-37-

943 80 16
                                    

Dotarłyśmy do naszego apartamentu. Wjechałyśmy na ostatnie piętro. Tak się cieszyłam, że za chwilę będę w naszym mieszkaniu.

Zapukałam do drzwi, czekając aż Marcin nam otworzy.
Nasza elektroniczna karta poleciała gdzieś z całą resztą moich dokumentów z tornadem.
Aga zadzwoniła jeszcze raz. I tym razem nic... Nie miałyśmy numeru do naszego przyjaciela. Postanowiłyśmy odwiedzić moich rodziców.

Super... W garażu samochód i ścigacz, a my musimy jechać autobusem, bo nie mamy kluczyków.

Po kilku minutach dojechałyśmy na przystanek z którego odjeżdżał PKS. Poczekałyśmy chwilę i już mogłyśmy jechać prosto do wsi w której się wychowywałam.

Po drodzę spotkały nas dobrze mi znane korki, więc zanim dojechałyśmy na miejsce minęła godzina. Kiedy już wysiadłyśmy, zobaczyłam, że trochę się zmieniło od czasu kiedy ostatni raz tu byłam. Złapałam swoją żonę za rękę i ruszyłyśmy w kierunku domu rodziców.

- O Boże... Kochanie patrz!- powiedziała Aga, ściskając mnie mocniej za rękę.

Spojrzałam tam gdzie mi nakazała. Na drodzę leżał przejechany kotek. Miał otwarte niebieskie oczy, a z pyska ciekła mu krew. Było widać, że został świeżo rozjechany.

- Nie patrz na to- rozkazałam.

Doszłyśmy pod właściwy adres. Spostrzegłam, że rodzice założyli sobie domofon.
Wcisnęłam właściwy przycisk i usłyszałam "drrryy drrryy".

- Słucham?- melodyjny głos mojej mamy sprawił, że poczułam w sobie nadmiar energii, a na twarzy pojawił się banan.

- Witam!- krzyknęłam zbyt bardzo podekscytowanym głosem. Odchrząknęłam i zmieniłam głos na niższy.- Proszę otworzyć, policja. Mamy nakaz rewizji.

- Ale o co chodzi?- zapytała wystraszona.

- O substancje odurzające, które znaleźliśmy u pani męża w pracy, i prawdopodobnie zaczerpuje je z domu- powiedziała Aga również innym głosem.

Ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
Usłyszałam dźwięk otwierającej się furtki. Popchnęłam ją i weszłyśmy. Zobaczyłam, że mama otwiera drzwi. Kiedy mnie zobaczyła, jej oczy powiększyły się do kosmicznych rozmiarów, a po chwili przepełniły się łzami.

- Tak za wami tęskniłam dziewczynki!- podbiegła do nas i przytuliła mocno. Nie mogła przestać szlochać.- Kochanie nie odbierałaś telefonu. Myślałam, że coś się stało.

- Ho ho! Stało się!- uwolniłam się z jej objęć.- Tornado nam porwało samochód. Wyobrażasz to sobie?

- Coś takiego!- wykrzywiła twarz w grymas niedowierzania i zdziwienia.- Chodźcie. Opowiecie mi wszystko.

W domu nic się nie zmieniło, z wyjątkiem nowej kuchni. Przeszłyśmy na taras, a mama poszła zrobić nam coś do picia. Wzięłam głeboki oddech. Powietrze, którym oddychałam od dzieciństwa, znowu wypełniło moje płuca po brzegi. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum topoli umieszczonych na zachodniej stronie ogrodzenia.

- Idziemy się ruchać?- na to pytanie od razu moje mięśnie się zacisnęły, przez co usiadłam i otworzyłam oczy natychmiastowo.- Hahah nie pamiętasz?!?- przejechała nogą po mojej łydce, zmierzając wyżej na udo.

- Oczywiście, że pamiętam gwiazdeczko.

- Aga ty słodzisz?- zapytała wchodząca mama.

-Yyy tak- odpowiedziała moja żona, zabierając nogę.

- Mamo! Masz numer do Marcina?

