rozdział 25

1K 78 40
                                    

*Jennifer*

Od kłótni z Louisem minęły trzy dni, a ja nadal byłam rozstrojona emocjonalnie. Nie mogłam uwierzyć w to, że podniósł na mnie rękę. Nigdy nie pomyślałam, że jest do tego zdolny. Jak bardzo można nie widzieć czyichś wad, kiedy się tą osobę kocha? Kochałam go szczerą miłością, ale teraz nie byłam już pewna co do swoich wszelkich uczuć. Błądziłam jak we mgle. Zaczęłam w swoim poukładanym życiu tracić grunt pod nogami. To nie jest miłe doświadczenie, nie życzyłam nikomu by pakował się w takie kłopoty jak ja się wpakowałam. Gdybym mogła poprowadziłabym wykłady na ten temat, bo najlepiej uczymy się na błędach życiowych. Zamieniłam swoje życie w iluzję, w film, w którym każdy miał określoną rolę do odegrania i nie byłam teraz z tego dumna, nie byłam z niczego dumna. Nic nie było warte ceny jaką płaciłam. Nie miałam nic a z każdą sekundą miałam jeszcze mniej.

Najbardziej przerażająca jednak była teraz depresja Harry'ego. Nie miałam możliwości na niego wpłynąć, bo zamknął się przede mną. Wessała go ciemność, z której w żaden z możliwych sposobów nie byliśmy w stanie go wyciągnąć. Próbowałam wszystkiego, ale na niewiele się to zdawało. Przerażające uczucie kiedy traci się najukochańszą osobę, która tak wiele dla ciebie zrobiła, która tak wiele dla ciebie poświęciła. I choć prawdą było, że nie musiał tego robić, to zrobił to bez zastanowienia a ja wykorzystałam jego dobroć w każdym calu. Nie byłam dobrym człowiekiem, nie byłam dobrą przyjaciółką, byłam nikim. Powinnam błagać o wybaczenie, ale tego nie robiłam. Powinnam zniknąć z jego życia, ale tego nie zrobiłam, bo wiedziałam, że stracę wszystko na co zapracowałam. Tylko to nie było moje życie. Nie chciałam już tego. Nie chciałam niczego. Pragnęłam wolności, wolności swojej brudnej duszy.

Po zaprowadzeniu Kay do przedszkola, wróciłam do domu. Piłam w kuchni kawę i rozmyślałam a myśli zabijały od środka. Stojąc przed takim wyborem jaki miałam każdy by się zastanawiał, każdy wziąłby pod uwagę każde 'za' i 'przeciw'. Chwyciłam z blatu dzwoniący telefon i zrobiło mi się słabo.

- Słucham? - zapytałam, choć wcale nie musiałam.

- To ja. Dzwonię w sprawie spotkania z Kay. - głos Lou przepełniony był bólem, co mnie wkurzyło, ale nie miałam zamiaru dać się ponieść.

- Rozumiem. Przywiozę ją po przedszkolu, chyba, że sam chcesz ją odebrać, to nie widzę problemu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam zamiaru zabraniać mu się spotykać z córką, tylko dlatego, że my nie umieliśmy się dogadać.

- Świetnie. - szepnął – Jen, ja...

- Skończ, Lou. Nie mów nic więcej.

- Ale daj...

- Nie. Jeśli nie chcesz mi podać numeru Zayn'a to nie mamy o czym gadać. - musiałam spróbować z nim ponegocjować.

- Wiesz, że nie mogę. - jęknął i nie miałam pojęcia co to może oznaczać. Aż tak wierny był przyjacielowi?

- Nie możesz, czy nie chcesz?

- Nie mogę. - westchnął, a ja miałam dość naszej rozmowy.

- To do wieczora. Mała ma być w domu przed ósmą. - nacisnęłam czerwoną słuchaweczkę na wyświetlaczu i się rozpłakałam. Tak bardzo chciałam pomóc Harry'emu. Tak bardzo pragnęłam jego szczęścia, że pękało mi serce.

Kiedy się odwróciłam, by zobaczyć, czy z moim przyjacielem jest wszystko w porządku zamarłam widząc go w drzwiach kuchni. Harry stał blady jak ściana, z przetłuszczonymi włosami, zarostem na twarzy i ubrany tylko w dół od dresu. Schudł przez ten czas kilka dobrych kilogramów i wyglądał naprawdę źle, a wszystkiemu winna byłam ja.

- Harry? - tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić.

- Tak, Jenny. Wróciłem. - odpowiedział i rozpostarł ramiona w których znalazłam się po chwili. Tuliłam się do niego mocno, jakbym się bała, że znów mi ucieknie, że znów go stracę.

- Co teraz? - zapytałam patrząc mu w oczy.

- Musimy się nauczyć żyć bez Zee. On nie wróci, a my tu nadal jesteśmy. - myślałam, że dostanę zawału. On nie umiał żyć bez Mulata, nie był w stanie bez niego funkcjonować i nagle coś takiego.

- Co ty mówisz? Harry?

- Mówię szczerze, Jennifer. On mnie nie chce a ja nie chcę przez niego stracić życia, które mogę przeżyć szczęśliwie. Idę się wykąpać, a potem bym coś zjadł. - uśmiechnął się ukazując swe piękne dołeczki w policzkach, jednak coś w tym uśmiechu było nie tak, nie sięgał on jego cudownych, zielonych oczu. Innych mógł zwodzić, nie mnie.

- Dobrze. Przygotuję ci coś. - odwzajemniłam uśmiech i pozwoliłam myśleć, że kupiłam jego bajeczkę.

Styles zniknął na górze, a ja zabrałam się za przygotowywanie omletu i włączyłam ekspres do kawy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Dzień dobry, Pani Styles? - zapytał kurier trzymający paczkę w dłoniach.

- Tak, w czym mogę pomóc.

- Mam przesyłkę do rąk własnych. Mogę prosić jakiś dokument? - powiedział a mnie zrobiło się dziwnie na żołądku. Co znów do cholery?

- Oczywiście. - chwyciłam torebkę i wyciągnęłam z niej prawo jazdy.

- Dziękuję. Proszę podpisać. - zrobiłam jak kazał i odebrałam dużą tekturową kopertę. Z trzęsącymi się dłońmi wróciłam do kuchni i usiadłam na stołku. Otworzyłam paczkę i wysypałam jej zawartość na blat wyspy kuchennej.

Pierwsze wypadły klucze, potem mała koperta z dużą ilością gotówki, a na końcu kartka złożona w pół. Nie miałam pojęcia o co chodzi i kto mógł coś takiego mi wysłać a odpowiedź znajdowała się zapewne na tej przeklętej kartce. Rozłożyłam papier i nie dowierzałam.

Jenny,

Wiem, że nie zachowałem się dojrzale uciekając, ale nie miałem wyjścia, inaczej bym zwariował. Pewnie masz mnie teraz za ostatniego złamasa, jednak weź pod uwagę, że gdyby to wszystko nie działo się w naszym życiu, gdybyśmy nie wpadli w wir tych wszystkich kłamstw, nadal byśmy byli wszyscy razem. Zresztą nie chodzi mi teraz o to, by cokolwiek komuś wypominać. Piszę do ciebie byś nie brała do siebie mojego zniknięcia, bo wszyscy jesteśmy temu jakoś winni.

Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, Panno Smith. Pamiętaj, że od tego będzie zależało szczęście Harry'ego i jeśli naprawdę go kochasz jak zawsze to mówiłaś, zrobisz wszystko o co proszę. Mianowicie, jeszcze dziś spakujesz siebie i Kayleigh, a następnie poczekasz na samochód. Kierowca zawiezie was do mieszkania, które kupiłem. Nie ponosisz kosztów nowego lokum, a pieniądze z koperty są po to, byś nie musiała rezygnować z życia na poziomie, które miałyście dotychczas, bo nie o to chodzi. Wręcz przeciwnie, zależy mi byście miały wszystko co najlepsze. Kolejną sprawą jest to, byś nie mówiła Harry'emu o naszym małym układzie. Ma być nieświadomy i pamiętaj, że dowiem się jeśli piśniesz mu choć słówko. Zastanów się dobrze. Masz sześć godzin, Jenny. JEGO SZCZĘŚCIE ZALEŻY OD CIEBIE!

Zawsze Kochający

Zayn

P.S. Ucałuj ode mnie małą księżniczkę i nie bądź zła. Wszystko się ułoży w swoim czasie.

-----------------------------------------------------
Jak zawsze serdecznie dziękuję yasma1616 😙

for aye (Book3)|| Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now