Część 7. Razem

5.2K 384 211
                                    


James Potter był na lekcji numerologii, ale słowa nauczyciela nie zapisywały się w jego pamięci. Pan Bailey mimo jego woli uznał go za swojego i kazał mu zacząć przychodził za zajęcia pod groźbą wysłania sowy do rodziców, więc niechętnie przychodził i zajmował przedostatnie miejsce w rzędzie od okna. Jednak mimo iż już dawno upatrzył sobie to siedzenie, nie czuł się tam komfortowo. Słońce go nieustannie raziło z powodu brakującej zasłony i nie znosił Rogera Williamsa, Krukona, który siedział za nim i mówił, że ,,uczęszcza na te zajęcia, bo ma wymaganą numerologię w kierunku, w którym pragnie się kształcić''. Chrapał na tyle cicho, by nauczyciel tego nie zauważył, a przy tym zagłuszał go z odległości, w jakiej siedział od Jamesa. I Williams miał dość irytujący charakter. James zdecydowanie go nie lubił. Marzyło mu się przeniesienie, na przykład do środkowej ławki... Tak jakoś.

Tłumił ziewnięcia i wbijał wzrok w wąskie plecy Severusa. Siedział on w pierwszej ławce i wyjątkowo nie skrobał zawzięcie po kawałku pergaminu ani nie zgłaszał się do każdego pytania profesora. Wydawał się rozkojarzony, tak jak James nie przyzwyczaił się jeszcze do nowej sytuacji, w której może cieszyć się prywatnością i samotnością.

Potter westchnął i położył głowę na ławce, przymknąwszy oczy. Nie otworzył ich, kiedy wyczuł na sobie czyjś wzrok.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Szedł korytarzem w celu dostania się do Pokoju Życzeń. Miał go przekształcić w jakieś miejsce, gdzie mógłby się spokojnie pouczyć na jutrzejszy sprawdzian z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Nie lubił tego przedmiotu, ale lubił za to gajowego Hogwartu, Hagrida, a on przecież ubóstwiał wszelkie czarodziejskie istoty (najczęściej te niebezpieczne). James chciał bardziej rozumieć to, o czym jego przyjaciel mówi i chciał też, by był z niego dumny, więc nie chciał zawalić owego testu. A nauka w hałaśliwej Wieży Gryffindoru była wręcz niemożliwa, a biblioteka już zamknięta.

Dotarł we właściwe miejsce i zamknąwszy uprzednio oczy, przeszedł trzy razy wte i wewte. Gdy je otworzył, przed nim stały drzwi. Małe, obskurne, a przy tym dziwnie zachęcające. Nacisnął klamkę.

Pokój, do którego wszedł, był oświetlany przez rzadko spotykaną wśród czarodziejów elektryczną lampę. Ściany były w chłodnym, niebieskawym kolorze, nieco poszarzałe, zasłony podziurawione, meble podniszczone. Zresztą nie było tu ich dużo: biurko, wąskie łóżko, szafa i regał z książkami, których było tu najwięcej.

To pokój Snape'a, pomyślał beznamiętnie James. Wiedział to, po prostu wiedział.

Zamknął drzwi.

Jestem bardzo zmęczony, pójdę lepiej spać...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tymczasem Severus Snape kończył to, czego nie mógł robić w towarzystwie Jamesa, a co James robił czasem w przy nim. Poruszał szybko dłonią, a jego policzki były wściekle czerwone, wzrok zamglony. Mimo że starał się być cicho, nie potrafił powstrzymać głośnego dyszenia i nawet przyłożenie poduszki do ust i nosa nie tłumiło tego odgłosu tak, jakby chciał. W pewnym momencie zamknął oczy i pozwolił swoim fantazjom mknąć na oślep, poprzez te bardziej i mniej zboczone wizje. Czując, że zbliża się do końca, zwolnił nieco ruchy dłoni, by dłużej cieszyć się przyjemnym uczuciem.

W pewnym momencie jednak z niezwykle zboczonej fantazji o wibratorach pod jego powiekami pojawił się obraz inny, niby delikatny i niewinny, a mimo to niezwykle podniecający. Delikatny uśmiech i ciepłe spojrzenie jasnobrązowych oczu. Krzyknął cicho ze zdumienia i właśnie w tym momencie skończył. Białawe nasienie wytrysnęło z jego członka strumieniem, a on sam przewrócił się na bok, dysząc niepohamowanie i ciesząc się orgazmem. Jednak gdy się uspokoił, ponownie wytrzeszczył oczy.

Razem - James x SeverusTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang