Rozdział 2

3K 150 55
                                    

||♪Hiroyuki Sawano - So Ist Es Immer♪ ||

            Wieczór, jak zwykle, minął niezwykle szybko.

            Minato Namikaze wrócił późno do domu, nie załapując się na obiad w pierwszym terminie — dlatego zjadł później, będąc otoczonym swoją żoną i córką.

            Syn w tym czasie brał prysznic, oczyszczając swoje czarne — będące wybrykiem genetyki — włosy z dzisiejszego kurzu i potu. Gdy po ubraniu się w piżamkę zszedł do kuchni, by napić się wody, nie krył swojego zdziwienia widokiem ojca — sądził, że ten dzisiaj już zarwie nockę.

            — Jak w pracy? — spytał, siadając przy stole i poprawiając swoje mokre włosy, by nie nachodziły mu na czoło.

            — Średnio. — Hokage dłubał pałeczkami z makaronie. — Nie dość, że dużo słabych, przygnębiających papierków do wypełnienia, to jeszcze przyszedł taki jeden markotny genin i...

            Naruto trzasnął lodówką.

            — Tato... — przygryzł wargę ze zirytowaniem i rozbawieniem. — Wspomnisz o tym jeszcze raz to...

            — Mnie udusisz, rozumiem — odparł, przegryzając śmiech ramenem. Nachylił się tak, by wprost do uszu jego młodszego dziecka dotarły jego słowa: — Pamiętaj, Harumi, nie bierz z brata przykładu, w przyszłości bardzo prawdopodobnie będzie najbardziej irytującym shinobi w wiosce.

            Naruto przewrócił oczami, udając zirytowanie — tak naprawdę wiedział, że jego ojciec robi sobie tylko żarty i tak naprawdę jego słowa mu w ogóle nie przeszkadzały.

            — Wiem, tato — ściszyła również głos Harumi, dołączając do gierki ojca — ale nie sądzisz, że myślisz zbyt optymistycznie?

            Minato posłał jej lekko zdziwione spojrzenie.

            — Naprawdę? Tylko w wiosce? Myślę, że raczej na całym świecie.

            Wspólny krótki śmiech rodziców wypełnił kuchnio-jadalnie.

            Później nie wydarzyło się nic wielkiego przez dłuższy czas. Naruto z zafascynowaniem pochłaniał kolejne strony książki, którą czytał już od paru dni wieczorami, gdy tylko jeszcze nie był zbyt zmęczony, a litery nie zlewały mu się w jedno.

            Jednak gdy oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, wstał z wygodnego fotelu, w którym wręcz się topił, będąc okrytym kocem, odłożył książkę, wkładając zakładkę pomiędzy strony z wyżłobionymi na nich słowami:

            Myliło mi się to, co czuję, z tym, co myślałam, że czuję.

            Książka znalazła się pomiędzy kolejnymi tomami: między tym, co już zdążył przeczytać a tym, co jeszcze na swoją kolej czekało.

            Gdy wszedł po schodach, nie wiedząc nawet dokąd zmierzają jego myśli, zatrzymał go znajomy stanowczy, jednakże przepełniony troską, głos, który rozszedł się po pomieszczeniu, obijając się w powietrzu tak, że aż dotarł do jego uszu, które już miały dość ciągłych głosów i rozmów. Tych samych, co chciały już pójść spać i odpocząć.

            — Naruto, możesz na chwilę. — Niby to spytał, niby to nie, Minato.

            Jego syn zatrzymał mechaniczną czynność otwierania drzwi — nie wiedział nawet, kiedy do nich dotarł. Odwrócił się w kierunku rodzica i pokiwał głową w milczeniu.

Upadek ||Naruto||Where stories live. Discover now