Rozdział 10 +konkurs z nagrodami na zachętę!

32 7 0
                                    

Od wczorajszego wieczoru nie przestało padać, na dworze było chłodnawo. Wiał nie przyjemny jak dla mnie wiatr. Wielu ludzi pomimo tak okropnej pogody i tak w pośpiechu szło do pracy lub z niej wracało, wywnioskowałam to po ich formalnych strojach i teczkach które mieli przy sobie. Nie każdy pracuje "pod garniturem" lecz o dziwo od kilku minut podczas których znajdowałam się nie daleko wskazanego przez mężczyznę miejsca mijałam. Niemal, że spuszczałam parasol na własne oczy. Słyszałam huk nad parasolem, co znaczyło tylko wzmożenie ulewy. Wyjęłam ostrożnie kartkę z kieszeni płaszcza, w którym uwielbiałam chodzić zwłaszcza w chłodne dni. Widniał na niej zanotowany przeze mnie adres owej restauracji, do której miałam się udać.

Spoglądałam na zegarek, zaraz potem zawiesiłam wzrok na tabliczkach z numerami ulic. Byłam coraz bliżej, mijałam pobliskie sklepy i kawiarenki. Nigdy nie byłam w tej części miasta, jak już pewnie zdążyliście się domyśleć jestem w tym miejscu tylko i wyłącznie w celach edukacyjnych, studiuję. Zatrzymałam się na chwilę, aby jeszcze raz dokładnie przeczytać napis na karteczce, gdyż od kilku minut błądziłam bez celu. Przekręciłam głowę w lewą stronę, ujrzałam szklaną gablotę za która widniał jakby namalowany obrazek książkowej kawiarenki. Przeniosłam oczy na tabliczkę nad lokalem, na której o dziwo widniał owy adres.

Rezolutnie schowałam parasol wchodząc pod daszek, otwierając drzwi ogarnął mnie przyjemny chłód i zapach dotąd mi nie znany. Wystrój był prześliczny, dominowały ciepłe kolory, głównie brąz i pomarańcz, meble były drewniane, nie było zbyt jasno, dając klientom poczucie miejsca do prywatnych rozmów. Schowałam parasol do koszyka, najwyraźniej do tego przeznaczonego. Zdjęłam płaszcz zawieszając go na pobliskim wieszaku, w restauracji nie było tłumów, kilkoro ludzi zajmujących miejsca głównie przy oknach, zajęci ochoczą rozmową.

Rozejrzałam się po drugiej części budynku i nagle w oczy rzuciła mi się ręka podniesiona wysoko w górę, ręką mężczyzny siedzącego przy ścianie i popijającego herbatę z filiżanki. Chciał najprawdopodobniej dać mi znak abym skierowała się ku niemu, tak też zrobiłam. Lecz w moim umyśle zalęgła się obawa "Jak on mnie rozpoznał?" "Skąd wiedział jak wyglądam?"

Uśmiechnął się do mnie promiennie, sygnalizując, że miejsce na przeciw niego jest dla mnie. Odsunęłam więc krzesło i rozsiadłam się wygodnie kładąc ręce na stół, lustrowałam go uważnie, lecz zawsze najbardziej w nowo poznanych osobach ciekawią mnie ich oczy. Jego wydawały się nic nie zdradzać, jakby był dla wszystkich zamkniętą książką, jakby nikogo do siebie nie dopuszczał...

-Witaj Emmo, bardzo się cieszę, że zgodziłaś się na to spotkanie, chciał bym od razu zaznaczyć, żeby to co tu się za chwilę rozegra zostało między nami

Nie wiedziałam co mnie w tym momencie bardziej przeraziło, chłodny ton jego głosu czy to w jaki sposób sformułował to ostrzeżenie, czy nawet nie wiem jak to potraktować. Lecz było mi to na rękę, aby nikt nie dowiedział się o tym spotkaniu...

-Dobrze, prawdę mówiąc mi też zależy na dyskrecji...

Mężczyzna położył ręce na nogę i przyglądał mi się z zaciekawieniem, jakby chciał przez to dowiedzieć się do gra mi w duszy

-Przepraszam, gdzie moje maniery, nazywam się Erick Regler, jestem dyrektorem działu do spraw wydawnictwa.

Podał mi rękę wstając przy tym, nie musiałam już się przedstawiać, znał moje imię, była by to tylko i wyłącznie zbędna i żmudna grzeczność.

-Miło mi Pana poznać, więc o co konkretnie chodzi z tym problemem?

Odstawił filiżankę na talerzyk i sapnął krótko, po czym poprawił swoje okulary.

-Jak już mówiłem szefostwo raczej wydaje prace ludzi po studiach, zdają się im bardziej ufać i mają poczucie tego, że ich inwestycja jest pewniejsza. Acz kol wiek mam zamiar dać ci szanse, grzechem było by z mojej strony ominąć twoje zgłoszenie...

Zdjęłam ręce ze stołu z radości zaciskając je na kolanach.

-Naprawdę?! Mogła bym zapytać o szczegóły?

-Oczywiście, powiem wprost uważam się za osobę piekielnie inteligentną, więc wymyśliłem pewną przykrywkę. Jako , że sama mówisz, że zależy ci na dyskrecji i jako, że zauważyłem, że na swoim blogu posługujesz się pewnym pseudonimem to znaczy Secretwriter, myślę ,że mogła byś pod tą nazwą spokojnie wydawać już ja o to zadbam.....

Uważnie go słuchałam dbając o to aby żadne słowo nie wyleciało mi z głowy lub po prostu mi nie umknęło, co mogło okazać się karygodnym błędem z mojej strony...

-Czytelnicy lubią anonimowość, dochodzenie do prawdy, nutkę nie pewności, oni mogą czytać książki nie do końca znanego autora, lecz problem pojawia się w tym, że szefostwo i ludzie którzy działają od góry muszą już wiedzieć w co kładą pieniądze i z kim podpisują umowy ,tam już nie ma czegoś takiego jak "anonim", więc z koro nie chcesz się ujawniać wymyśliłem....

Szatyn położył na stoliku małe zdjęcie, ukazujące jakąś dziewczynę. Była ładna, nawet bardzo, wyglądała na odrobinę starszą ode mnie, miała szczególne rysy twarzy.

-To moja siostrzenica, w chwili obecnej studiuje w Amsterdamie, więc nie ma jej na miejscu, mógłbym podać jej tożsamość w danych autora poinformował bym ją o tym oczywiście i nie zaprzeczyła by temu z pewnością, czytelnicy znali by cię jako Secretwriter, lecz ludzie z wydawnictwa jako moją siostrzenicę którą nie jesteś, nie wiem czy odpowiada ci ten układ, lecz mogę zapewnić, że 60 procent zarobków powędruje do ciebie....

-Dlaczego właściwie tyle Pan ryzykuje żeby mi pomóc ? Wydaje się to być kuszące a nawet bardzo bym powiedziała...

-To proste młoda, nie myśl, że sięgnęłaś nieba, po prostu widzę w tym zarobek i tyle, a skoro nie chcesz pokazywać twarzy to jako pomysłowy dyrektor musze zrobić wszystko aby zarobić....

"Nie chcę się ujawniać" te słowa zakuły mnie w serce, oczywiście, że chciała bym aby ludzie wiedzieli, że to ja napisałam książkę którą w tym momencie czytają, lecz to nie takie proste w mojej sytuacji. Cały czas trwa gra, zakład który miał otworzyć mi drogę do marzeń, lecz czy wydanie książki nie jest częścią tego marzenia a wręcz jego preludium. Czy naprawdę była bym wstanie odmówić tylko dlatego , że nie mogę ujawniać swojej tożsamości do końca roku szkolnego przed jedną osobą? Oferta jaką złożył mi dyrektor wydaje się być kusząca a wręcz można powiedzieć bogatsza od tego co oferuje mi wygrana zakładu z profesorem , jeśli mówimy oczywiście o ewentualnej wygranej. Dla jednego człowieka była bym w stanie zaprzepaścić taką szansę, lecz czy przyjęcie przeze mnie tej propozycji nie było by ciekawym urozmaiceniem tego zakładu?

Konkurs: Napisz krótką ove (mały rozdzialik osobnych przygód, mogą dokładnie splatać się z fabułą lub lekko od niej odbiegać) o dotychczasowych bohaterach tej historii, tematyka dowolna.

Masz na to czas do 19 maja, propozycje wysyłaj na moją skrzynkę odbiorczą lub napisz do mnie na moim profilu na facebooku, nie zapomnij przy tym podać swojej nazwy na wattpadzie.

Nagroda: Uwzględnię twoją własną skreowaną przez ciebie postać w jednym rozdziale który będzie dłuższy od dotychczasowych, będzie liczył około 1500 słów :) zachęcam do wzięcia udziału


Mam 113 dni na...Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin