7. alone

894 86 120
                                    

would a last kiss
leave me wanting more?

-

luke ponownie znajdował się na siedzeniu pasażera w samochodzie michaela i uwielbiał to. mike spontanicznie stwierdził, że skoro oboje mają wakacje, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby po prostu wyjechali na małą wycieczkę, bez żadnego planu. tak właśnie spędzili poprzednie kilka godzin, po prostu jadąc przed siebie bez celu, śpiewając ulubione piosenki, opowiadając żenujące historie z dzieciństwa czy kłócąc się o żelki, które luke jako wielki dzieciak musiał kupić przy okazji uzupełniania paliwa. oboje zdawali się szczęśliwi w otaczającej ich wtedy rzeczywistości, oboje czuli, że to jest ich miejsce. oboje chcieli, aby to nigdy się nie kończyło.

-zatrzymaj się tu, chce iść na plaże. -powiedział blondyn tonem nieznoszącym sprzeciwu, gdy tylko ujrzał ocean na horyzoncie.

-obawiam się, że zapomniałem twojej łopatki dziubasku, może innym razem. -mruknął mike, zbyt leniwy, aby wysiadać z auta. poza tym nie chciał się dziwnie opalić, a zdjęcie koszulki nie wchodziło w grę, nie przy luku. wstydził się tego, jak wygląda, przebywając obok swojego ideału.

-mam kółko, pierdol się. -odpyskował starszy z nich. -idziemy na plaże.

-oczywiście, że masz, aż mi się przedszkole przypomina. -clifford wywrócił oczami, posłusznie parkując jednak tuż przy zejściu do dzikiej plaży. -okej, wiedz, że pójdziemy tam dlatego, że ja mam na to ochotę, a nie przez twoje zachcianki.

-jasne, skarbie. -luke już podskakiwał na miejscu, myśląc tylko o nadchodzącej zabawie. gdy tylko mike zgasił auto, natychmiast wyskoczył na zewnątrz, chwytając torbę, przelotnie muskając przed tym policzek niebieskowłosego.

-dzieciak. -pokręcił głową michael, powoli podążając za swoim towarzyszem. patrząc, jak błyskawicznie pozbywa się ubrań i pompuje różowe kółko do pływania, myślał tylko o tym, jak szczęśliwy jest teraz. nie spodziewał się, że tamten wieczór w barze będzie początkiem czegoś tak pięknego w jego życiu. po tych wspólnych miesiącach był pewien, że blondyn jest dla niego najważniejszą osobą. kochał go, kochał każdy szczegół związany z nim. uwielbiał, gdy grali razem na gitarze i śpiewali, chociaż luke często prosił o własne piosenki mikeya, które ten ukrywał, bo przeważnie były właśnie o hemmingsie. kochał oglądać razem głupie filmy do rana, mimo że zwykle były to filmy, które widzieli po kilka razy, uwielbiał wspólnie gotować, nawet jeśli luke potrafił przypalić zwykle tosty. jazda samochodem, oglądanie wschodów słońca, nawet zwykła poranna kawa smakowała lepiej, jeśli obok był luke. mike po prostu czuł, jakby każda sekunda była lepsza, jeśli była spędzona z lukiem, każda banalna czynność nabierała sensu, jeśli byli razem. wiedział, że luke ma dziewczynę, ale boże, tak bardzo pragnął, by być tym lepszym, by blondyn w końcu wziął się w garść i uporządkował swoje życie. clifford usilnie ignorował głos, który przez 20 lat powtarzał mu, że nie zasługuje na szczęście i żył nadzieją, że jest wystarczająco dobry dla niego.

-

-jestem taki zmęczony! -wyjęczał luke, kładąc się na łóżku w wynajętym pokoju. mike niechętnie przyznał, że wolałby usłyszeć jego jęki w nieco innej sytuacji.

-oczywiście, że jesteś, biegałeś po tej plaży jak idiota. -skomentował mike, zamykając za nimi drzwi. -już chyba wolałbym, żebyś się utopił.

-nie umiesz się bawić! -luke odpowiedział, po czym wyciągnął język w jego stronę.

-dojrzale, hemmings. -mruknął michael, stając tuż przy łóżku. -ja nie umiem się bawić? -dodał, siadać okrakiem na zaskoczonym, lecz zaciekawionym blondynie.

-ta.. tak. -wykrztusił luke, nie mogąc się doczekać rozwoju sytuacji.

-więc pokaże ci, że jest inaczej. -wyszeptał w odpowiedzi młodszy z nich, jego usta tuż przy skórze luka.

blondyn poczuł dreszcze, gdy chłodne wargi michaela po raz pierwszy dotknęły jego rozgrzanej skóry tuż pod szczęką i już nie był pewien, czy to w pokoju było tako gorąco, czy to on sam. automatycznie wplótł dłoń we włosy kochanka, które tak uwielbiał, drugą przenosząc pod jego koszulkę. po chwili poczuł małe dłonie dokładnie badające drogę od bioder po klatkę piersiową, jednocześnie czując, jak jego usta są atakowane przez inne, i mógł przysiąc, że nigdy nie czuł się lepiej. zdecydowanie zdjął swoją koszulkę, robiąc to samo z tą należącą do clifforda, jakby nie mogąc znieść tej bariery pomiędzy nimi. kiedy ponownie otwarł oczy, do tej pory przymknięte z nadmiaru przyjemności, zobaczył najpiękniejszy odcień zieleni, teraz pełen nadziei.

-chyba cię kocham. -wyszeptał mike, jego usta tuż przy ustach luka.

wtedy wszystko uderzyło go z zaskoczenia. widział zawiedzioną matkę, kiedy dowiaduje się prawdy, zapłakaną arzaylee i wściekłego ojca. widział, jakim rozczarowaniem okazał się dla swoich bliskich. widział spełnienie swoich najgorszych lęków. dlatego odepchnął michaela, szybko zakładając koszulkę, po czym chwytając swoją torbę, udał się do wyjścia.

-nie jestem gejem. -powiedział, zanim na dobre opuścił pomieszczenie.

mike nigdy nie czuł się tak upokorzony, jak w tej chwili. licealne prześladowania były niczym, w porównaniu z sytauacją sprzed chwili. był wściekły na caluma, za to, że tak bardzo przekonywał go do otwarcia się na ludzi. był wściekły na siebie, ponieważ mu uległ. nie mógł nic poradzić na łzy, które zaczęły wypływać z jego oczu. był żałosny i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

chciał po prostu to zakończyć, zniknąć, żałował tylko, że nie zrobił tego już w liceum.


*

żenada

miałam to usunąć lol ale przez przypadek kliknęłam na ten ołóweczek

przepraszam?

catch 22 // mukeWhere stories live. Discover now