five kisses

1.1K 225 13
                                    

(nie)drogi Jasonie, 

   To było nasze jezioro. Zwykłe, małe i brudne jezioro gdzieś na obrzeżach Youngstown. Do dziś nie rozumiem, dlaczego tak bardzo je lubiliśmy. Może dlatego, że Ohio nie jest stanem z powalającą ilością zbiorników wodnych, oprócz wychwalanego Erie, do którego mieliśmy spory kawałek drogi? A może dlatego, że było prywatne i ogrodzone, a my, jako kapryśni nastolatkowie, kochaliśmy wszystko, co niedozwolone, zakazane i złe? Albo dlatego, że było tak samotne i puste, a ja kochałam wszystko, co zepsute i niekompletne. Tak się zastanawiam, czy Ty też byłeś zepsuty, niekompletny i skrzywdzony? 

   Znaleźliśmy je, zarośnięte, podczas jednej z naszych małych wypraw. Tych, kiedy pakowaliśmy plecaki i znikaliśmy na jeden, później dwa dni. Nie żałuję ani jednej z tych wycieczek, bo dzięki nim mam teraz mnóstwo zdjęć i wspaniałych wspomnień, ty też? Pamiętam, jak szliśmy polną, wiejską drogą, było wtedy bardzo gorąco. Gdzieś na uboczu, wśród przerzedzonego wycinką lasu - kawałek zepsutej, pogiętej siatki i mnóstwo krzaków. Weszliśmy tam z czystej ciekawości, z adrenaliną buzującą w żyłach.

- Jay - szepnęłam w niedowierzaniu, stojąc po drugiej stronie, kiedy ty siłowałeś się z ogrodzeniem. 

   Po chwili stanąłeś obok mnie, w gęstej trawie, przeplecionej kwiatami późnego lata, i znów splotłeś nasze palce. 

- Syd - uśmiechnąłeś się tym swoim krzywym uśmieszkiem, który zwiastował tylko i wyłącznie niebezpieczeństwo. 

   Jeszcze raz omiotłam wzrokiem zarośnięte jeziorko (bo nie było zbyt dużych rozmiarów) i małą, drewnianą chatkę obok. O zapadnięte ściany stały oparte zardzewiałe narzędzia do przekopywania ogródka. To musiała być działka jakiegoś samotnego staruszka, który być może zmarł, a to wszystko zostało zupełnie porzucone. Wiedziałam to. Na pewno. 

- Chodź - ruszyłeś w tamtą stronę, wycierając spocone czoło materiałem znoszonej koszulki. 

- Ej, a jak ktoś tam jeszcze jest? - zapytałam, choć tak naprawdę sama w to nie wierzyłam. Nie wiem, dlaczego wtedy tak bardzo się bałam. 

   Spojrzałeś na mnie swoimi niebieskimi oczami małego szczeniaczka, czekoladowe włosy opadły ci na czoło, a potem, jakby tego jeszcze brakowało, przygryzłeś dolną wargę, ukazując prawie niewidoczną przerwę między przednimi zębami. Ugh, byłeś cholernym, małym słodziakiem. 

   Mimo strasznego upału, nie wykąpaliśmy się tam, a ty nie namawiałeś. Zamoczyliśmy stopy w zimnej wodzie i obmyliśmy zmęczone twarze. Potem zajrzeliśmy tylko przez brudne okno do małego domku, ale okazało się zabite od środka tekturą. Wyciągnąłeś czarny marker, który zawsze mieliśmy przy sobie, by zostawiać ślady w najciekawszych, odkrytych miejscach. Napisałeś:

„Jay i Syd tu byli"

Tęskniąca Sydney

Sydney S. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz