Część 2. Byle się nie pozabijać...

6.3K 460 709
                                    

Przybyli na lekcję mocno spóźnieni. Wcześniej na korytarzu również mieli sprzeczkę – James zgodnie ze swoim planem lekcji chciał wykorzystać wolną godzinę, ale Severus, który akurat miał mieć numerologię, uparł się i za nic nie chciał odpuścić. Ostatecznie po dziesięciu minutach zażartej sprzeczki (jeszcze chwila, a w ruch znowu poszłyby różdżki) wygrał i James z miną niewinnego człowieka omyłkowo prowadzonego na ścięcie powlókł się za nim.

-Przepraszamy za spóźnienie, dyrektor nas przetrzymał.

Już od progu można było stwierdzić, że lekcje numerologii nie cieszą się zbyt wielką popularnością wśród szóstoklasistów. Wszystkie cztery domy miały lekcje razem. Czworo Krukonów, dwoje Ślizgonów, dwoje Puchonów i jedna Gryfonka, którą James od razu rozpoznał.

-Lily! – Prawie się na nią rzucił, ale magiczne wstążki wpijające się w jego nadgarstek skutecznie wyperswadowały mu to z głowy. – Jak dobrze cię widzieć!

Snape schował twarz w dłoniach na znak niemej dezaprobaty, a Lily odwróciła się z zaskoczeniem wypisanym na jej ładnej, piegowatej twarzy. Jej kasztanowe loki chlasnęły ją po twarzy.

-Potter?! Ty tutaj?!

Po klasie rozległo się kilka stłumionych szeptów. ,,Potter? Przecież on nie chodzi na numerologię!'', a następnie: ,,Co oni mają na ręce?''. James postarał się to zignorować.

-Panie Snape, panie... Potter? – na krągłej, zarośniętej twarzy profesora Baileya widać było zaskoczenie. – Pan chyba nie uczęszcza na moje lekcje?

-Umm. – Zachichotał nerwowo i nie wiedząc kompletnie, co zrobić, uniósł nadgarstek obwiązany świetlistą wstążeczką. – Jakby to... Tak w ramach kary zostałem, tego, no, przywiązany do Smarke... Znaczy się, Snape'a, no i muszę z nim teraz wszędzie chodzić, wie pan, heheeee...No nic nie poradzę! Też nie mam ochoty tu być! - Dodał obronnie.

Bynajmniej nie uspokoiło to szeptów. Bailey tylko zmarszczył brwi, zdjął okulary i przetarł je rękawem, włożył z powrotem na nos i mruknął:

-Dobrze, chłopcy, siadajcie... Później porozmawiam z dyrektorem.

Wyglądał przy tym na bardzo zmieszanego.

James rozejrzał się po klasie, szukając wolnego miejsca. Tych nie brakowało – podwójne ławki były ułożone w dwa rzędy po osiem, a w jednym rzędzie siedziało pięć osób, w drugim cztery. W końcu zdecydował się na przedostatnią ławkę od strony okna i już miał ruszyć w tę stronę, kiedy nagle tasiemka go szarpnęła za nadgarstek, gdy Snape ruszył w innym kierunku.

-Eeej, co robisz?! – Zaprotestował.

Severus odwrócił się do niego z pobłażliwym, kpiącym uśmiechem.

-Idę na swoje miejsce.

-Ale... Ale ja dałem ci się tutaj wyciągnąć, więc niech ja wybiorę...!

-Niech zgadnę. Chcesz iść do którejś z ostatnich ławek. To interesujące, z twoim wzrokiem...

Jamesa zapowietrzyło. Nie wiedział za bardzo, co go uraziło w wypowiedzi chłopaka, ale natychmiast poczuł narastającą w nim złość. Szarpnął dyskretnie ręką i ze złośliwą satysfakcją usłyszał syk bólu, gdy wstążeczka wpiła się w nadgarstek Severusa. Dobrze mu tak, wrednemu nietoperzowi.

Razem - James x SeverusWhere stories live. Discover now