Cisza

2.4K 220 82
                                    

Will obudził się w środku nocy. Nieprzytomny spojrzał na zegarek. Czwarta nad ranem. Minęło dokładnie sześć godzin od odejścia Nica do domu. Wcześniej blondyn opowiedział mu co się wydarzyło podczas odwiedzin, o jego zmartwieniach. Chłopak czuł jego wsparcie. Jego milczącą obecność. Czasem nie potrzeba słów. Około północy wróciła Naomi. Will zdał jej raport, taki sam jak di Angelo.

Chłopak chwilę przewracał się z boku na bok próbując zasnąć. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Podniósł się do pozycji siedzącej. Zaczął wsłuchiwać się w odgłosy domu. Nie usłyszał nic niepokojącego jednak... 

Will wstał i bezgłośnie położył bose stopy na podłodze. Jeszcze nigdy chłód desek był tak nieprzyjemny. 

Blondyn starając się nie robić hałasu zszedł po drabince na drugie piętro. Cisza. Will delikatnie uchylił drzwi do pokoju matki. Usłyszał ciche i miarowe oddychanie. Nic podejrzanego. Zamknął pomieszczenie. 

Postanowił sprawdzić jeszcze dół i pokój Kayli. Tak dla pewności. Schodząc po schodach drapał się po głowie myśląc o tym, że kolejny raz jego umysł płata mu figle. 

Zatrzymał się na ostatnim schodku. W blasku światła księżyca wpadającego przez okno ujrzał Kaylę. Blask księżyca odbijał się od jej szeroko otwartych i pozbawionych życia oczu. Leżała na kaflach w kuchni, jej ręka i noga wyginała się w dziwnym kącie, a włosy rozproszone były wokół jej głowy. 

Will stał przez sekundę bez ruchu, czując przechodzące przez całe jego ciało zimno. 

To sen, powtarzał sobie biegnąc do siostry, to sen. 

Ukląkł przy dziewczynie i drżącymi dłońmi objął jej bladą twarz. Wraz z dotykiem uświadomił sobie, że to wcale nie jest sen. To rzeczywistość. Kayli już nie ma. Will poczuł uścisk w gardle i łzy płynące po jego policzkach, kapiące na podłogę.

Kap, kap. 

Nie mogąc dłużej wytrzymać władował całą swą rozpacz, gniew i całą masę emocji, których nie da się opisać w głos. Krzyk. 

Nie obchodziło go już nic. Jakby przez mgłę widział matkę podbiegającą do niego. Jakby przez gruby materiał go obejmowała. 


                                                                      ---- Dzień wcześniej ---- 

- To jak będzie? 

Will nieugięcie skrzyżował ręce na piersi. 

- Niepotrzebnie się fatygowałeś przychodząc tutaj jeszcze raz. Moja odpowiedź nie zmieniła się. Nie dostaniesz od nas niczego. Możesz już iść, inaczej wezwę policję. 

Mężczyzna powoli wciągnął powietrze ze świstem. 

- Will ty nie rozumiesz... ten człowiek wie, że chcę od was pożyczyć te cholerne pieniądze. Jeśli nie zapłacę...

Nie dokończył. Wpatrzył się w ziemię, przygryzając wargę. Will cierpliwie czekał.

- On jest niebezpiecznym człowiekiem. 

- To twoja sprawa.

- Teraz już nasza. Stała się naszą kiedy mu o was powiedziałem.

- To po co to mówiłeś? - Will starał się opanować złość. Nie da się tak łatwo nabrać. 

Ojciec westchnął. I wyszedł. 


                                                    ------- Powrót do teraźniejszości ------

Will nadal czuł się jak w transie. Mimo, że minęło kilka dni. Jego oczy były opuchnięte od płaczu, a głos zachrypnięty. Myślał o tym, że jacyś obcy ludzie badali ciało Kayli. Nie chciał żeby ktokolwiek ją dotykał. Kiedy Naomi zadzwoniła na policję i funkcjonariusze przyjechali, Will nie chciał jej zostawić. Szarpał się i wyrywał. Na szczęście zanim go zabrali zdążył zamknąć jej oczy. Wtedy wydawało się, że śpi. 

W głowie ciągle miał słowa matki: ,,Stwierdzili, że została uduszona. Przed śmiercią doszło do szarpaniny".

Oczywiście, a jakby inaczej. Kayla nie poddała by się bez walki.  

