11

8.5K 689 274
                                    

Hi! Mam nadzieję, że wam się spodoba :D

Harry patrzył na mnie wzrokiem bez żadnego wyrazu. Nic nie mogłem wyczytać z jego oczu. Jego brwi były ściągnięte w dół, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.

Zagryzłem wargę, patrząc na niego zestresowany. Nigdy nie sądziłem, że cisza może być tak bolesna.

Poruszyłem się nie komfortowo na krześle, odkładając sztućce na talerz. Sięgnąłem po szklankę wody, której napiłem się łyka. Ledwo mi to wyszło, przez mocno ściśnięte  gardło.

- Wiesz - chrząknął - Powiedziałbym, że jestem zaskoczony, zdruzgotany -jeździł palcem po kieliszku, co jakiś czas patrząc na mnie. Nie miał już takiej ponurej miny - Jednak z doświadczenia wiem, jak ludzie reagują na różne sytuacje życiowe, problemy - wstał, przesuwając przy tym odrobinę krzesło, zrobił parę kroków i kucnął przede mną. Swoje dłonie usadowił na moim udzie. Pewnie patrząc mi w oczy kontynuował - Ty jednak miałeś szczęście Lou, wiesz dlaczego?

Pokiwałem  na nie. W mojej głowie przetwarzały się wszystkie jego słowa.

- Pokonałeś to skarbie, umiesz odmawiać trunku, wiele razy mi to pokazałeś. Alkohol nie przyciąga cię w żaden sposób. Tak samo jest z narkotykami, jestem tego pewny. Przecież mieszkasz tu tyle czasu, a twoje oczy nadal są tak samo urokliwe jak były -Wszystko mówił szczerze, patrząc wprost w moje oczy.

Pociągnąłem nosem, Harry był stanowczo dla mnie za dobry.

- I wiesz co? Jestem szalenie z ciebie dumny, że odważyłeś się mi o tym powiedzieć. Nie musiałeś, ale to zrobiłeś - wstał i objął moje ciało - Będę czekał, aż zdradzisz mi całą swoją historię Lou.

- D-Dziękuję - wszeptałem, kiedy schowałem głowę w jego klatkę piersiową - Nawet nie wiesz... Ile to dla mnie znaczy - głos mi się załamał w połowie zdania.

- Nie masz za co, taki jest świat i każdy inaczej odreagowuje problemy, mądrością jest to,  by w tym się nie pogubić i nie przepaść.

Teraz wiedziałem, że Harry był aniołem zesłanym z nieba A ja jestem szczęśliwcem, mając go przy sobie.

Poczułem delikatny pocałunek w czubek głowy, który jeszcze bardziej roztopił  moje serce.

~~~~~
- Nie obchodzi mnie to Gemma, możesz to przełożyć na kolejny tydzień - mówił pewnie Harry, chodząc po całej sypialni w tą i we w tą.

Siedziałem na panelach i kończyłem pakować nasze walizki. Były one wręcz wypełnione ciepłymi, jak i trochę letnimi rzeczami. Prawda jest taka, że pogoda w górach zawsze zaskakuje. Nigdy nie można być jej pewnym.

- Jadę z Lou, nie będę tego przekładać przez twoje widzimisię - sfrustrowany zaczął ciągnąć za swoje loki, za co skarciłem go wzrokiem, ale niestety tego nie zauważył.

- Harold, bo zgolę zarost - zagroziłem cicho.

Kochałem jego loczki i wręcz nie mogłem patrzeć jak je sobie wyrywa z głowy.

Spojrzał chwilę na mnie i wyciągnął rękę z ciemnych pasm.

- Nie... To ty raczyłaś nas, a raczej mnie poinformować o kolacji dzień przed konfrontacją rodzin - oburzył się.

Zapiąłem z trudem walizki i wstałem, podszedłem szybko do mojego męża i przytuliłem go z całych moich sił. Swoją głowę schowałem w  jego piersi.

Był spięty, nawet bardzo. To jednak nie przeszkodziło mu, by objąć mnie jednym ramieniem, wzdychając cicho.
Nawet stąd słyszałem lekko podniesiony głos siostry Harry'ego.  Była zła, jak nie gorzej.

Rękoma masowałem dolną część jego pleców, co dobrze podziałało. Mężczyzna powoli rozluźniał się.

- Kończę, mój mąż chce już jechać. A ja nie lubię, gdy się bez potrzeby denerwuje - napomknął jakąś głupotę  i się rozłączył.

Schował telefon i westchnął. Na jego ustach jednak pojawił się uśmiech, gdy objął mnie bardzo mocno swoimi silnymi rękoma.

- Styles... Dusisz... - sapnąłem ociężale.

~~~~
Jechaliśmy dobre trzydzieści minut, gdy Harry przypominał, a raczej uświadomił sobie,  że zapomnieliśmy wziąć torbę z jedzeniem na podróż.

Zaczął coś marudzić pod swoim nosem, aż w końcu mruknął, że zrobimy postój na kolejnej stacji co miniemy po drodze.

Mój mąż wyraźnie nie był zadowolony z całej sytuacji, nie ufał jedzeniu na stacjach. Teraz musiał to, jednak przeboleć. Chyba, że wybrałby drugą, mniej ciekawą opcję. Czyli głodowanie przez całą drogę, aż dostaniemy się do hotelu.

- Poczekasz tu? - spytał ponad dwadzieścia minut później, gdy zaparkował przed stacją.

- Jasne, ale kup mi coś słodkiego - mruknąłem i odpiąłem pasy, by wygodniej się ułożyć na fotelu. Tyłek mnie już trochę bolał.

Czekając na powrót bruneta włączyłem sobie radio. Niemal pisnąłem, gdy usłyszałem pierwsze nuty z głośników, bardzo znajomej piosenki.

Give me love, Eda Sheerana.
Ta piosenka mogła być miłością mojego życia, no dobrze z lekka przesadzam. Ale nie obchodzi mnie to zbytnio, wolę afiszować się znajomą nutą.

- Już mam wszystko... O słuchasz Eda  - nim się spostrzegłem wrócił Harry.

Mężczyzna położył na tył reklamówkę, a na moje kolana rzucił czekoladę.

Mruknąłem zadowolony,a on ruszył. W tle nadal leciała muzyka rudzielca.

I do? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz