8. late

806 88 64
                                    

i'm wrapped in your arms
while you're waiting to tear me apart

-

luke czuł się jak największy kretyn na świecie. siedząc samotnie w swoim mieszkaniu, próbował dowiedzieć się, co kierowało nim tamtego wieczoru, jednak nie mógł dojść do odpowiednich wniosków. przecież mike był najważniejszą osobą w jego życiu, a on sam skrzywdził go jak nikt przedtem. michael pokazał mu, jak może wyglądać życie, że można naprawdę być szczęśliwym, a nie tylko udawać. czy naprawdę opinia innych była tak ważna wobec tego wszystkiego? jednak z drugiej strony utrata rodziców była czymś, czego, najbardziej się obawiał. nie mógłby w pełni cieszyć się życiem wiedząc, że już nigdy nie zobaczy rodzinnego domu.

tym razem postanowił zachować się jak dorosły, dlatego zdecydował poukładać swoje życie. chciał zrobić wszystko jak należy, tak, jak michael na to zasługiwał.

-

rozmowa z rodzicami była trudna, pełna bólu i łez z obu stron. andrew początkowo w ogóle nie chciał słuchać wyjaśnień swojego najmłodszego syna, więc po prostu wyszedł z mieszkania.

wrócił w momencie, gdy liz zapewniała syna, że go kochają i nic nie jest w stanie tego zmienić. luke jednak przestraszonym wzrokiem wpatrywał się w ojca, którego zawsze szanował. bał się, że zawiódł go, że nie spełnił jego oczekiwań. jego wątpliwości zostały jednak rozwiane w momencie, gdy anderw mocno przytulił blondyna. luke nie mógłby być bardziej wdzięczny, miał wspaniałą rodzinę, która akceptowała go i kochała.

rozmowa z arzayleą również była pełna łez, jednak już nie z jego strony. po jej wyjściu wreszcie czuł się wolny. do pełnego szczęścia brakowało mu tylko jednej osoby. jak najszybciej pragnął znaleźć się przy michaelu, dlatego bez zastanowienia wyszedł z mieszania, kierując swoje kroki do czterech ścian clifforda

-

michael czekał przez prawie dwa tygodnie. nie wychodził z mieszkania, niemal nie rozmawiał z calumem, który był wściekły na luka za to, jak potraktował jego najlepszego przyjaciela. mike natomiast rozumiał sytuacje, w jakiej znalazł się hemmings, dlatego cierpliwie czekał, aż wszystko sobie poukłada. z każdym dniem tracił jednak nadzieje, aż w końcu musiał przyznać się do porażki. luke go nie kochał, jedynie się nim zabawiał. mikey nie mógł uwierzyć w swoją łatwowierność, sam jednak wystawił się jak na tacy, nie mógł więc mieć do nikogo pretensji. czuł się wykorzystany, czuł się obnażony. zdecydował, że nie może zostać w miejscu, gdzie wszędzie mógł spotkać luka. dlatego wybrał jedyne swoim zdaniem słuszne wyjście. schował swoją już i tak podeptaną dumę do kieszeni, spakował swoje rzeczy i postawił wrócić do rodziców. nic go już tutaj nie trzymało.

-

luke stał przed drzwiami mieszkania michaela i caluma, nerwowo przestępując z nogi na nogę. nie przygotował się na przeprowadzenie tej rozmowy, nie wiedział, co zrobić, alby mike mu wybaczył. był jednak pewien, że będzie go błagał tak długo, dopóki to nie nastąpi. gdy drewniana powłoka ustąpiła, to nie jego ulubiona osoba była tym, co zobaczył. zamiast tego poczuł mocne uderzenie prosto w szczękę, które odrzuciło go aż na przeciwległą ścianę.

-nie wierze, hemmings. -syknął wściekle calum.  -masz czelność się tu pokazać? po tym wszystkim?

-nie, zaczekaj. -powiedział szybko przestraszony blondyn, widząc zdenerwowanego hooda, który już zbliżał się do niego.

-nienawidzę cie za to, co zrobiłeś michaelowi, on na to nie zasłużył. -powiedział calum, zaciskając dłonie w pieści, nie chcąc ponownie wyrządzić mu krzywdy. w końcu wolał wydać pieniądze na alkohol niż na grzywnę za taką głupotę. -jeszcze bardziej nienawidzę siebie za to, że sam pchałem go w twoje ramiona. nie sądziłem jednak, że jesteś takim kutasem.

-to nie tak! -zaprzeczył luke, nie chcąc przyznać racji swojemu rozmówcy. -czy mogę porozmawiać z michaelem?

-nie ma go tutaj. -roześmiał się gorzko brunet. -a nawet gdyby był, to i tak bym ci na to nie pozwolił.

-jak to go nie ma? to gdzie jest? -dopytywał zdezorientowany hemmings.

-na lotnisku, wraca do domu.

-ale przecież on.. jego rodzice traktują go.. -zaczął luke.

-nie rozśmieszaj mnie. chyba nikt nie traktuje go gorzej niż ktoś, kto zostawia go tuż po tym, gdy obnaża przed nim swoje uczucia. -przerwał mu calum. -odejdź, hemmings. -dodał, tuż przed tym, jak zamknął przed nim drzwi swojego mieszkania.

luke nigdy nie czuł się tak źle, jak w tym momencie. nie miał jednak zbyt wiele czasu na roztrząsanie, musiał jak najszybciej znaleźć się na lotnisku. czuł, że jeśli teraz pozwoli michaelowi odejść, nie zobaczy go już nigdy więcej. miał ogromne szczęście, niemal od razu łapiąc taksówkę, która miała zawieźć go do jego miłości, do czego w końcu nie bał się przyznać. całą drogę zastanawiał się, jak bardzo wszystko zniszczył i jak to wszystko odkręcić, w końcu jego szczęście zależało od tego chłopaka.

kiedy znalazł się na lotnisku, wszystko pękło jak bańka mydlana. jedno spojrzenie na tablice odlotów i pas startowy wystarczyło, aby wiedzieć, że się spóźnił. nie pozostało mu nic innego jak osunąć się na kolana i szlochać.

stracił michaela i sam był jedynym winnym.

*

catch 22 // mukeWhere stories live. Discover now