Chłopak otworzył szerzej okno w swoim pokoju. Praktycznie od niego nie odchodził. Tylko stał i wpatrywał się w krajobraz. W nocy, na księżyc i gwiazdy. Jutro miał się odbyć pogrzeb. Will mocniej zacisnął dłoń na telefonie. Nico nagle wyjechał, po pierwszej wizycie ojca Willa. Dostał od niego informacje, że jego kuzynka musiała coś załatwić, jakieś papiery, daleko od domu. Will codziennie dostawał serię sms-ów od di  Angelo. Przeczytał tylko kilka z pierwszych. 

"Will do cholery, co jest?"

"Błagam odezwij się"

"Will"

"Niedługo będę" 

Blondyn spojrzał na ekran. Pięćdziesiąt sześć nieodebranych połączeń. 

Westchnął ciężko. Nie chciał żeby Nico się martwił, ale po prostu nie miał siły. Odrzucił telefon na bok. Nie spojrzał nawet gdzie wylądował. Wrócił do obserwowania gwiazd.

                                                                                                -------

Chłopak obudził się. Zorientował się, że usnął na parapecie. Wyjrzał za okno, mrużąc oczy. Jeśli Will miałby obstawiać było około ósmej rano. Słońce niemiłosiernie raziło po oczach, oświetlając pomieszczenie. Will chwilę nasłuchiwał w ciszy. Na dole Naomi z kimś rozmawiała. Jeszcze niedawno Will od razu pobiegł by do niej, aby powitać gościa. Teraz jednak tylko westchnął. Ze schodów dobiegł do jego uszu odgłos kroków. Coraz bliżej. Znowu policja, pomyślał. 

Blondyn nie odwrócił nawet wzroku od widoku zza okna kiedy rozległ się charakterystyczny dźwięk klapy od strychu. 

- Will... - blondyn rozpoznał głos Nica. Jednak pierwszy raz wyczuł w nim tyle niepokoju i troski. - Twoja mama mi powiedziała...

Blondyn gwałtownie obejrzał się za siebie. Ich oczy spotkały się. Nico nie miał pojęcia co robić. Nie był dobry w pocieszaniu ludzi, nawet najbliższych. W końcu stwierdził, że nie może patrzeć na ten przygnębiony wzrok Willa. Ten chłopak był jego słońcem, chciał chociaż spróbować go trochę rozjaśnić. Lekko powolnym krokiem zaczął iść w stronę Solace'a, obawiając się, że zrobi coś nie tak. Blondyn nie zareagował, tylko zacisnął mocno powieki. Jego zaciśnięta pięść drżała. 

- To on ją zabił... - wysapał zaciskając zęby. - Kayla mu ufała! - oddech Willa przyśpieszy pod wpływem emocji. Blondyn ukrył twarz w dłoniach. Nico wiedział, że Will musi się opanować żeby zacząć myśleć sensownie. Di Angelo nie chciał mu teraz opowiadać swojej teorii. Bał się, że chłopak zarzuci mu bronienia ojca Kayli. Mężczyzna na pewno nie był bez winy jednak fakty były takie, że najprawdopodobniej inna osoba dokonała przestępstwa. 

Nico położył dłoń na barku przyjaciela. Nigdy nie widział Willa w takim stanie. Brunet delikatnie przybliżył się do Solace'a i oparł podbródek o jego ramię. Po chwili objął go obiema rękoma. Di Angelo przymknął oczy. Poczuł Willa wtulającego się w niego. Chłopak rozpaczliwie potrzebował bliskości. Na początku było to dla Nica niekomfortowe jednak szybko się rozluźnił. Will wyraźnie się uspokoił. Oddychał już normalnie, a jego ciało się nie trzęsło. 

Brunet usłyszał ciche westchnienie tuż obok swojego ucha, co spowodowało przebiegnięcie dreszczy po jego ciele. Will powoli odsunął się na tyle żeby spojrzeć na di Angelo. Nadal trzymał dłonie na jego ramionach. Chłopak uśmiechnął się lekko z wdzięcznością. 

- Dziękuje Nico. Po prostu za to, że jesteś. 

- Już zawsze będę. 

- ---------------------------- - - ----------

myk magiczna sztuczka 8)

nowy rozdzialik

powinnam się uczyć bo poprawiłam jedynkę z angielskiego na.... jedynkę, ale no cóż XDD 


Zawsze tu będę | SolangeloWhere stories live. Discover now