Rozdział 7 .

159 18 1
                                    

Szłam szybciutko do domu. Co ja najlepszego narobiłam, przecież ta banda goryli może mnie w każdej chwili zacząć gonić. Założę się że to jakiś gang, ci ludzie tak wyglądali.Doszłam do domu i jak zwykle pustka. Po drodze odebrałam pocztę i zauważyłam że jeden jest do mnie

- A to niby co znowu - mruknęłam do siebie i zaczęłam otwierać list. Zaczęłam go czytać i nie dowierzałam

-Co to ma niby być?Czy ona zwariowała ?- myślałam na głos bo co to wogóle miało być.Dostałam wezwanie na wstawienie się w akademii od mojej kochanej babci. To są jakieś jaja.Z babcią nie miałam się co kłócić, bo była ona wysoko postawioną osobą, zaraz koło króla samego.Piszę w tym liście że czas który mi dała na wybawienie się właśnie miną od teraz mam wrócić do swojego świata.Mam się wstawić za dwa dni w akademii aby pobierać nauki arystokratyczne.Z braku sił postanowiłam iść się upić i zaszaleć ten ostatni raz.Miałam wielką nadzieję,że ta kobieta zapomni o mnie, ale niestety pamięć ma jeszcze dobrą.

Następnego dnia poszłam do miejsca mojej pracy , aby dać wypowiedzenia bo już jutro moje życie zmieni się nie do poznania. Wychodząc z biura szefa, po rozmowie z nim i zwolnieniu się skierowałam się w stronę recepcji

-Paula, witaj kochanie- powiedziałam na wstępie, po czym przytuliłam dziewczynę.Popatrzyłam na nią, bo patrzyła się na mnie podejrzliwie

-Witaj Veronicą, co masz taką minę.Nie mów, że dorwali cię wczoraj jeszcze i coś ci zrobili...- gadała jak najęta.Czy ona wracała do wczorajszego wydarzenia?

-Paula,nic mi nikt nie zrobił, a ci kolesie daj spokój.Pokazałam im wczoraj, że się ich nie boję.Masz rację coś się stała.Dostałam list od mojej babci, wiesz o co chodzi- powiedziałam cała przygnębiona bo nie miałam wcale chęci wracać tam.Kilka lat temu zbuntowałam się mojej babci, bo to ona mnie wychowywała od małego i powiedziałam jej, że bym chciała pożyć przez chwilkę jak zwykła nastolatka.Zgodziła się wtedy i tak sobie żyje już od 3 lat, ale mój czas minął.

-No co ty gadasz, wezwała cię ? Chyba tam nie wrócisz ?

-Nie mam wyjścia, nie złamię przysięgi.Obiecałam jej, że jak będę musiała to wrócę. I tak jej dziękuję że zgodziła się na ten układ- mówiłam smutna, bo naprawdę nie miałam wyjścia.Nikt tego nie rozumiał, nie byliśmy zwykłą rodziną i musiałam się z tym pogodzić

Naglę usłyszeliśmy za naszymi plecami chrząknięcie.Odwróciliśmy się i kogo zobaczyłam ?

-Plotkować to sobie będziecie mogły po pracy, a teraz jesteście do dyspozycji klientów - mówił ponurym głosem, jak zwykle przede wszystkim

-Nikt mi nie będzie mówił co mam robić , a już tym bardziej taka marna osóbka jak ty - powiedziałam i odwróciłam się w jego kierunku. Lucjano nawet nie zwrócił na mnie uwagi, po prostu minął i staną po drugiej stronię recepcji. Dyskutował o czymś z Paulą.

-Dupek.Nie wiesz że kobiet się nie lekceważy - rzuciłam mu uwagą i po chwili przeniósł swoje spojrzenie na mnie

-A gdzie ta kobieta się znajduję, bo przede mną ona na pewno nie stoi - ledwo skończył a już miałam mu ochotę przywalić.Nic sobie z tego nie robiąc,skończył rozmawiać z Paulą i odszedł.Dlaczego on dzisiaj jest taki dziwny, czyżby ktoś mu wczoraj coś zrobił.

- Potwór ! Nie masz za grosz kultury.Mogłam ci wczoraj bardziej przywalić- krzyczałam wściekła ale na niego nic dzisiaj nie działało , bo po prostu wyszedł z budynku, nie zamieniając ze mną ani słowa.

-Co ci mówił? Zauważyłaś że jakiś taki dziwaczny był dzisiaj ? - patrzyłam na Paule a ona stała zamyślona.Zaraz zwariuję jak się nie dowiem co jej mówił

-Powiedział że będzie tutaj jeszcze tydzień i prosił aby zmienić pobyt jego, bo skraca go.Mówił jeszcze, że potrzebuję całkowitej ciszy i żeby trzymać ciebie z dala od niego, bo przynosisz same kłopoty.Odpowiedziałam mu na to że ty już tutaj nie pracujesz to tylko pokiwał głową i pózniej odszedł - zdziwiło mnie to że zażądał spokoju. Pewnie na to aby naradzić się z tymi osiłkami i co to ma oznaczać że mają trzymać mnie z dala od niego, co za pajac !

-Słucham ? Co za dupek, dobrze że już go nigdy na oczy nie zobaczę.Dobrze Paula, ja już będę uciekała, zdzwonimy się jeszcze a teraz uciekam się pakować. Miłej pracy,będę tęsknić - przytuliłam ją na pożegnanie i poszłam w stronę domu.

Pora rozpocząć prawdziwe życie od którego uciekłam trzy lata temu. Tylko pytanie czy dam rade? Czy ja nie zmieniłam się, stałam innym człowiekiem ? Czy tam przetrwam, wszystko się okaże, bo niestety gdzie bym nie uciekła tam mnie znajdą.


Miłego czytania !!

Destinato dalle stelleOù les histoires vivent. Découvrez maintenant