Rozdział 2

958 51 2
                                    

Damon
- Hej Barbie, dzisiaj wcześniej?-Rzucam sarkastycznie, kiedy do salonu wchodzi Caroline. Oho. Jest zła. Hmm.. Czy zrobiłem ostatnio coś złego?Nie, nie przypominam sobie. Czyli to nie na mnie się wścieka.
- Damon, do cholery, czy wiesz kto czeka na zewnątrz w samochodzie?!
Może, jednak na mnie.
-Emm.. Stefan?
-Nie, oprócz Eleny i Bonnie, mamy dla ciebie specjalnego gościa, ciekawe, czy ją rozpoznasz.-Cedzi przez zęby i wychodzi z posiadłości.
Ją? O, jaką "ją" chodzi? Rebekah? Sage? Katherine? Ale, przecież, gdyby to była któraś z nich to raczej bym ją rozpoznał.. I dlaczego Caroline jest, tak wściek.. Urywam, bo zaraz będę miał prawdziwy powód, aby się martwić. Jeśli myślałem, że Caroline jest wściekła, to nie wiem, jakim przymiotnikiem określić dziewczynę, która właśnie wpadła z hukiem przez drzwi. Jest nieludzko piękna. A grymas złości na twarzy dodaje jej, też swego rodzaju dzikości. Caroline miała rację. Nie mam bladego pojęcia, kim jest ta dziewczyna. Jestem pewien, że gdybym ją spotkał, zapamiętałbym ją. Obstawiam, że nie może być śmiertelniczką. Być może jest wampirem, ale wraz z przemianą nie dostajemy (niestety) w gratisie niebiańskiego piękna, więc jakoś nie bardzo mi się to klei. Dzikość jej oczu, może wskazywać na watahę wilkołaczą, jednakże na to wydaje się zbyt ludzka. Więc pewnie wiedźma, albo inne gówno. Nie wiem i nie interesuje mnie to w tym momencie, bo jedyne na, co mogę teraz patrzeć to jej twarz. Nie dane jest mi się jednak napawać zbyt długo jej pięknem, bowiem dziewczyna z furią, zamyka drzwi i sarnim susem znajduje się tuż przede mną.
- I, co? Coś ci świta?
- Nie b-ardzo... - Staram się koncentrować na słowach, a nie na odległości, dzielącej mnie od tej anielskiej postaci.
- No, nic dziwnego, dla ciebie byłam pewnie, tylko kolejną ofiarą twojego brata, po którym trzeba było posprzątać.
Zamieram. Więc to jedna z niedoszłych ofiar Stefana. Wygląda na wojowniczkę. Nic dziwnego, że przeżyła.
- J-jak się nazywasz?- Udaje mi się, tylko zapytać.
-Ivaley Devonshire. Ty nie musisz się przedstawiać.- Robi krok w moją stronę, tak, że teraz stoi zaledwie, jakieś 30 centymetrów przede mną. Nie mogę się skupić, bo upajam się jej cudownym, kwiatowym zapachem.- Damon Salvatore. Chcę zaproponować ci pewien układ.
- A, co jeśli się nie zgodzę?- Wybudza się odrobinę moja czujność.
- No, więc wiedz, że ja wiem- Przysuwa się bliżej.- Kim jesteś. Pamiętam wszystko.- Jest już stanowczo za blisko, abym mógł się opanować.- Twój zapach, twój wygląd, nawet dźwięk twojego głosu. Nie można mnie zahipnotyzować, więc jeśli mi podpadniesz, nie tylko wygonię cię z miasta, rozgłaszając wszystkim twój krwawy sekret, ale i zrobię piekło z życia twojego brata, i wiedz, że sprawi mi to niesamowitą przyjemność.
"Nie można mnie zahipnotyzować." Jej słowa odbijają się echem w mojej głowie.
- Chwila... Jesteś śmiertelniczką?
- Tak, czemu tak cię to dziwi?- Ivaley unosi brwi.
Bo śmiertelniczki, tak nie wyglądają, skarbie.
- Nieważne. No, więc jaki to układ?
Na jej twarzy maluje się uśmiech samozadowolenia.
- Ty opowiesz mi wszystko, co powinnam wiedzieć o dziejach twojego brata, żeby skopać mu dupę.
- Mmm... Ok, a ty?
- Słyszałam, że masz pewien moralny problem z twoją - Porusza głową w stronę drzwi.- Dziewczyną.
Elena. O, boże przecież Elena wszystko widziała. Jak, ja mogłem być, tak głupi? Zbieram się na odwagę i spoglądam jej w twarz. Jest rozbawiona. Jest rozbawiona tym, że jakaś dziewczyna mi grozi. Ivaley cierpliwie czeka, aż napatrzę się na dziewczynę mojego brata. Po chwili odzywa się:
- No, więc, tak się składa, że ekspertem w dziedzinie związków. Jeżeli ty pomożesz mi, ja pomogę Tobie.
Tajemnicza dziewczyna oferuje mi pomoc w, już i, tak skomplikowanych, relacjach z Eleną, a jedyne, czego żąda w zamian to życiorys Stefana Salvatore. Brzmi sensownnie.
- Zgoda.
- Doskonale, jest tylko jeden haczyk.
Nadstawiam uszu. Nie lubię haczyków.
- Ty pomożesz mi pierwszy.
Zastanawiam się przez chwilę.
- Zapraszam, więc do salonu. - Mówię, wciąż starając się rozgryźć prawdziwe zamiary Ivaley Devonshire. Kieruje ona swe długie nogi w stronę mojej wyciągniętej ręki i z wyrazem wygranej na twarzy zajmuje miejsce, przy dębowym stole. Ja siadam po drugiej stronie, tak abym mógł ciągle się na nią patrzeć. Elena i Bonnie, zajmują miejsca po przeciwleglych stronach stołu, a Caroline wychodzi ze wzgardliwym pomrukiem: "Nie będę oglądać tej szopki.". Ivaley wpatruje się we mnie swoimi dzikimi oczami i po chwili mówi:
- No, więc.. Kim jest Stefan Salvatore?

Pamiętniki Wampirów: Zawsze będę walczyćWhere stories live. Discover now