- Kurwa!- usłyszłyśmy głos mojego taty.- Rozjechałem jakiegoś kota i musiałem opony czyścić- dotarł na taras i stanął jak wryty.

- Cześć tato. Czyli już wiemy kto przejechał tego biednego kotka.

Przywitałyśmy się. Zadzwoniłam do Marcina. Okazało się, że wróci dopiero późnym wieczorem. Siedzieliśmy więc i rozmawialiśmy o naszych przygodach jakie napotkały nas podczas szalonego tripu po USA. Kiedy opowiadałam o zabijaniu krowy z tak wielką empatią i czułością, to mój tata niemal udusił się podczas śmiechu. Mama zaproponowała, że nas odwiezie...

- Co?- spojrzałam na nią z rozdziawioną gębą i zmarszczonymi oczami.- Co zrobisz?

- Uwaga, uwaga...- powtarzała, grzebiąc w portfelu. Nagle wyciągnęła chyba jakąś karte bankomatową czy coś.- Tadam! Mam prawo jazdy!

- Wow! Za którym razem?- ucieszyła się Aga.

- Za szóstym. Jak szatan.

Zaśmiałam się, a po chwili nadeszła cisza.

- Żartowałam! Za pierwszym!

- To gratuluję- wstałam, aby ją uściskać.

                            ...

Nadszedł zmrok i zrobiło się zimno. Rodzice poszli do domu, a my chciałyśmy zostać, więc dali nam koc i poszli.
Siedziałam wtulona w Agę, oglądając bezchmurne niebo, na którym były gwiazdy. Cieszyłam się, że mogę trzymać swoją wyjątkową gwiazdkę przy sobie.

Mama wyszła na taras, zawiadomić nas, że Marcin zadzwonił i możemy już jechać. Usiadłam na siedzeniu pasażera, zapinając pasy. Nie wiedziałam jak jeździ moja mama, a z racji tego, że była początkującym kierowcą, bałam się trochę. Aga usiadła z tyłu i... również zapięła pasy, co jest naprawdę dziwne w jej wykonaniu.

Ruszyliśmy. Muszę powiedzieć, że jazda nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia. Była bezpieczna i płynna. Mama jeździła bardzo spokojnie i powoli, nie spiesząc się i przestrzegając przepisów. Z tego wszystkiego poczułam się senna i prawie odpłynęłam, kiedy zamknęły mi się powieki.

- Już jesteśmy- odezwała się nagle moja matka.

Otworzyłam oczy i zrozumiałam, że rzeczywiście zasnełam. Podziękowałyśmy jej i ruszyłyśmy do apartamentu, łapiąc się za ręce. Zadzwoniłyśmy domofonem. Nasz przyjaciel nawet nie odebrał, tylko od razu nam otworzył. Gdy winda wjechała na ostatnie piętro bardzo się ucieszyłam. Zapukałyśmy do drzwi i wtedy Marcin ukazał się zza ich drewnianej struktury. Na pierwszy rzut oka go nie poznałyśmy. Wyglądał zupełnie jak nie on. Zapuścił sobie brodę. Wyglądał całkiem przyzwoicie, jednak moja żona miała inne zdanie na ten temat i uważała, że wygląda w niej okropnie i staro.

Posiedzieliśmy chwilę. Marcin przyznał się, że nie ma gdzie mieszkać. Pozwoliłyśmy mu zostać u nas na jedną noc, gdyż byłyśmy bardzo zmęczone i nie wiedziałyśmy jak mu w tym momencie pomóc. Wzięłyśmy prysznic i poszłyśmy się położyć do naszej sypialni.

- Nareszcie w łóżku- wyszeptała Aga, przytulając się do mnie od tyłu i przytykając polik do mojego policzka.

Położyłam dłoń na jej ręce, która znajdowała się na moim brzuchu i potarłam ją pare razy kciukiem.

- Kocham cię- zamknęłam oczy i zasnełam tak jak Aga.

                            ***
                 ________________

Halo, halo... Przepraszam bardzo, ale przez ten czas kiedy nie pisałam, straciłam wszelkie zdolności pisarskie i ogólnie nic mi się nie chcę xD

Podróż na Haju, prosto do Raju ❷✔ LessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz