Rozdział 13

27 6 0
                                    

Korekta trwa, błedy techniczne spowodaowane nie właściwym sprzetem

Robiło sie coraz później, jednak od jakiegoś czasu kompletnie nie patrze w strone zegara. Było mi to obojetne, zbyt bardo kleiła sie rozmowa, żeby ją kończyc. Nie należe do osób specjalnie przebojowych, jednak w ich towarzystwie czułam, że żyje, czułam, że moge byc sobą a oni i tak mnie zaakceptują. Od obojga można było czuc tą niesamowitą pozytywną energie. Nigdy wcześniej też, nie czułam takich mocnych wypieków na twarzy od lekkiego przedawkowania wina. Nie mówie tutaj o skrajnym pijaństwie, nie , po prostu bardzo szybko włancza mi si blokada, mówiąca, że już dosyc. Z jednej strony to dobrze, lecz czasami psuło mi to zabawe.

-Wiecie co, na prawde jesteście podobni, aż nie moge na was patrzec, czuje sie jakbym miała zeza.

Po tych słowach mogłam zobaczyc przed sobą scene nie mal, że wyjetą z filmu komediowego, spojrzeli na siebie po czym wybuchneli gromkim śmiechem.


-Możliwe, możliwe...

Odparła Live ocierając łzy radości. Patrząc na jej uśmiech robiło mi sie cieplej na sercu, wiem, że to może efekt wypicia zbyt wiele, lecz w tym momencie byłam naprawde szcześliwa, wrecz nie pamietam kiedy było tak ostatnio.

-Wiec nie dośc, że jesteś genialna, to jeszcze zabawna, na prawde nie wiem dlaczego przyjaźnisz sie z moją siostrą, powaga nie mam pojecia...

Ryża rzuciła bratu gniewne zabawne spojrzenie, lecz po chwili wojny na mruganie nie wytrzymali i ponownie zaczeli sie śmiac. Zdawali sie miec temperament dzieci, oboje wzajemnie sie napedzali.

-Nick, właściwie to czym zajmujesz sie na co dzień?

-Tylko z zamiłowania jestem książko holikiem, zawodowo pracuje w agencji reklamowej....

Teraz, kiedy zrobiło sie szarawo cieżej było mi dostrzec jego kasztanowe włosy, lecz zawsze powtarzam wystarczy spojrze człowiekowi w oczy i już wiadomo co ma w sercu. Jego były jak moje, zielone, lubiłam zielony, zdawał sie byc kojący. Kiedyś ktoś powiedział mi nawet, że osoby o takiej barwie tenczówki "wyglądają, jakby miały kocie oczy".

-Może, wyjdziemy na miasto? Robi sie troche duszno, a zresztą na ulicach pewnie bedzie ciszej...

Przytaknełam przyjaciółce, skierowaliśmy sie do drzwi mijając kilkoro ludzi i zwinnie przepływającą przez tłum kelnerke ktora zdążyła żucic nam ciepły uśmiech na pożegnanie.

-Panie i fałszywce przodem...

Nik uśmiechnął sie otwierając drzwi, nawet ja zorientowałam sie, że szydzi z Live. Po mimo tego, że oboje mieli podobny kolor włosów, to Live była ewidentnie potocznym "rudzielcem", a on miał je kasztanowe, wiec w walce bratersko siostrzanej to on teraz prowadził.

Młoda dziennikarka klepneła go zamaszyście w głowe na co on nawet sie nie wzruszył i pognał za nami. Na wyjściu otuliło mnie tym razem i o dziwo przyjemne chłodne i zarazem wietrze powietrze. Wokół panował mrok, który rozświetlały liczne lampy, w końcu byliśmy w samym sercu miasta.

Schowałam rece w kieszeni, mój kolejny zły nawyk, czasami nawet sie zapominam i konytuuje dyskusje z nimi w płaszczu, oczywiście w gronie przyjaciół to nic takiego lecz zdażało mi sie to nawet przy nauczycielach.

-Ten wredny człowiek kończył naszą szkołe, wiedziałaś? Może i nam trafi sie taka przyjemna posadka jak jemu....

Spojrzałam zaciekawiona na niego, bardziej pozytwynie niż negatywnie.

-Miejmy nadzieje, w końcu po coś robi sie te studia, prawda?

Przytakneła mi rytmicznie kiwając głową, jakby słuchała jakiejś muzyki. Chwila cichy wkradła sie w nasze towarzystwo, wpatrywaliśmy sie przed siebie, to był przyjemny widok, lubiłam obserwowac miasto nocą.

-Wiecie co, z miłą checią zaprosze was na kolejny taki wieczór.

Live radośnie pomachała rekoma, widac po niej było szczególny entuzjazm nawet jak na nią, chociaż ona też zachowała należytą wstrzemieżliwośc od alkoholu.

-Ale dla odmiany, nie w tym miejscu.

Pokiwałam głową patrząc na swoje nogi, czułam jak na moją twarz mimo wolnie wkrada sie szeroki uśmiech. Czułam ekscytacje, ze bede mogła dowiedziec sie nowych rzeczy, które mogła by przydatne w grze jaką tocze, jak i w nowym doświadczeniu związanym z wydawnictwem.

Popatrzyłam chwile w ich strone, trzymał siostre pod ramieniem.

-Dlaczego właściwie jesteście ze sobą tak blisko?

Przypomniały mi sie teraz słowa towarzyszki , w jakim kolorowym świetle widziała Nika.

-Cóż nie krótka historia, tak jakoś wyszło, każde rodzeństwo powinno sie wspierac, na przykład ty, jak jest miedzy tobą a twoim bratem lub siostrą?

-Nie mam rodzeństwa, jestem jedynaczką.

-I jak sie z tym czujesz?

Chwile zastanowiłam sie nad tym pytaniem, skupiłam swój wzrok na granatowym niebie, próbując zebra myśli i przypomnie sobie wszystkie euczucia towazyszące mi i przez laty.

-W sumie nie odczuwał jakiejś potrzeby ich posiadania.

-No widzisz a z nami było troche inaczej, potrzebowaliśmy sie, pomagaliśmy sobie, w cieżkich chwilach, a takich mało nie było byliśmy dla siebie

Liv trąciła go reką zerkając ukradkiem na mnie

-Nie wyobrażam sobie, teraz, że mogło by go nie byc w moim życiu, pamietam ,że kiedy rodzice sie rozwodzili byłam u niego z płaczem prawie co wieczór

Z zapartym tchem suchałam jak moja przyjaciółka sie przede mną otwiera, nigdy wcześniej nie mówiła o swoich problemach, żalach, przeszłości. Zawsze to ja polegałam an jej poradach, czułam teraz jak bardzo pominełam jej potrzeby, lecz nie mogłam nic na to poradzic.

-Dokładnie, chodź w tedy byliśmy jeszcze dzieciakami, wiedzieliśmy, że w tej sytuacji mamy tylko siebie i zwyczajnie graliśmy razem , ramie w ramie.

Najprawdopodobniej w moich oczach można był dostrzec teraz iskierki zachwytu i podziwu nad ich historią, nawet nie wiem, kiedy, ale w pewnym momecnie z prawego policzka spłyneła mi łza. Kiedy tylko ją odczułam zrobiło mi sie skrajnie głupio i chciałam ją otrzec, lecz Nik mnie wyprzedził, śmiejąc sie przy tym.

-Na prawde jesteśmy warci płaczu?

Rozbawiło mnie to, reszte drobi przeszliśmy opowiadając śmieszne hisotrie ze swojego życia. W ich towarzystwie każdy z pewnością czuł by sie dobrze, nie chcieliśmy rozchowic sie do domów wiec chodziliśmy po miescie mijając coraz to różne wystawy, sklepy, czy zaułki. Pogoda nam sprzyjała, jakby przewidując taką świetną zabawe. Kiedy jednak był już na prawde czas na powrót z powodu skrajnie nie wczesnej pory, musieliśmy niestety sie pożegna. 

Brat rudowłsej odprowadził nas aż na sam skraj miasta, oczywiście pytałyśmy go po drodze, czy nie lepiej bedzie jak po prostu skieruje sie do siebie.

-No to dziekuje wam za tak miły wieczór, chyba na mnie już pora...

Po raz chyba setny dzisiaj obdarzył nas szerokim uśmiechem, chwile jeszcze sie w nas wpatrujac, zdążył jednak podac mi jeszcze tejemniczą mała karteczke po czym obrócił sie na picie i ruszył w swoim kierunku. Natychmiast schowałam ją do kieszeni ulubionej kurtki, lekko sie rumieniąc.

Nie umkneło to mojej towarzyszce, która zlustrowała mnie od góry do domu po czym zaśmiała sie zasłaniają przy tym usta.

-Co cie tak bawi? Przecież nic...

-Nic nic....

Przerwała mi, domyślałam sie co moge zobaczyc po rozwinieciu owej karteczki.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 26, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Mam 113 dni na...Where stories live. Discover now