Pierwszy... [Rozdział 13]

38 12 14
                                    

Renesmee

- Gdzie jesteśmy? - pytam ściągając kask z głowy.
- W moim ulubionym i tajnym miejscu. - uśmiecha się do mnie tajemniczo. Podaje mu kask, nasze dłonie się dotykają a na moich policzkach automatycznie pokazują się dwa rumieńce. Odsuwam szybko dłoń.
- Nie boisz się, ze komuś je wyjawię? - pytam uśmiechając się do niego. On tylko do mnie mruga i odkłada kask który mu podałam. Dopiero teraz mogę się tak naprawdę rozejrzeć. Jesteśmy na jakieś polanie w lesie, ale o dziwo się nie boje. Jest tutaj pięknie, po środku Polany jest mały strumyk który odbija światło: kwiaty które zaczynaja powoli kwitnąć nie zważając na wczesna porę (22 marca). Nie wiem kiedy zaczynam powoli iść w ta stronę. Przymykam oczy, by nacieszyć się ta chwila, słońcem które ogrzewa moja twarz. Słyszę ptaki które śpiewają pięknym głosem. Ta chwila jest idealna. Już od dawna nie czułam się taka wolna. Zazwyczaj zawsze jak wychodziłam z domu, musiał się znaleźć przynajmniej jeden paparazzi który zaczynał robić mi zdjęcia. Nienawidziłam tego. Ale to było moje życie, pasierbica najbogatszego człowieka... zero prywatności. Ale teraz? Tutaj nikogo nie było. Miałam oczy zamknięte, wchłaniając cała to pozytywna energię do momentu kiedy poczułam dłoń na moim biodrze. Gwałtownie otworzyłam oczy i odsunęłam się, kompletnie zapomniałam, ze jest ze mną Scorpius.
- Przepraszam. - powiedziałam uśmiechając się speszona.
- Nic nie szkodzi. To było fajne tan na ciebie patrzeć. - uśmiechnął się do mnie uroczo. - Wyglądałaś jakbyś latała.
- Tak się czułam. - przyznaje szczerze. Nie mam pojęcia kiedy znaleźliśmy się na środku Polany.
- Rzadko tak się czujesz, prawda? - uśmiecham się smutno.
- Wiesz ciężko tak się czuć, kiedy zawsze się obserwowanym przynajmniej przez jedna osobę. Wszyscy myślą, ze bycie córka bogatego człowieka jest proste. Ma się wszystko czego się zapragnie, nie trzeba się uczyć, bo fortuna rodzinna jest taka wielka, ze nie trzeba będzie pracować. Ale ja taka nie jestem. Lubię się uczyć, chce się rozwijać i nie zawdzięczać wszystkiego Laurent'owi. I tak dużo nam już pomógł. Przygarnął nas, zaopiekował i traktuje jak własna córkę. Dla mnie to jest najważniejsze. - wyznaje patrząc mu prosto w oczy. Właśnie powiedziałam cała prawdę o mnie osobie której nie znam, ale czy naprawdę go nie znam?
- To dlaczego nie mówisz do niego Tato? - nie wiem skąd to wie, ale odpowiadam nie zastanawiając się ani chwili.
- Nie zasługuje na bycie jego córka. - taka była moja opinia. Spojrzałam w jego piękne błękitno- szare oczy. Zatonęła w nich, tak jak czasami statek tonie w oceanie. Ja byłam statkiem, a on oceanem. Jego ręka powoli dotknęła mojego policzka, poczułam przyjemny dreszcz przechodzący po moim ciele. Muszę przyznać, ze gdzieś tam daleko we mnie była ukryta jedna myśl. Marzyłam teraz o pocałunku. Tak ja. Ta wzorowa i cicha uczennica, która chciała tylko się trochę rozerwać... marzyłam o jego pocałunku, o moim pierwszym pocałunku. Nasze twarze powoli się do siebie zbliżały, aż do momentu kiedy nasze usta połączyły się w pocałunku, wyrażającym całe zrozumienie.

————
Cześć!
Dzisiaj mam dla was rozdział Virusa! Jej kto się cieszy?
Podziękujmy mojej nauczycielce od Geografii, która tak zanudzała na lekcji, ze zaczęłam pisać nowy rozdział 😂
Jak myślicie.... jak Renesmee dowie się o tym co stało się Thylane? I gdzie jest Cheryl?
Dajcie znać w komentarzu 💕
Dziękuje was za wszystkie wyświetlenia! Gwiazdki! I komentarze!
Do następnego!
Renesmee.

Ps: chce was również powiadomić, ze biorę udział w konkursie właśnie z ta książka.
Konkurs nazywa się: Złoty Głos i jest organizowany przez xsoyanyx
Zachęcam was do zapoznania się z konkursem i spróbowania waszych sił, tak jak ja. 😊

 😊

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Virus [Zawieszone]Where stories live. Discover now