go/ a tą najtrudniejszą częścią jest pozwolić odejść

luke patrzył na michaela bez słowa, pozwalając jego śpiewowi rozbrzmiewać dookoła nich i widział coś absolutnie pięknego. zaczynając od roztrzepanej fryzury, która dodawała mu uroku, przez niezwykle zielone oczy, które zdawały się prześwietlać blondyna na wskroś, przez co mike znał go jak nikt inny. widział uroczy zadarty nosek i pełne, różowe usta, które kontrastowały z bladą skórą, i nagle zapragnął zbadać palcami, czy rzeczywiście jest tak gładka, na jaką wygląda.

dlatego, kiedy zatrzymali się na czerwonym świetle, luke odpiął swój pas, po czym niezdarnie przeniósł się na uda zielonowłosego, który patrzył na niego z zaskoczeniem. blondyn zignorował wszystko, kiedy delikatnie chwytał zarumienione policzki michaela w swoje drżące dłonie, spoglądając w jego oczy tuż przed tym, kiedy zdecydowanie połączył ich wargi w potrzebującym pocałunku.

*

calum na coachelli, ja też chcę ;-(

catch 22 // mukeWhere stories live. Discover now