Rozdział 6

600 35 3
                                    

                           Damon
Słyszę trzask zamykanych drzwi. Delikatnie stawiam kroki na schodach, aby się nie potknąć. Na rękach niosę omdlałą Elenę, której piękne włosy, okalają twarz. Wygląda, jakby spała, choć wystarczy jeden rzut oka na jej pokiereszowane ręce i twarz, żeby wiedzieć, że tak nie jest. Wchodzę do swojej sypialni i z braku innego miejsca, kładę ją ostrożnie na swoim łóżku. Uśmiecham się pod nosem, bo wiem, co sobie pomyśli, kiedy obudzi się w moim łóżku. Nigdy nie była w moim pokoju. Przykrywam ją kocem i ostrożnie całuję ją w czoło. Cicho zamykam drzwi i przystaję na chwilę. Ivaley ma rację. Co, ja sobie myślałem, przecież kocham Elenę i, tylko ona się dla mnie liczy. Dzięki niej jestem lepszym człowiekiem, wszyscy to widzą. Ivaley jest dzika. Zbyt dzika, abym mógł się w niej zadurzyć. "Nie wolno ci, słyszysz?"- Myślę sobie. Poświęciłem dla Eleny za dużo, bym mógł się teraz wycofać. Twarde postanowienie tkwi teraz w mojej głowie, więc zdecydowanie schodzę na dół. Ivaley siedzi na kanapie w salonie i głucho wpatruje się w kominek. Dyskretnie otwieram szafkę z alkoholami i wyjmuję z niej butelkę bourbonu. Biorę dwie szklanki i napełniam jedną z nich. Podchodzę do Ivaley i przez chwilę stoję bez słowa. Upijam ze swojej szklanki łyk, za łykiem, aż w końcu decyduje się coś powiedzieć:
- Bourbon?- Mówię podając jej pustą szklankę.
Odwraca głowę, przez chwilę wpatruje mi się w oczy, po czym odtrąca moją rękę, sięga po butelkę, którą postawiłem na stole i pije z gwinta. Nie przerywam jej, ponieważ sam wielokrotnie, tak robię. Opróżnia prawie pół butelki po, czym zakręca korek i podaje mi bourbon.
- Co ci tam w głowie, gra?- Pytam się, naprawdę ciekaw odpowiedzi, choć wiem, że tego, co chciałbym się dowiedzieć, nigdy przez te usta nie wyjdzie.
- Nie wiem. Jestem po prostu otępiała i zmęczona, to wszystko.- Mówi ona, nie odwracając wzroku od kominka.
Kiwam głową, na znak zrozumienia, po czym bez słowa podaję jej butelkę bourbonu, a ona pociąga łyk i mówi:
- Masz tego jeszcze?- Potrząsa prawie pustą butelką.
- Się pytasz.- Odpowiadam i przynoszę jeszcze dwie sztuki.
Siedzimy w milczeniu i pociągamy pojedyncze łyki z naszych szklanek. Nagle do głowy wpada mi pewna myśl.
- Wiesz, nie pokazywałem Ci tego wcześniej, bo nie byłem pewien, czy mogę ci zaufać.- Ivaley uśmiecha się ironicznie.- Ale po tej akcji, myślę, że powinnaś to zobaczyć.
Wychodzę z salonu i idę na górę do pokoju Stefana. Nie ma go w środku, więc zaczynam przeszukiwać jego biblioteczkę. Wyciągam parę pamiętników z zeszłego roku, oraz album ze zdjęciami. Zbiegam po schodach i widzę Ivaley już bez butelki, siedzącą ze skrzyżowanymi nogami na kanapie.
- Stefan nie zawsze był, taki jak teraz.- Mówię tylko i podaje jej, to, co wziąłem.
Uśmiecham się pod nosem, bo Ivaley otwiera pamiętniki Stefana, bez żadnych oporów, natomiast kiedy podałem je Elenie, w ogóle nie chciała ich otwierać. Siadam koło Ivaley na kanapie i nieumyślnie dotykam jej ręki, na co ona natychmiast ją cofa. Obserwuję, ją przez dobre dwadzieścia minut, kiedy wybiera poszczególne wpisy, pogrążona w lekturze. Kiedy kończy, patrzy się na mnie z niedowierzaniem, jakby szukając potwierdzenia, że tego nie zmyśliłem. Posyłam jej, więc delikatne, prawie niezauważalne kiwnięcie głową, ale jej to wystarcza. Odkłada pamiętniki i zaczyna przeglądać album. Siadam bliżej niej, aby móc jej wytłumaczyć, co się działo na poszczególnych zdjęciach. Pierwsza fotografia przedstawia Elenę i Stefana, na balu lat 50. Są uśmiechnięci, Stefan trzyma Elenę w pasie szykując się do jej obrotu. Tańczą beztrosko. Okazuje się, że chyba nie muszę