Rozdział 12

19 4 0
                                    

Korekta trwa, mam zepsutą klawiature, przepraszam

Lubiłam wieczorne pory, czułam sie w tedy naprawde dobrze. Najbardziej uwielbiałam pore kiedy niebo wydawało sie byc gdzieś pomiedzny wczesnym wieczorem a nocą. Zanim jeszcze dostałam sie na studia, czesto spacerowałam z psem o takiej porze. Tego wieczoru na niebie nie było prawie ani jednej gwiazdy. Pomimo takiej pory i niemiłosiernego wiatru ludzie i tak gdzieś podążali, ale dlaczego ja sie im w ogóle dziwie, jest wieczór, pewnie każdy ma plany i zamairy miłego spedzenia czasu z przyjaciółmi czy drugą połówką. Idą tak ramie w ramie z Liv, niemal, że czułam energie tego miasta.

-Pieknie prawda?

Moja przyjaciółka przytakneła mi rezolutnie cały czas patrząc przed siebie, jakby nie chciała odrywa wzroku od krajobrazu który ją urzekł

-Pieknie, aż żałuje, że nie jest to moje rodzinne miasto

Przemierzałyśmy ulice jakby była naszą własnością, szłyśmy nie mal, że środkiem.

-Dlaczego? U ciebie na pewno też było pieknie

W tym momencie zmrużyła lekko swoje oczy, ale uśmiech nie znikał z jej twarzy. Jest o sobą której to nigdy sie nie zdarza.

-Wiesz, kiedyś nie patrzyłam na takie rzeczy

Droga zdawała sie nie miec końca, długi szereg domków jednorodzinnych oświetlanych jedynie przez rzadko gdzie stojące latarnie, lecz mrok nie zapadł jeszcze w zupełności.

-Czemu? 

-Długo by o tym opowiadac, zresztą dzisiaj i tak poznasz mojego brata wiec na pewno wspomni ci o tym, wiedz, że jest najlepszym bratem jakiego tylko można sobie wymarzyc

Pokiwałam głową, nie wiedziałam co to znaczy, nie miałam pojecia. Jestem jedynaczką, nie znak życia w którym mogła bym wychowywac sie z kimś.

-Moge jedynie uwierzyc w twoje słowa

Rudowłosa nareszcie obdarzyła mnie swoim spojrzeniem chowając przy tym rece w kieszenie, chyba też odczuwała srogi chłód tego wieczora.

-Nie masz siostry ani brata?

Zaprzeczyłam. Jednak nigdy nie zdawało sie byc to dla mnie problemem, może dla tego , że nie wiedziałam jak to jest miec rodzeństwo, no bo jak. Moi przyjaciele raczej mi tego zazdrościli.

Zdawałyśmy sie w końcu zbliżac do centrum, w miare upływu czasu na naszej drodze pojawiały sie coraz to nowe twarze. Miasto w swoim sercu zdawało sie tentnic życiem. Kierowałam sie cały czas za moja rówieśniczką, nie znałam drogi do owej kawiarenki w której miało odbyc sie przedsiewziecie.

Wystrój kamienicy która teraz szliśmy wzdłuż był staro modny co nadawało jej charakteru. Liv wskazała na róg ulicy gdzie widniała tablicza z czarnym napisem "Grand Cafe". Mimo wolnie uśmiechnełam sie na ten widok, nawet nie wiedząwszy czego mam sie spodziewac.

Schody wydawały sie byc dośc strome, lecz po chwili meczącej wspinaczki weszłyśmy do środka. Wnetrze wydawało sie byc zaciszne i przytulane. Całośc była wykonana z białego drewna, królowała biel i jasne odcienie, przez co wnetrze zdawało sie nie popadac nawet w pół mrok.

-Wiec prosze, dotarłyśmy, całkiem sympatycznie prawda?

Skłamała bym gdybym zaprzeczyła. W restauracji było słycha gwary rozmów, ludzie siedzieli przy stołach i popijali zimne napoje. Zajełyśmy miejsce przy małym stoliku, siadając naprzeciw siebie. 

-Zapowiada sie całkiem fajnie, kiedy sie zacznie?

Była pozytywnie nastawiona do owego wieczorka poetyckiego. Lubiłam wszystko związane z literaturą, książkami czy prasą. Nigdy wcześniej nie byłam na czymś podobnym, ale lubiłam nowe doznania.

Liv spojrzała na zegarek na swojej prawej rece po czym nie mal, że natychmiast uzyskałam od niej odpowiedź.

-Za jakieś piec, siedem minut, zależy czy cenią sobie punktualnośc.

Zamówiłyśmy sobie coś do popicia, tutaj można było zauważyc, jak odmienne są nasze upodobania. Zawsze gustowałam w kawie, wiec zamówiłam mrożoną latte, moja towarzyszka gustowała w napojach z teiną, wiec zamówiła zieloną herbate. Jak to sie mówi przeciwieństwa sie przyciągają.

Miałyśmy przynajmniej zajecie dopóki światła nie zgasły, a na środek kawiarni nie wyszedł jakiś meżczyzna, światła były skierowane w miejscu w którym sie znajdował. Ludzie obdarzyli go oklaskiem na powitanie, wiec ja i rudo włosa ni miałyśmy zamiaru byc gorsze.

Usłyszałam szept Liv w mojej głowie

-Widzisz, to właśnie mój starszy brat

Teraz dopiero to widziałam, to udejrzające podobieństwo miedzy nimi. Byli nie mal jak bliźniaki, wrecz gdybym nie wiedziały, że nie są w tym samym wieku posądziła bym ich o to. Meżczyzna lustrował spojrzenie w strone publiki, składających sie z kilentów kafejki.

-Witam pańtwa, bardo mi miło, że po raz kolejny zostałem tak ciepło przywitany. Ma zamiar tego wieczora umilic państwu kolacje.

Obdarzył nas sympatycznym uśmiechem. 

-Może ktoś z państwa zechciał by zgłosic sie na ochotnika? Potrzebuje kogoś do inscenizacji

W tym momencie moja koleżanka pokiwała reką w strone swojego brata, kiedy zawiesił na niej swój wzrok rozpromienił sie i natychmiast wyciągnął ją do siebie. Oboje stojąc na środku w na prawde jasnym świetle ramie w ramie wyglądali jak starsza wersja Kuby i Buby.

-Chciał bym państwu przedstawic moją siostre, ona wie mniej wiecej już jak to wygląda wiec bez wiekszych wstepów, mamy zamiar odstawic przerobioną instenizacje Hamleta o charakterze komediowym.

Po restauracji rozniosły sie gromkie brawa a publika juz na samym starcie najwyraźniej zachwycona tym pomysłem zacheła chihotac

Liv odetchneła wypuszczając powietrze z ust, po czym zaczeła 

-Gdybyś ty jako taki zacny człowiek jakiego przedstawiac cie w swoich dziełach muszą, w końcu niebaczał na to czyje dobro jest najważniejsze lecz na swą przyszłośc może w końcu dostał byś wewnetrznego spokoju.

- Momentami wole jednak posługiwac jako manipulat ducha....

W tym momencie wśród ludzi rozniosła sie fala śmiechu, widac było, że są to ludzie oczytani gustujący raczej w poważnych i głebokich żartach, aż sie dziwiłam, że byli tak liczni.

Ryża parskneła

-I sam skończysz jak on, duch od posyłek, nie mogący znaleźc po śmierci innego głupca podobnego tobie za życia.

W tym momencie nawet ja zatkałam reką usta by mój śmiech nie był słyszalny.

-Rychło śmierci nie życzysz mi siostro prawda? Czyżbyś chciała tak bardzo zastąpi mnie w owych posłuchach dla ojca zmarłego?

                                                                                                                            &

Kiedy Liv schodziła ze sceny a jej brat ogłaszał krotką przerwe publika byłą zachwycona ich wystepem, dopiero kiedy oboje podeszli do mojego stolika widziałam w nich zmeczenie. Wstałam i pogratulowałam im. Byli na prawde świetni

-Nie gniewaj sie na mnie, serio nie wiedziałam za bardzo jak mam ci wytłumaczyc na czym polegają owe wieczory, ale teraz przynajmniej masz niespodzianke.

-Nic sie nie stało, fakt, było genialnie

W tym momencie nie mal, że synchronicznie spojrzeliśmy na siebie z jej bratem, przerwała nam chwile głebokiej ciszy

-A no tak , ten geniusz sceniczny to mój brat Nik, a to Emma moja wybitna koleżanka ze studiów

Uścisnął mi dłoń ukazując śnieżny uśmiech i lekko przymrużone oczy, kolejna  cecha upodabniająca go do siostry, ona śmiałą sie w niemal, że identyczny sposób

-Miło mi cie poznac wybitna studentko.

- Mi ciebie również geniuszu aktorstwa.



Mam 113 dni na...Where stories live. Discover now