Puk, puk

4.1K 267 538
                                    

Will otworzył furtkę. Ta zaskrzypiała przeraźliwie, raniąc tym dźwiękiem jego uszy. Wszedł do środka trochę niepewnie, czując się jak włamywacz. Doszedł do drzwi kamienną ścieżką, przez ogród. Spojrzał na surowo wyglądające wrota i pomyślał, że nie można oceniać po tym ludzi mieszkających tu. Na pewno są mili i w ogóle. Will z wymalowanym optymizmem na twarzy zapukał do drzwi.

Puk, puk. 

Nic.

Puk, puk.

Nic. 

Will poczuł się niezręcznie. Przecież wiedział, że ktoś jest w domu. Kiedy zapukał po raz trzeci usłyszał nieoczekiwany zgrzyt kluczy z wnętrza domu. Po chwili (chwila to odblokowanie 45678 zamków) w progu ukazała się niska postać. Otworzyła ona drzwi tak aby widać było tylko ją. Will nie dostrzegał nawet milimetra szparki żeby zajrzeć do środka. Postać ta wcale nie wyglądała na miłą. 

Był to chudy nastolatek z bladą cerą i czarnymi włosami w artystycznym nieładzie takim samym jak Will. Oczy, koloru gorzkiej czekolady patrzyły się z dołu na Willa. Jeśli chodzi o ubiór chłopaka to wystarczy jedno słowo aby go opisać: czerń. 

- Czego chcesz? - spytał ostro. 

Will przez chwilę zapomniał języka w gębie. Co jak co, ale jemu się to rzadko zdarzało.

- Yyy... chciałem tylko przywitać nowych sąsiadów. - odpowiedział z uśmiechem. - Właśnie się wprowadziliśmy. - dodał.

Chłopak rzucił na niego badawcze spojrzenie.  Zmierzył go od stóp do głów i przeniósł wzrok z powrotem na oczy.

- Idź sobie. - wycedził przez zęby.  

Tak, to tyle jeśli chodzi o ciepłe powitanie. 

- Nie. 

Brunet wyraźnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Na jego twarzy pojawił się zdezorientowany wyraz. 

- Jak to nie? To nie jest do cholery twój dom!

- Ale mógłbyś być trochę milszy. - powiedział Will zawiedziony. Spodziewał się czegoś innego. Blondyn zauważył, że nieznajomy starał się ukryć poczucie winy i zakłopotanie. Will znał się na ludziach. Często z pozoru wydają się bezbarwni i surowi, trzeba jednak ich bliżej poznać aby przekonać się jacy naprawdę są. I miał zamiar to zrobić. 

- Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - spróbował wziąć go na litość i minę zbitego szczeniaczka. 

Chłopak wywrócił oczyma. 

- Ekh... Nico di Angelo. 

Blondyn rozpromienił się momentalnie.

- Ja jestem Will Solace! - wyciągnął rękę w stronę di Angelo. Ten niepewnie ją uścisnął. W dotyku ręka Nica była chłodna. Will obiecał sobie, że zajmie się zdrowiem bruneta. Wyglądał jak chodząca anoreksja. Połączona z depresją i innymi chorobami skomplikowanymi w wymowie. - Mogę wejść? - dodał zaciekawiony wizją poznania bliżej Nica. 

Nico wyraźnie przestraszył się tą propozycją, przymknął drzwi jeszcze bardziej, pozostawiając widoczną tylko swoją głowę. 

- Nie... lepiej... lepiej idź już sobie.  - powiedział cicho przejętym tonem. Will mocno się zaniepokoił. Jednak posłuchał się Nica, nie chcąc mu robić kłopotów. Opuścił posiadłość pogrążony w myślach. Włączył mu się instynkt troskliwego opiekuna. Nico ewidentnie bał się czegoś, a tym czymś wcale nie był on.

                                                                                              ------

Zawsze tu będę | SolangeloWhere stories live. Discover now