nic tłumaczyć, bo zdjęcia mówią same za siebie. Ivaley przewraca kartkę i trafia na zdjęcie Stefana w futbolowej koszulce, po wygranym meczu. Koło niego stoi Elena i Bonnie, a dalej Caroline, Jeremy i Matt. Wszyscy są szczęśliwi, a Matt ściska w dłoni złoty puchar. Przenoszę wzrok na twarz Ivaley. Jest w szoku, zdecydowanie nawet nie wyobrażała sobie tej wersji mojego brata. Na kolejnej kartce widnieje, czarno-białe pożółkłe zdjęcie Stefana w smokingu obok Katherine w wiktoriańskiej sukni. W jej oczach, dalej można dostrzec bezwzględny błysk, na którego widok nóż mi się otwiera w kieszeni. Otwieram usta, aby wyjaśnić Ivaley, że to nie Elena mimo, że wyglądają, tak samo, ale ona przykłada mi na oślep dwa palce do ust w geście uciszenia. Zamykam się, więc i czekam dalej. Następna fotografia została zrobiona niedawno i pamiętam, że dokonała tego Bonnie. Stoję tam ja i Stefan. Trzymam pod pachą piłkę do rugby, a Stefan uśmiecha się łagodnie. Oboje trzymamy ręce na swoich ramionach, a ja mam na twarzy zawadiacki uśmiech. Oczekuję kolejnego przewinięcia kartki, bo wpatrujemy się w to zdjęcie zdecydowanie dłużej niż w pozostałe. Patrzę na dziewczynę siedzącą w tej chwili obok mnie. Ivaley zakrywa sobie usta dłonią, a jej klatka porusza się nierówno. Odgarniam jej miodowobrązowe włosy, ale gwałtownie odtrąca moją rękę. Na jej nieszczęście, nie zrobiła tego dostatecznie szybko. Widziałem jej intenstywne, zielone oczy zalane łzami. Nie za bardzo wiem, co mam robić, bo jeszcze nigdy nie widziałem płaczącej Ivaley.
- Podaj mi chusteczkę.- Mówi ona nienaturalnie cicho.
Obejmuję ją ostrożnie ramieniem, ale widocznie to był zły ruch, bo za chwilę moje uszy wypełnia gniewny wrzask:
- Podaj mi tę chusteczkę!
Wstaję, więc szybko i przynoszę jej paczkę chusteczek. Ona wyciera sobie dokładnie kąciki oczu i gwałtownie zamyka album.
- Przepraszam.- Mówię z braku innych pomysłów.
- I słusznie.- Kwituje, tylko ona, po czym podnosi się z kanapy i zakłada moją skórzaną kurtkę.
- Skarbie, to nie twoja kurtka.- Śmieję się, ale mnie ignoruje.
- Lepiej już pójdę.- Mówi tylko, nie patrząc mi w oczy.
Idzie w kierunku drzwi, ale jest tak pijana, że potyka się o własne buty. Pomimo tego, że jestem równie pijany, co ona, zakładam, że jeszcze jakoś ustoję na nogach, więc podchodzę do niej i bez pytania, biorę ją na ręce. Szamota się przez chwilę w śród niemych wrzasków, ale nie zważam na to. Po chwili okazuje się, że nie zważam na to, tak bardzo, że z nieuwagi uderzam jej głową o balustradę schodów, a Ivaley mdleje.
- Ja pierdole.- Mówię do siebie i modlę się, aby nie obudzić Eleny. Kieruję się do jednej z gościnnych sypialni i kładę ją na łóżku. Zostaję i wpatruję się w nią przez chwilę, po czym uświadamiam sobie, że ta chwila słabości, była dowodem, na to, jak bardzo się myliłem. Ivaley może sobie być dzika, może być bezwzględna, czy manipulacyjna. Jednak być może to wszystko, jest tylko płaszczem i dopóki tego płaszcza nie zdejmie, to nikt nie będzie w stanie jej poznać. Siadam obok niej i trzymam ją za rękę, korzystając z tego, że jest nieprzytomna i nie może jej wytrącić. Siedzę, tam strasznie długo, aż w końcu zostawiam ją, ciągle w mojej kurtce i schodzę na dół, po czym zasypiam na kanapie z bourbonem w ręce. Kilka godzin później budzi mnie gwałtowny łomot otwieranych drzwi. Choć strasznie mi się nie chce, podnoszę zaspane powieki i przekręcam głowę, aby zobaczyć kto to. Widok ten jednak, rozbudza mnie, tak bardzo, że wyskakuję spod koca, jak oparzony i wpatruje się w postać, która zdecydowanie nie jest kimś, kogo chciał bym w tej chwili widzieć.

Pamiętniki Wampirów: Zawsze będę walczyćHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin