Dziwność w Logice? [Rozdział 6]

45 11 6
                                    

Powoli zbliżał się już 24 grudnia, czyli wigilia Bożego Narodzenia. Chyba większość ludzkości kochała ten czas, francuzi mają na jego punkcie bzika. Dekoracje w sklepach i na ulicach wiszą już od miesiąca. Wszyscy są dla siebie mili, pomocni... W sklepach rozbrzmiewa już świąteczna muzyka. Last Christmas, I'm driving home for Christmas,...to klasyki! Miło chodzić po zaśnieżonych ulicach Paryża uśmiechając się do ludzi, a oni chętnie odpowiadają tym samym. Nie ma nic bardziej świątecznego niż... uśmiech. Oczywiście, powinien nam towarzyszyć nie tylko od święta. Śmiej się jak najwięcej i szukaj małych powodów do radości! Na początku grudnia kupiłam Maximowi kalendarz adwentowy. Jak się pewnie domyślacie chciał zjeść wszystkie czekoladki od razu, a wytłumaczenie mu wszystkiego trwało. Zwłaszcza kiedy tłumaczy się coś 2-latkowi. Na końcu pokiwał główkę, że rozumie i wydał swój okrzyk: "BRUM! BRUM!". W kuchni unosił się zapach pierniczków i mandarynek! Kocham ten owoc! Jego zapach sam wprowadza mnie w świąteczną atmosferę. W salonie, który był połączony z kuchnią, stała przeogromna żywa choinka. Mieliśmy wiele frajdy kiedy całą rodziną z Laurentem ją dekorowaliśmy, najlepszy był moment kiedy choinka praktycznie spadła na Laurenta. Nie mogliśmy się powstrzymać i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. W każdym pokoju wisiały lampki, które wprowadzały nas jeszcze bardziej w świąteczny nastrój. Wieczorami włączaliśmy jakiś świąteczny rodzinny film i wspólnie oglądaliśmy, kilka razy (no może trochę więcej) przyszła do nas Cheryl i sama wpadała w nałóg świątecznego nastroju. Na świątecznych zakupach już byłam. Kupiłam prezenty chyba dla wszystkich... mama, Laurent, Maxime, Cheryl, Ciocia Natalie, mama Cheryl...no tak nie wspomniałam, że w tym roku na wigilię przychodzi do nas rodzina Cher. Te święta będą magiczne. Kiedy skończyłam robić nareszcie porządki w pokoju, mogłam spokojnie usiąść. Wzięłam telefon w dłonie i dosłownie w tym samym momencie dostałam wiadomość na VRD.

Masz nową wiadomość od Boski_Skorpion

Sama nie wiem dlaczego, ale uśmiechnęłam się i jak najszybciej odblokowałam telefon. Muszę chyba podziękować Thylane, gdyby nie ona nigdy nie zaczęłabym z nim pisać. Piszemy ze sobą coś około miesiąca i nigdy nie spodziewałam się, że takie coś może wypalić. Dowiedziałam się, że ma na imię Scorpius i jest w moim wieku. Rozmawialiśmy ze sobą praktycznie codziennie.

BS: Co tam u cb, księżniczko? Zakupy zrobione?

MxR: Oczywiście! Nie wiesz ile musiałam spędzić w tych sklepach...

BS: Niech zgadnę byłaś w... Galerie LaFayette?

MxR: Skąd wiedziałeś!

BS: Ja wiem wszystko skarbie.

MxR: Nie skarbuj mi tutaj!

- Co robisz? - nie zauważyłam kiedy do mojego pokoju weszła mama z ciasteczkami.

- Nic ciekawego. - uśmiechnęłam się i zrobiłam jej trochę miejsca na łóżku, by mogła sobie usiąść. Położyła talerz na moim biurku, po czym usiadła obok mnie. Mój telefon zaczął wibrować. To pewnie Scorpius.... ale sobie wybrał moment. Jakby nie mógł napisać do mnie te 10 minut później!

- Jak ci minął dzień?

- Spokojnie, byłam się przejść na mieście.

- Sama? - spytała patrząc na mnie poważnie.

- Tak. - odparła zmieszana. O co może jej chodzić.

Renesmee. - moja mama wzięła głęboki wdech. Nigdy nie miała problemów z mówieniem, czasami mówiła nawet za dużo. Czyżby coś się stało? A co jeżeli ktoś zachorował!? Albo stał się jakiś wypadek!? Czy coś nam grozi!? Spokojnie... Pomyślałam. Wszystko jest dobrze, nic się nie dzieje...

- Coś się stało? - musiałam zadać to pytanie.

- Nie, nie. - odetchnęłam z ulgą. To najważniejsze. Mój telefon ponownie zaczął buczeć. Nosz kurde. - Jesteś w takim wieku, że może interesują cię już chłopcy... - Nie! Błagam nie! I do tego ten głupi telefon!

- Mamo, słuchaj...

- Nie, Renesmee ty posłuchaj. - czekałam na to co moja rodzicielka teraz powie. - Chodzi mi o to, że jeżeli ktoś ci się podoba to możesz mi to powiedzieć. - Zrobiło mi się tak głupio w tym momencie, że wybuchnęłam śmiechem. Jak zazwyczaj jestem bardzo poważna tak teraz... nie wiem. Jakbym pękła.

- Ma-mo. - zaśmiałam się ponownie. - Gdybym kogoś miała to Obiecuję Ci, że ci powiem. - dalej starając się przestać śmiać, udało wypowiedzieć mi się to zdanie. Po jakimś czasie mam opuściła mój pokój, a ja dosłownie rzuciłam się na telefon. 13 wiadomości.

BS: Będę czarować a nie skarbować.

BS: Ale suchar hehe

BS: Czemu się nie śmiejesz!?

BS: HALO!?

BS: Niech zgadnę... twoja mam weszła do pokoju!

BS: A teraz pewnie nie możesz pisać, bo z nią rozmawiasz!

BS: Ale ja jestem Boski.

BS: W końcu po coś mam ten nick.

BS: Twoja mama wyjdzie za:

BS: 3

BS: 2

BS: 1

BS: Wyszła, a ty teraz rzucasz się na telefon! Zgadłem?

Sprawdziłam godzinę o której wysłał mi te ostatnie wiadomości, czas się zgadzał. Dokładnie wtedy moja mama wyszła z pokoju, dokładnie wtedy wzięłam telefon w dłonie... Albo on jest jakimś wróżbita Maciejem, albo nie wiem. To nie pierwszy raz kiedy coś takiego się przytrafia, że zgaduje co robię i on zawsze ma rację. 

MxR: Skąd ty to wszystko wiesz?

BS: To było po prostu logiczne 😉

Problem w tym, że dla mnie to nie było logiczne. Jak już to dziwne.

—————————

Na zdjęciu Galeria LaFayette podczas świąt.

—————————

Hej! Hej! Hej!
Nowy rozdzialik. Trochę duży przeskok w czasie, ale mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. Co wy sądzicie o Scorpiusie? Jestem ciekawa waszej reakcji. Wiem, że rozdział nie jest za długi... ale myślę, że kolejny będzie trochę dłuższy. Dziękuje za każdy komentarz i gwiazdkę! Naprawdę bardzo mnie to motywuje.

Do następnego ♥

Renesmee

Virus [Zawieszone]Место, где живут истории. Откройте их для себя