Część 19

1.9K 215 65
                                    

Cześć :) Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście :) Wracam z nowym rozdziałem. Jednocześnie chciałabym żebyście  przygotowali się do wielkiego święta, albowiem wkrótce wybiją weselne dzwony ( tak, myślę o Victorze i Prosiaczku)  :D Ale narazie miłego czytania! 


Randka należała do raczej średnio udanych. Gdy wyswobodził się z natarczywych objęć Olii, okazało się, że jest grubo po północy. Letni wiatr znad morza nie wywiał mu z głowy alkoholu, ponieważ regularnie uzupełniał jego zapas we krwi przy każdym barze na plaży. Jeszcze chwila z tą kobietą, a stałby się prawdziwym alkoholikiem. Nie chodziło o to, że coś było z Olią nie tak. Starała się być miła, zabawna, a jej historie przestały kojarzyć się z opowieści rodem ze szpitala psychiatrycznego. Co chwilę łapała go za dłoń, niby to przypadkiem i śmiała się, nawet gdy nie powiedział nic śmiesznego. Chyba była po prostu była zbyt idealna, a Yuri zbyt wybredny. Prawdopodobnie nie umówił się z nią na następne spotkanie, w każdym razie nie pamiętał dokładnie. Jedyne co zapadło mu w pamięć to usta Olii na jego własnych, gdy stali pod mieszkaniem rodzeństwa Crispino. Były bardzo miękkie, ale też i dosyć klejące i nieprzyjemne w smaku, to chyba za sprawą szminki. Całowanie kobiet to beznadziejna sprawa.

Wszedł po ciemku na korytarz, dopiero za trzecim razem trafiając kluczem do zamka. Niedbale zrzucił buty. Prawdopodobnie leżały teraz pod drzwiami Mickyego. Jeśli jutro rano się o nie zabije, to wszyscy w tym domu mu za to podziękują. Po omacku próbował dostać się do swojego pokoju, nie chciał zapalać światła i drażnić tym pozostałych współlokatorów. Kot Sary przebiegł mu pod nogami i doprowadził do mini zawału, gdy jego złote oczy zaświeciły w ciemności, jak dwie żarówki.

- Spadaj sierściuchu – ponaglił kota, gdy ten stanął mu na drodze do upragnionego celu.

Dziwił się, że wszyscy już śpią, zazwyczaj siedzieli do późnej nocy i grali w karty, albo oglądali durne parodie horrorów. Gdy usłyszał cichutki szloch z jednego z pokoi, przestraszył się nie na żarty. Pośród panującej naokoło ciemności i ciszy wydawał się odgłosem z realnego horroru. Nie miał jednak wystarczająca dużo siły i trzeźwości umysłu, by zastanawiać się nad tym, kto w środku nocy wypłakiwał łzy w poduszkę. Ostrożnie nacisnął klamkę i uchylił drzwi, które i tak zaskrzypiały cichutko. W pokoju unosił się zapach szamponu Otabeka, który znał aż za dobrze. Miał cichą nadzieję, że przyjaciel okaże trochę zrozumienia i prześpi tę noc na kanapie w salonie. No nic, widocznie sam będzie musiał to zrobić. Podszedł do łóżka, by zabrać z niego koc i poduszkę. Mimo, że miał świadomość, że nie tak łatwo obudzić Otabeka, wolał okrążyć łóżko, by nie pochylać się nad nim. Nie do końca wiadomym było, dlaczego Sara wpadła na pomysł, by spali w jednym łóżku, jednak nie za bardzo go to obchodziło i nie sprawiało za dużych kłopotów, aż do dzisiaj. Otabek i tak nie zakłócał jego przestrzeni osobistej i nie władowywał się na jego połowę, wyznaczoną dość wyraźnie przez narysowaną na pościeli czarną kreskę. Sara co prawda wydzierała się na niego, że odkupi jej bawełniane prześcieradło, na co szybko zgodził się, byle tylko przestała na niego krzyczeć. Czasami za bardzo przypominała Milę. Razem tworzyłyby mieszankę wybuchową.

Oczywiście porozrzucane po podłodze ubrania Otabeka musiały zaplątać się w jego nogi, poruszane powłóczystym, pijackim ruchem. Przeklnął pod nosem i próbował się z nich wyplątać, co spowodowało tylko tyle, że uderzył się małym palcem o kant łóżka i spocił walcząc z niemiłosierną bluzką, której rękawy owinęły mu się naokoło nóg, jakby był skrępowany linami. Gdy udało mu się wyswobodzić z diabelskich sideł, był tak zmęczony, że padł na łóżko jak kłoda drewna. Oczy zdążyły przyzwyczaić się do ciemności, a jego zmysły zaczęły trochę lepiej pracować, po tym jak poczuł ostry ból w palcu stopy. Otabek nawet nie drgnął. Yuri uspokoił szaleńczy oddech i spojrzał na postać leżącą obok. Jego twarz była spokojna, nie jawił się na niej grymas gniewu, czy strachu spowodowanego koszmarem. Najwyraźniej śnił o czymś przyjemnym. Może o tym, że przemierza puste drogi na swoim ukochanym motocyklu. Przyjemny wiatr owiewa mu twarz, a w oddali zachodzi słońce. Wraca do domu, do sióstr, które czekają na niego z kolacją i rozmową o dzisiejszym treningu. W stopach czuje przyjemne mrowienie, jak to po długiej jeździe na łyżwach, zawsze po ich zdjęciu ma się uczucie jakby stopy nic nie ważyły, jakby chodziło się po chmurach.

Calineczka| Otayuri Où les histoires vivent. Découvrez maintenant