Rozdział 4 - Nieodpowiedni moment

143 22 5
                                    


•Will

Przekroczyłem portal i znalazłem się pod pałacem Victora. Ostatni raz spojrzałem za siebie, zanim zamknąłem przejście. Mabel nadal spała. Mam nadzieję, że zdąże wrócić zanim wstanie. Jednak musiałem tu przyjść. Jestem mu winny podziękowania. Sam pewnie nigdy bym nie zdołał jej tego powiedzieć.

- Co Ciię tu sprowadza?

Tuż za mną znikąd pojawił się mężczyzna w czarnym skórzanym płaszczu, o gęstej brodzie.

- Y-yy J-ja do V-victora...

Mężczyzna gwałtownie wciągnął powietrze nosem.

- Cuchniiesz tchórzem. Hmmm. Niiech zgadnę, Wiill, mam rację?

- T-tak.

- Miiło mii, jestem Viillemo. Szef ochrony Pana Viictora.

Mężczyzna uśmiechnął się, szczerząc długie, białe zęby. To dziwne, podwładni rzadko mówili do dziadka w ten sposób. Zwykle mówili po imieniu, chyba że w pobliżu był, Ugh, "On".

- Paniie Wiill, może Pan wejść. Szef jeszcze niie wyszedł na spotkaniie, wiiem bo przejście otwiiera zawsze przed domem. Jeżelii zaspał niikt go niie obudzii, do jego gabiinetu wchodzii tylko... Yghh. Zresztą, Pan sam siię może przekona. Dowiidz...

Szarpnął ostro głową. Nastraszyłeś się i zniknął w obłoku czarnej mgły.

Zdziwiony ruszyłem do rezydencji. Drzwi same się otworzyły, gdy podszedłem bliżej. Gdzie teraz... gabinet był chyba w południowym skrzydle. Już miałem ruszyć w tamtą stronę, gdy przypomniałem sobie jak kiedyś błądziłem bo zdałem się na pamięć.

- Prowadź! Gabinet Victora!

Na podłodze przede mną pojawił się czerwony dywan prowadzący w głąb korytarza. Dobrze ze to zaklęcie nadal działa. Przeszedłem nim aż na siódme piętro, gdzie stanąłem przed dębowymi drzwiami. Chyba już wstał prawda? Lekko zapukałem. Cisza... Nacisnąłem klamkę. Drzwi były otwarte... wszedłem do środka. Gust dziadka nie zmienił się od lat. Pokój wyglądał tak samo jak kiedyś. To samo biurko, to samo łóżko, ta sama kanapa...

...Na której ktoś leżał. Chwilę się wahałem po czym podszedłem bliżej. Z głową na oparciu leżał Victor w cylindrze na twarzy. Obejmował różowo-włosą dziewczynę wtuloną w jego ramię, ręką przytrzymując zsuwający się z jej nagich pleców koc. Dziewczyna lekko się uniosła i ściągnęła mu cylinder.

- Witam Panie Cipher...

- Witam panno A...

Victor otworzył oczy i spojrzał ponad głową dziewczyny, prosto na mnie.

- W-will?!

Demon poderwał się, ale zapomniał o leżącej na nim dziewczynie. Oboje spadli z kanapy, prosto na podłogę. Taktycznie się wycofałem na korytarz. Szybko. Po chwili wyszła z niego  różowo-włosa pokojówka, ta sama, która zszywała Victora po ataku. Rzuciła mi spojrzenie mówiące "Na cholerę tu przylazłeś?".

- Wejdź Will.

Ponownie wszedłem do pokoju. Victor siedział przy biurku, czerwony jak burak.

- Will, czy mógłbym cię prosić, żebyś to co tu dzisiaj widziałeś zachował dla siebie?

- Pewnie, nie miałem zamiaru tego rozpowiadać.

- T-to nie tak,... znaczy wiesz, my nie,... znaczy nic...

Stary Demon był naprawdę zakłopotany.

- Hahaha... Czy ja też tak się tłumacze?

- Może trochę. Hahaha. A co cię tu sprowadza?

- Chciałem podziękować. Za to, że powiedziałeś Mabel o ... Wiesz.

- Nawet nie żartuj. Tu nie ma za co dziękować.

- A powiedz, czy ... Ten Villemo...

- Poznałeś go?

- Tak. Czy on jest... wilkołakiem?

- Nie, sam dobrze wiesz, że wilkołaki wyginęły. Ale jest czymś podobnym. Lepiej z nim nie zadzierać. Nawet wampir który jest jego panem czuję do niego respekt.

- Mówił że mam cię obudzić, bo spóźnisz się na spotkanie.

Uśmiech znikł z jego ust. Zaklęciem przywołał stojący na kominku zegar.

- Szlag. Wybacz, ale faktycznie, za kilka minut muszę być w siedzibie Rady.

- Rozumiem.

Victor odprowadził mnie do bramy wejściowej, gdzie każdy z nas rozszedł się w swoją stronę. Na szczęście Mabel nadal śpi...

***************************

Wróciłem! Ktoś tęsknił? Wiem że nie, ale możecie trochę pościemniać.

Wiem, że trochę krótko, ale niestety cały akt będzie raczej krótki.

Jak wam mijają wakacje?

Do następnego razu.

Miłego dnia, lub nocy★

Rodzina CipherМесто, где живут истории. Откройте их для себя