2. confused

1.2K 95 39
                                    

you know we're losing control
i gotta break away or nothing's gonna change

-

luke nie był pewien, co obudziło go pierwsze: potworny ból głowy, promienie słońca padające wprost na jego twarz, czy irytujący dźwięk telefonu. wiedział za to, że od razu tego pożałował, ponieważ już dawno nie czuł się tak fatalnie, jak w tym momencie. tępy ból zdawał się rozsadzać mu czaszkę, a usta były suche i spierzchnięte, niepamiętające wody, której tak bardzo potrzebował. do tego miał poważne luki w pamięci, chyba po raz pierwszy w życiu się tak upił i teraz bardzo tego żałował. kiedy już miał podnosić się w celu znalezienia czegokolwiek, co pomogłoby mu poczuć się lepiej, do jego sypialni wparował ashton.

-widzę, że się obudziłeś, nie jestem tylko pewien, czy powiedzieć, już czy dopiero.- roześmiał się współlokator, podając mu butelkę wody i jakieś tabletki. luke natychmiast przyjął lek, łapczywie połknął i popił wodą, posyłając wdzięczny uśmiech ashowi.

-jak się tu dostałem?- wymamrotał, opadając z powrotem na poduszki. naprawdę nie miał ochoty dzisiaj stąd wychodzić. w zasadzie nie miał ochoty nigdzie się ruszać, jego jedynym pragnieniem w tym momencie było, aby stać się jednością ze swoim łóżkiem.

-przyjechałeś taksówką, na szczęście. nie patrz tak na mnie, sam się dziwię jak tego dokonałeś, zważając na to, że potem praktycznie wtoczyłeś się do domu i zasnąłeś na podłodze.- irwin podniósł się z łóżka, posyłając przyjacielowi ostatnie spojrzenie.- zbieraj się, może jeszcze zdążymy na późniejszy wykład.

luke jęknął, zakopując się głębiej w pościeli. zignorował wszystkie nieodebrane połączenia od mamy i arz, skupiając swoje myśli na wczorajszym wieczorze. blondyn czuł się naprawdę niekomfortowo, nie będąc pewnym, co robił przez kilka godzin swojego życia. wiedział również, że takiego zachowania nie pochwalaliby jego bliscy, co tylko potęgowało uczucie zażenowania. nie chciał ich zawieść, w końcu zawdzięczał im niemal wszystko. co z tego, że był nieszczęśliwy? przecież nie miał na co narzekać, po prostu kiedyś się przyzwyczai.

nagle do jego świadomości zaczęły docierać urywki poprzedniej nocy. czerwonowłosy barman, pomagający mu wyjść z lokalu. nazywanie go gorącym i coś jeszcze. jego policzki momentalnie poczerwieniały. luke nie mógł uwierzyć, że naprawdę pocałował innego mężczyznę. nie był nietolerancyjny, nic z tych rzeczy, jednak on sam nigdy nie pomyślałby, że może być gejem. przecież miał dziewczynę, kochał ją, ten pocałunek to był tylko przypadek. aby o tym nie myśleć, student zerwał się z łóżka i w akompaniamencie krzyków współlokatora zaczął przygotowywać się do zajęć.

-

minęło kilka dni, a michael nie mógł przestać myśleć o pocałunku z pijanym blondynem. mężczyzna stwierdził, że to absurdalne, bo luke zapewne niczego nie pamięta, ale nie mógł nic poradzić na to, że ciągle wraca do tamtej chwili. mike potrzebował czyjejś bliskości, a tamtej nocy przez moment poczuł się ważny. kilkuletnia separacja od ludzi sprawiła, że student był blisko desperacji, a od jego ostatniego związku, który na dobrą sprawę zakończył się, zanim stał się czymś poważnym, minęło sporo czasu. clifford naprawdę marzył o kimś, komu będzie mógł podarować całe swoje uczucie, skrywane głęboko pod warstwami nienawiści do otoczenia. może więc faktycznie powinien posłuchać caluma i otworzyć się na ludzi? w końcu nie byli już nastolatkami, osoby, które spotykał na studiach, wydawały się być dojrzalsze i mądrzejsze niż licealiści, a mike nie chciał być dłużej sam.

-

-hej, dlaczego ten koleś w czerwonych włosach tak się na ciebie gapi?- luke zamarł, spoglądając we wskazanym przez ashtona kierunku, spodziewając się, kogo tam ujrzy. nie pomylił się i już chwilę później spoglądał w zielone tęczówki chłopaka, którego jeszcze kilka dni temu całował. byli na uczelni i było to ostatnie miejsce, w którym luke spodziewał się ujrzeć kolorowowłosego, jednak widocznie i on tu studiował. mike odwrócił wzrok, a luke wykorzystał ten moment na przyjrzenie mu się. student nosił obcisłe czarne rurki, trampki w tym samym kolorze i koszulkę z zespołem, który należał do ulubionych blondyna. wyglądał naprawdę gorąco i kiedy tylko przyszły prawnik o tym pomyślał, natychmiast się za to skarcił. nie powinien myśleć tak o innych mężczyznach, nie powinien myśleć tak o nikim innym, w końcu miał dziewczynę. jednak było coś w tym chłopaku, który rozmawiał z wysokim brunetem, co nie pozwalało oderwać od niego wzroku. w trakcie pogawędki wydawał się całkowicie skupiać na swoim towarzyszu, ciągle się uśmiechał i aż biła od niego pozytywna energia. nagle zapragnął poznać go bliżej i zamiast rozważać to przez kolejny tydzień, jak zachowałby się zazwyczaj, po prostu pociągnął ashtona w stronę barmana, który spojrzał na nich z zaskoczeniem.

-cześć, luke.- przywitał się, wpatrując się niepewnie w wyższego chłopaka.

-cześc, yy..- luke poczuł się naprawdę zażenowany, przecież nie znał jego imienia.

-michael.

-jasne, michael. to jest ashton, mój współlokator, a to mike, pracuje w barze, który ostatnio odwiedziłem. –ash pokiwał głową ze zrozumieniem, a clifford odetchnął z ulgą, kiedy luke zdawał się nie pamiętać ich zbliżenia i zachowywał się całkowicie normalnie. postanowił wtedy, że on także nie będzie o tym wspominać, aby nie zepsuć szansy na przyjaźń między nimi. przez chwile rozmowy okazało się, że mają wiele wspólnych tematów, zwłaszcza muzycznych, a w jego towarzystwie czuł się naprawdę swobodnie. mike musiał przyznać, że jego nowi znajomi wydają się sympatycznymi osobami.

-musimy już lecieć.- wyższy z blondynów skrzywił się nieznacznie, spoglądając na zegarek i powoli kierując się w stronę kolejnej sali. odwrócił się jeszcze na moment i posłał mikowi mały uśmiech.- spotkamy się jeszcze?

czerwonowłosy wymamrotał coś niezrozumiałego i spuścił wzrok.

-chyba naprawdę chce cie lepiej poznać. może powinieneś dać mu szansę?- zaproponował nieśmiało calum, gdy zostali sami. uważał bowiem, że jego przyjaciel zasługiwał w swoim życiu na kogoś, kto go doceni i pozwoli dostrzec, że nie jest bezużyteczny. -wyglądają na porządnych gości, przemyśl to, mike.

clifford przytaknął i razem opuścili uczelnie. przez całą drogę milczał, bo nie chciał przyznać, ale gdzieś przez głowę przemknęła mu myśl, że dałby lukowi każdą szansę, gdyby tylko poprosił.

*

okej zanim komuś wyda się to dziwne to mike jest tylko smutnym małym chłopcem który potrzebuje miłości

wstawiam bo muszę się uczyć lol dzieci nie róbcie tak

catch 22 // mukeحيث تعيش القصص. اكتشف الآن