Rozdział IV

1K 83 10
                                    

          Dzień za dniem, noc za nocą... Czas na obozie w Chibie leciał niewyobrażalnie szybko. Kto by się spodziewał, że wszystkich uczestników tego wyjazdu zaskoczy już piąty dzień? Mało tego... do tej pory, złociste słońce nie chowało się ani na moment, pozwalając młodziakom na słoneczną kąpiel w trakcie przerwy pomiędzy meczami. Jednak tym razem było inaczej i od samego rana lało jak z cebra. Momentami błyskało gdzieś w odległej chmurze, czasem gromiło gdzieś hen... ale to nie przeszkadzało chłopcom w treningu.

        Jakżeby mogło? Wszyscy byli pochłonięci swoją grą, do której w końcu zaczęli podchodzić na poważnie. Według długowłosej manager z Akademii Tōō, drużyna czerwonych zaczęła grać tak, jak tego oczekiwano. Młodzieńcy zaczęli współpracować, ich wydajność polepszyła się o dobre trzydzieści procent, a spory pomiędzy zawodnikami złagodniały.

        Być może to wspólny grill załagodził sytuację, albo po prostu chęć stania się silniejszym. Mimo wszystko było coś, co niepokoiło dziewczynę. Za każdym razem, gdy spoglądała w stronę czerwonych, zerkała na konkretną osobę, marszcząc przy tym brwi. Nie jest dobrze... Doskonale wiedziała co jest źle, ale nie miała pojęcia jak temu zapobiec. Póki co... postanowiła obserwować i w razie wypadku od razu zareagować...

***

        Całkowicie oddał się treningowi. Tak bardzo przejął się tym obozem, że zapomniał, że po powrocie do Kanagawy, czeka go sesja z prawdziwego zdarzenia! Jak mógł zapomnieć o czymś tak istotnym? Gdyby nie wiadomość od jego przełożonego z agencji modeli, to nic by sobie z tego nie robił. Ale skoro już mu przypomniano... to teraz wiedział, że wcale nie odpocznie w domu. Wręcz przeciwnie - znowu się zacznie praca. Jęknął przeciągle i rzucił telefonem na łóżko, przeciągając się na stojąco. Zerknął w stronę okna, za którym wciąż siąpiło. Już po treningu... już po kąpieli... czas na posiłek.

        Więc dlaczego nie miał ochoty w ogóle iść na stołówkę? Czuł się kiepsko i to nie sprawa pogody. Spojrzał na swoje nogi i zaraz jego tęczówki powędrowały w bok. Gdy jest sam, może sobie pozwolić na chwilę słabości, więc westchnął ciężko i wziął głębszy wdech. Wszystko gra. Jest okej. Nawet jeśli powtarzał to jak mantrę, na jego przystojnej buźce, pojawiał się grymas bólu. Usiadł na materacu, próbując jakoś opanować emocje. Dobrze słyszał kroki, które zmierzały ku pokojowi, dlatego zaraz przyodział uśmieszek.

        -Hej Kise nie idziesz z nami? Dziś ponoć będzie spaghetti.

        Słowa kapitana sprawiły, że blondyn wstał i automatycznie pokiwał głową, po czym objął ramieniem Kasamatsu i stojącego obok Moriyamę, kierując ich jak gdyby nigdy nic na stołówkę. Tam zastali oczywiście resztę drużyny Kaijou oraz chłopaków z Tōō. Tego dnia wszyscy byli w wyjątkowo dziwnych nastrojach, dlatego nikt nawet nie próbował czegokolwiek odwalać. Każdy jadł grzecznie, zaciągając się swoim makaronem, a rozmowy były ograniczone do minimum. Trenerzy przez pierwsze kilka minut obawiali się, że coś zaszło... ale szybko zrozumieli, że to był po prostu taki dzień.

        Ryouta siedział ze swoją porcją już od dłuższego czasu... ale nie ruszył nawet kęsa. Opierał policzek na dłoni i ze znużeniem przysłuchiwał się zdawkowym rozmowom kolegów, patrząc w oddalony punkt, którym była gablotka z jedzeniem. Westchnął cicho i postanowił w końcu ruszyć te nieszczęsne spaghetti. Dlatego też ujął swój widelec i zakręcił na nim nieco makaronu by zaraz nakierować do swoich ust.

        -Kisee~ myślałem, że nie lubisz dżdżownic.... A na twoim apetycznie wyglądającym talerzu wiją się same dżdżownice.

        Słysząc ten niski i basowy ton głosu, czując ciepły oddech przy swoim uchu, oraz wzdrygając się na same słowa, blondyn wydarł się na całą stołówkę i upuścił widelec w talerz. Wszyscy świadkowie tego zachowania nagle się poruszyli roześmiali chórem, by zaraz wrócić do swojego stonowanego stanu. Dżdżownice... mało kto wiedział że to słabość asa Kaijou. Nienawidził ich. Tak bardzo brzydził się tych robali, że słysząc coś takiego, miotało nim na boki. I tylko jedna osoba zawsze lubiła go wkręcać w ten sposób.

One more time! [ AoKise ]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora