three kisses

1.3K 261 11
                                    

(nie)drogi Jasonie,

   Ten dzień pewnie również pamiętasz. To był dzień, w którym podjęliśmy cichą decyzję. Coś sobie obiecaliśmy, a naszą skórę ubrudził tusz.

   To było spontaniczne. Szliśmy późnym wieczorem ulicą i minęliśmy ten stary, bankrutujący salon tatuażu.

- Zrobimy sobie tatuaż? - zapytałeś wtedy, a w twoich oczach tańczyły jasne ogniki.

Parsknęłam śmiechem.

- Mamy po siedemnaście lat i brak zgody rodziców.

Uśmiechnąłeś się krzywo.

- Tam - wskazałeś mały, neonowy budynek. - Pracuje brat Ricka.

   To było coś prostego. Symbol Słońca i Księżyca, na prawym boku. Nie bolało, bo myślałam wtedy o twoich oczach i naszych złączonych dłoniach.

   To było coś niezobowiązującego. Przecież słońce mogłoby istnieć bez księżyca. Nalegałam, żebyś ty wziął słońce. Ty zawsze dla wszystkich byłeś słońcem, latem, dniem, wszystkim, co miłe i ciepłe. To ja byłam nocą, ciemnością i chłodem... Wygrałeś. Właśnie tak zostałam Twoim słońcem.

   Ale to ty byłeś słońcem, które niektórych ogrzewało, a niektórych raziło w oczy.

   To ty byłeś słońcem, które oddawało mi światło, bo nie miałam własnego.

   To ty byłeś słońcem, które powoli się wykańczało, oddając innym swoje ciepło.

   Ale gdyby nie było księżyca, słońce by się przegrzało. A gdyby nie było słońca, księżyc byłby zimny.

   Obiecywałeś „na zawsze”, a jednak twoje słoneczko zostało same. Wygasło i spadło. Jak każda inna gwiazdka.

Sydney

a/n: czuję, że nie przekazałam tego, czego chciałam, ale tak wyszło.

Sydney S. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz