5 |Przeznaczenie|

2.4K 195 8
                                    

Lola

Od dwudziestu minut Luke próbuje ułożyć piosenkę, ale wszystko, co wychodzi z jego ust to słowa tego, co już wcześniej napisał, sprawdza mnie i czeka na moje reakcje, upewnia się, że znam jego muzykę.

– Mogłabyś zostać naszą fanką – uśmiecha się dumnie – Ty w koszulce mojego zespołu w pierwszym rzędzie, krzycząca najgłośniej, to moje marzenie.

– Ja w twojej koszulce, w twoim łóżku, czekająca na ciebie po koncercie – poprawiam go.

– Cholera, kolejna psychofanka – wybucha śmiechem z własnego żartu, który w rzeczywistości nie jest nawet w połowie tak śmieszny, jak mu się wydaje.

– Zdarzyło się to?

– Nie, ale jak cholera bym chciał – uśmiecha się jeszcze szerzej – Wyobrażam sobie, jak leżysz na tym łóżku, tylko w mojej koszulce...

– Ja?

– A kto by inny, do cholery? – unosi moją dłoń do swoich ust – Jesteś moim jedynym marzeniem i fantazją i...

– Mam wiele fantazji – mówię.

– Spełnię twoją, gdy staniesz w pierwszym rzędzie i poddajesz fankę, a to przypomina mi...

– O Boże tylko nie znowu – pstryka mnie w nos, gdy słyszy moje marudzenie.

– Kochasz to.

– Kochałabym bardziej, gdybyś napisał dla nas piosenkę – trochę się z nim droczę, ale on doskonale o tym wie – Puściliby ją na naszym ślubie!

– Ślubie, co?

– To znaczy nie zrozum mnie źle – od razu z grubej rury – Chciałabym kiedyś wziąć ślub, ale to jeszcze nie czas. Tak naprawdę to wszystko się dzieje szybko, bo kilka miesięcy temu nawet nie planowałam stałego związku – wyrzucam z siebie kolejne rzeczy – Do niczego bym cię nie zmusiła, podpisałabym intercyzę.. nie jestem z tobą dla pieniędzy. Wiem, że te podróż stąd do San Francisco w Ferrari jest możliwa tylko dzięki temu, że masz pieniądze.

– Na tym możesz skończyć – jego ton jest inny – Nie chcę, żebyś była mi wdzięczna za pieniądze. Robimy to, co robimy nikt nie jest lepszy, czy gorszy. Cieszmy się tym.

—A co do ślubu....

– Mamy dwadzieścia lat, gdy będziemy gotowi będziemy wiedzieć – żadne z nas nie mówi, że to będzie ślub naszej dwójki. Zostawiamy to jako bliżej nieokreśloną przyszłość i to jest, jak najbardziej w porządku.

Luke znowu zaczyna coś śpiewać.

– Hej! To z Camp Rock!

– Znam Demi i Jonasów osobiście.

– Pozer.

Luke wybucha śmiechem.

– Chciałabyś ich poznać?

– O Boże! To takie nierzeczywiste! Shane Grey i Mitchie!

– Serio? Jesteś ich fanką, a naszą nie?

– Zabierz mnie do Jonasów, nie obchodzi mnie już żaden most! Chcę przytulić Nicka Jonasa! Andy kocha jego mięśnie brzucha.

– Dosyć – szorstkość w jego głosie, wywołuje mój uśmiech. Pochylam się, żeby pocałować go w policzek.

– Nie zaśpiewałbym tego, gdybym...

– Tylko się z tobą droczę – ściskam jego kolano – To wielka sprawa dla kogoś takiego, jak ja.

– Gdyby ktoś był odpowiednio bogaty....

Kręcę głową za nim w ogóle zdąży dokończyć to zdanie.

– Umiem sama o siebie zadbać, Luke. Nazwisko to nie wszystko. Tak jak twoi przyjaciele, czy ty mówicie nie jesteście dla nas prawdziwymi ludźmi, tylko pewnego rodzaju aktorami. Seks z kimś sławnym, bo jest sławny? – kręcę głową – To nie jest na liście moich priorytetów.

– A seks ze mną?

– Nie bądź taki nieśmiały – gdybyście mogli zobaczyć jego niepewny wyraz twarzy.

Myślę, że Hollywood tak samo dużo daje, jak i zabiera. Trudno jest być tu prawdziwym i nie bać się przyjaźni z ludźmi. Mój chłopak jest nieco nieśmiały, ale mi to nie przeszkadza. Kocham go takiego i może faktycznie nie powinnam go podpuszczać.

– Seks z tobą to mój ulubiony – przesuwam opuszkami palców po jego policzku, czuję pod nimi jego rozgrzaną skórę.

– Robiłaś z kimś w łóżku coś, czego my nie robiliśmy, a ci brakuje? – może ta podróż pozwoli nam się jeszcze lepiej poznać.

– Nic mi nie przychodzi do głowy, a ty?

– Myślę, że pare razy zostałem zaskoczony, jako nastolatek – robi się ciekawie – Nie lubię o tym mówić, to było zarówno ekscytujące, ale i dziwne. Kiedyś poszliśmy z chłopakami do sexshopu..

– Robi się ciekawie – jego doświadczenia są zupełnie inne od moich.

– Nawet nie wiem, czego do cholery tam szukaliśmy – przeczesuje swoje włosy raz po raz – Nie chcę o tym gadać, okej?

– Kiedy ten świat zaczął cię przytłaczać?

– Chyba gdy zamieszkaliśmy tu na stałe. Miałem osiemnaście lat, w końcu odpowiedzialny sam za siebie... impreza za imprezą, piosenka za piosenką z tego byłby niezły film o alkoholu i narkotykach z imprezy na imprezę.. z telewizji do telewizji... a potem wrzucili nas w dużą trasę i nagle miałem być odpowiedzialny, trzeźwy.. gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, co widziałem w Ameryce i jakie miejsca lubię, wymieniłbym trzy rodzaje piwa i dwa ulubione kluby. Niektórzy utwierdzali nas w przekonaniu, że tak ma być, ale gdy któregoś razu byłem chory, niezdolny do wstania z łóżka.. nie miałem nawet prawdziwego domu.

– Teraz jest lepiej?

Widzę, jak na jego twarzy powoli pojawia się, co raz szerszy uśmiech.

– Naprawdę nie wiem, co by ze mną było, gdybym cię nie poznał.

Teraz i ja się uśmiecham.

– Wierzysz w przeznaczenie? – pyta, ale nie czeka na odpowiedź – Bo ja wierzę, że przeznaczone mi było poznać chłopaków, założyć z nimi zespół, osiągnąć sukces, żeby w końcu móc poznać ciebie.

– Zatrzymaj samochód – łzy szklą się w moich oczach. Luke patrzy na mnie.

– Dlaczego?

– Bo chcę cię przytulić i dobrze pocałować! – ocieram wierzchem dłoni łzy.

Luke parkuje na małym parkingu przy jednym ze wzgórz, z którego zjechaliśmy. Wysiadam prędko, a on ledwo zdąża w ogóle otworzyć drzwi, gdy rzucam mu się na szyje.

– Nie wierzę w przeznaczenie, ale wierzę w nas, Luke'u Robercie Hemmingsie – szepczę mu na ucho – I to wszystko czego potrzebuję, żeby każdego dnia o nas walczyć.

Ściska mnie tak mocno, tak desperacko, z taką miłością..

Żadne Hollywood nam tego nie odbierze.

ardor {Luke Robert Hemmings}Where stories live. Discover now