rozdział 5

70 1 1
                                    

Jestem zrozpaczona. Czuję że nie nadaję się do niczego. Jazda poszła mi fatalnie a za miesiąc muszę wygrać zawody ujeżdżeniowe. Jednak jestem zadowolona z tego że p Asia mnie wspiera i nie traci nadziei. Może dlatego że tu chodzi o to by stajnia została. Teraz trochę żałuję że podjęłam taką decyzję. To dobre pomagać innym ale wygrać te zawody to chyba nie wykonalne. Postanawiam się położyć i zacząć działać jutro.
........

Kolejny dzięń rzuca mi kolejne wyzwanie. Tym razem p Asia prosi mnie o to bym wyprowadziła Natashe na padok. Szybko się zgadzam, ponieważ lubię wyprowadzać konie na padok. Ochoczo biorę uwiąz, pospiesznie zakładam klaczce kantar. Zadowolona prowadzę Natashę, klacz trochę przyśpiesza co mnie trochę denerwuje jednak idę dalej. Nagle słyszę jakiś hałas, Natasha nagle bryka, a ja zdezorientowana i ogłuszona puszczam klacz. Czuję jak uwiąz wyślizguje się z moich rąk. Teraz jestem bezradna, ze wstydu chcę zapaść się pod ziemię. Biegnę na oślep do domu. Jednak w pobliżu słyszę krzyki. Widzę jak Natasha rzuca się na p Asię. To przeze mnie!! Podbiegam bliżej, szybkim ruchem łapię uwiąz. Szarpię kilka razy, klacz się uspokaja. P Asia przytula mnie, jest mi bardzo wdzięczna.

z życia koniaryWhere stories live. Discover now