Rozdział 1 - Spokojne życie

191 22 2
                                    


•Will

Powoli otworzyłem oczy. Nade mną zobaczyłem biały baldachim. Obróciłem głowę i ujrzałem spokojną twarz śpiącej Mabel. Ostrożnie założyłem kosmyk jej kasztanowych za ucho. Jak zwykle jej łagodny uśmiech rozgrzał moje serce. Wstałem i za pomocą zaklęcia ubrałem się w niebieski sweter i czarne spodnie. Po cichu, żeby nie obudzić dziewczyny, zszedłem do kuchni. Służba jeszcze spała. Dopiero świtało jednak widać nie tylko ja postanowiłem zrobić żonie śniadanie do łóżka. W kuchni był też Dipper.

- Witam.

Obrócił się w moją stronę i zobaczyłem noże otoczone błękitnym obłokiem, tnące pomidory na równe plastry. Chłopak miał na sobie zwykłą ciemną bluzkę i spodnie. Odkąd na moją prośbę Mabel zrobiła sobie przerwę od występów w "Namiocie telepatii" taki ubiór był u niego coraz częstszy. Oczy lśniły mu lekko błękitnym blaskiem blaskiem.

- Witaj Will. Jak się spało?

- Dobrze. Robisz śniadanie dla Pacyfiki?

- Tak. Dziewczyny po obiedzie idą na zakupy. Co powiesz na mały trening.

- Chętnie, ale będziesz uważać?

- Aż tak się mnie boisz? Gotów jestem parsknąć śmiechem.

- Chciałbym to zobaczyć.

Podszedłem do blatu i wstawiłem wodę na herbatę. Pozwoliłem myślą swobodnie płynąć. Z jakiegoś powodu wróciły do mnie wspomnienia z młodości.

***************************

Powoli wykopałem się spod kołdry. Wokół było dziwnie żółto... To przecież pokój Billa.

- Wreszcie wstałeś.

Mój 10 letni(w ludzkich latach) brat bliźniak stał w drzwiach garderoby i przed lustrem przymierzał na zmianę dwie koszulę. W końcu wybrał jedną i rzucił mi zirytowane spojrzenie.

- Czy ty naprawdę musisz przychodzić tu zawsze jak jest burza!

- P-p-przepraszam!

Złotooki Demon tylko się uśmiechnął złośliwie i pstryknął palcami. Nad moją głową utworzyła się ciemną chmura. Gdy zagrzmiało czym prędzej schowałem się pod gruby koc.

- Nie bądź beksą Will!

Na korytarzu rozbrzmiał cichy dzwonek. Chmura zniknęła.

- Idź do swojego pokoju i się ubierz. Tata nie lubi, jak się spóźniamy.

- J-już n-nie będę tu przychodzić... Obiecuje. Więc nie gniewaj się na mnie...

Usiadł obok i mnie przytulił.

- Dobra. Ten jeden raz możesz jeszcze przyjść, skoro aż tak się boisz. Ale to ma być ostatni raz!

***************************

I tak było przez następne kilka lat...

- Will. Od pięciu minut patrzysz się na ten czajnik, może wreszcie zalejesz herbatę?

Otrząsnąłem się. Faktycznie, woda się już gotowała. Wyłączyłem kuchenkę i nalałem wrzątku do szklanek.

- O czym tak myślałeś?

- Co? A, nic. Poprostu jedno głupie wspomnienie z dzieciństwa.

Postawił obok mnie tackę z sałatką i świeżymi bułkami.

- Widzimy się potem.

- Narazie.

Ruszyłem korytarzami spowrotem do naszej sypialni. Cicho otworzyłem drzwi i podszedłem do łóżka. Leżała tak jak ją zostawiłem, spokojna i uśmiechnięta. Miała w sobie coś, czego nie miała żadna z wyperfumowanych laleczek, z którymi próbował mnie zeswatać ojciec. Lekko zadrżałem na to nieprzyjemne wspomnienie. Nie wiem co sprawia, że tak się czuję. Czy to ten blask w oczach, niewinnie brzmiący śmiech, niesamowity charakter, czy uśmiech, którym zdobyła moje serce, gdy ją pierwszy raz ujrzałem? Odłożyłem tackę na szafkę i podszedłem do Mabel. Lekko pocałowałem ją najpierw w policzek, a potem w usta. Oddała pocałunek i wplotła mi rękę we włosy. Niechętnie przerwałem pocałunek.

- Witaj Gwiazdeczko.

- Hahaha. Nie ten brat, nie ta "Gwiazdeczka". Jak chcesz możemy tu trochę posiedzieć i wymyślić mi jakiś pseudonim.

- Chętnie, ale czy nie umówiłaś się przypadkiem z Pacyfiką na zakupy?

- Do naszego wyjścia nadal jest trochę czasu.

Mimo uwodzicielskiego tonu wstała odsuwając kołdrę dalej. Miała na sobie jedną z moich ciemno niebieskich koszul. Tylko ją. Ruszyła w kierunku szafy.

- Mabel.

- Tak kochanie?

- Dlaczego masz na sobie moją koszulę?

- Wczoraj nie miałeś nic przeciwko.

- Mabel! Prosiłem, żebyś nie robiła sobie z nich piżamy!

- Kocham jak próbujesz się gniewać. Jesteś uroczy!

- Wcale nie!

Po jej minie wnosze, że jestem czerwony jak burak.

- Och! Zrobiłeś mi śniadanie? Jesteś kochany!

Podbiegła do mnie i pocałowała mnie przelotnie w usta. Nie miałem jakoś odwagi powiedzieć jej, że to Dipper. Jutro mu się odwdzięczę. Mabel zabrała śniadanie na łóżko a ja w tym czasie położyłem się obok z książką. Sam śniadanie zjem później. Jej głód daje o sobie znać co kilka godzin, tym samym torturując nas widokiem ciasta czekoladowego z truskawkami, lodów waniliowych i tym podobnych smakołyków. W efekcie spiżarnia musi być uzupełniana co dziennie.

- Wiem o czym myślisz. Dla twojej informacji jecie tyle samo co ja!

- Jak?

- Takie spojrzenie masz tylko kiedy myślisz o jedzeniu, albo o...

- M-mabel!

- Wstydzisz się przed własną żoną?

O nie. Nie będę jedynym kto spali dzisiaj buraka. Szybciej niż zdążyła zareagować podniosłem się i lekko dotknałem wargami jej szyi pod lewym uchem. Dziewczyna jęknęła lekko, po czym zrobiła się czerwona.

- Prosiłam, żebyś tak nie robił!

Ona ma na mnie zły wpływ. Ale jakoś mi się to podoba.

- W-wczoraj nie miałaś nic przeciwko, poza tym wstydzisz się przed własnym mężem?

Nie wiem jak by się to skończyło gdyby nie Pacyfika.

- Mabel, wstałaś?

- Tak. Już idę.- Po czym dodała szeptem.- A z tobą policze się później.

Wstała i ruszyła do drzwi, na odchodnym rzucając we mnie poduszką za pomocą mocy.

***************************

Oto już za nami pierwszy rozdział. Mam nadzieję że się wam podobało.

Tym rozdziałem rozpoczynam krótki maraton. Miał on się pojawić jutro, ale dawno nic nie wrzucałem, więc macie.

Miłego dnia, lub nocy★

Rodzina CipherTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang