last kiss

950 199 19
                                    

   Pochylasz się i jesteś już tak blisko, że kręci mi się w głowie. Nie spuszczasz wzroku z moich oczu. A później z moich ust. I znowu oczu. Nie wiem już, co jest dobre, a co złe. Mimo to patrzę na ciebie najpewniej na świecie i wtedy mnie całujesz. Ten pierwszy raz. A kiedy całowałeś mnie po raz ostatni, przecież nie wiedziałeś, że to już koniec.

*

Drogi Jasonie,

   Siedzę właśnie przy oknie. Tutaj okna są zazwyczaj duże, zwłaszcza jeśli są tak wysoko. A nasze mieszkanie jest wysoko. Tak czy tak, siedzę właśnie przy moim dużym oknie, z dobrym widokiem na Sydney. Co prawda, nie na centrum, ale zawsze coś. Tutaj światła nigdy gasną, bo Sydney nigdy nie śpi. Przypomina mi się „Gwiaździsta noc" van Gogha. Chyba właśnie zrozumiałam ideę tego obrazu.

   Mam wspaniałą współlokatorkę. Joanne Kaminsky zatrzymała się w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku i dużo podróżuje. I śmiesznie mówi. Ma wspaniałe historie i chciałabym Ci je opowiedzieć. Z Joanne Kaminsky nie da się nudzić.

   Niedługo zaczynam studia. Idę na psychologię, choć, według mojej mamy, to gówno nie kierunek. Ale csii, przecież ona nic nie wie. Będę pracować z dziećmi, tak myślę. Nastolatkowie łatwo się gubią, a nikt nie chce ich odnaleźć.

   No i pracuję. Pracuję, choć mam dużo oszczędności (pamiętasz mój słoik „na podróże"? ). Praca bardzo mi pomaga. Czuję, że robię wszystko, co w mojej mocy. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, może w przyszłym roku będę w Europie. Nie powiem Ci gdzie, bo poszedłbyś za mną na koniec świata. Świat kończy się tam, gdzie kończy się miłość, wiesz, Jason?

   Oczywiście nie utrzymuję kontaktu z nikim z Ohio, oprócz Ciebie, rzecz jasna. Ale na razie jest to tylko monolog. Monolog, który chyba mi pomógł. Naprawdę czuję się dużo lepiej, choć może to nie sprawka tych listów. W końcu jestem zupełnie samodzielna i odpowiedzialna za swoje życie. Jeśli coś spieprzę, będzie to tylko moja wina.

   Kiedy Cię poznałam (a wtedy oboje byliśmy jeszcze zbyt młodzi), nie myślałam, jak to się skończy. O ironio, ja nigdy nie przewidywałam żadnego końca. Nigdy nie nazwałabym Cię po prostu „byłym". Dorastaliśmy razem, razem popełniliśmy błędy (czy ten jeden był w ogóle błędem?) i tak mocno na siebie wpłynęliśmy, że nawet dzisiaj Sydney nie może istnieć bez Jasona.

   Martwię się o świat. Tak bardzo źle się dzieje, naprawdę się martwię. Czy to źle, że tak czy tak myślę o Tobie? Czy gdybym myślała o tym, jaki świat jest zły, zamiast myśleć o Tobie, cokolwiek by się zmieniło? Martwię się tak bardzo, ale jestem równie pewna, że to już ostatni list. Może i nie przekazałam wszystkiego (nasza historia to nie jakieś durne trzynaście listów), ale więcej już nie potrzebuję. Z otwartymi ramionami czekam na przyszłość.

   Świata w niektórych domach już gasną. Ludzie szykują się do spania, by jutro znów wstać. Wszystko toczy się dalej, jakby zupełnie nic się nie wydarzyło. Tak, jak pisałam na początku, boję się ognia, więc nie pal tych listów. Dlaczego w ogóle miałyby zniknąć? Może ktoś je kiedyś przeczyta i pomyśli, że to naprawdę ładna historia naprawdę ładnej miłości. Ktokolwiek to teraz czyta, każda historia jest naprawdę ładna. A Ty, Jay, zapakuj listy i wrzuć je do Jeziora. Nawet jeżeli ono nie ma dna.

Tam, gdzie Bóg zamyka drzwi, otwiera okno.

Kocham Cię, Jason

Twoja (kochająca, tęskniąca) Sydney


a/n: ostatni list Sydney, ale nie ostatni rozdział xx

Sydney S. ✓Where stories live. Discover now