- Jestem pijany – oznajmił Kuroko przez telefon, ze spokojem tak przemożnym i głębokim, że Kagami zastanawiał się, czy nie wziąć tego anonsu za żart. – Niedługo będę w domu.
I tu dawny numer dziesięć musiał się zastanowić, co ma z tym faktem począć.
Jego chłopak w stanie nietrzeźwym wydawał się niezmieniony, ale pozory mogły mylić i Taiga, który nigdy przedtem nie oglądał Kuroko pijanego, jął się z skrytości ducha gotować się na nietuzinkowe zwroty akcji.
Na zmianę zachowania o sto osiemdziesiąt stopni. A przeciwieństwo kompletnego, nienaruszonego spokoju jest jedno.
Tudzież na to, że wszystko, czego wrodzone zahamowania dotąd nie pozwoliły wypowiedzieć, może tegoż wieczora zostać choćby i wykrzyczane.
Uwzględniał nawet, że mogą dziać się rzeczy, jakie zwykle dzieją się w filmach – także tych wyświetlanych po dobranocce – czy książkach.
Był atoli twardym zawodnikiem, zatem - równie nieustraszony, co ciekawy - stawił się u wejścia do wspólnego lokum. Stojąc tak na czatach, słyszał przez pewien czas kroki – to, że słyszał Zawodnika Widmo, było już dla niego wymowne, aż uśmiechnął się z rozbawieniem pod nosem. Czuł, iż coś się święci i może być ciekawe.
Za drzwiami Kuroko sennie opadł na odgradzające go od mieszkania drzwi.
Do uszu stojącego w środku mężczyzny doszło to w formie cichego puknięcia. Bez zwłoki otworzył i rozejrzał się uważnie po korytarzu, pustym, przynajmniej z pozoru.
- Tu jestem – zabrzmiało za jego plecami.
Odwrócił się szybko, w samą porę, by złapać Tetsuyę, kompletnie ściętego z nóg.
Tetsuya na niego leci? I to tak ostentacyjnie?
I chyba tylko to się zmieniło, bo że członek Pokolenia Cudów jakimś – zaiste – cudem zapadł na stojąco w sen, raczej nie należało wiele od niego oczekiwać.
Taiga więc westchnął z lekkim rozczarowaniem, taszcząc nieprzytomnego na futon.
Szkoda.
A/N
Ni, ja nie umiem. Ale spróbowanie nie zabija.