28 {Podczas chwili}

1.6K 151 5
                                    

Lola Kinney

Ben wyjechał i zostawił nas w trochę napiętej atmosferze. Od dwóch dni siedzę u Andy, bo Luke intensywnie pracuje w studiu. Nie powiedziałam jej, że coś jest nie tak, że za dużo myślę. Nieustannie szukam castingów, na które mogłabym pójść, a ona donosi mi jedzenie. Poszłam na uczelnie wczoraj, ale ludzie byli jak oszalali i chcieli, żebym wkręciła ich na imprezy i do strefy dla vipów. Wykładowcy także zmienili do mnie stosunek, jakby nie wierzyli, że traktuję naukę poważnie. Wypłakałam się w ramie Andy. Ufam jej. Jest chyba jedyną osobą, której po tym wszystkim ufam. Teraz jej facet, przynosi nam kawy.

– I jak poszukiwania? – oboje wierzą w moje aktorstwo i to zdecydowanie jest pokrzepiające.

– Może się do tego nie nadaję.

– Pamiętam, jak cię poznałam. Stawiałaś ekonomie na tym samym miejscu, co aktorstwo, ale tak naprawdę nigdy nie zajęłaś się mocniej czymkolwiek. Poznałaś Luke'a i postawiłaś na aktorstwo, zanim dowiedziałaś się, że jest tym Luke'm. Dlaczego?

– Bo lubię się wcielać w role i podoba mi się to, że mogę wczuwać się w postać. Lubię występować na scenie, bo wtedy nie jestem niezdarna. Jestem postacią. Niektórych rzeczy pewnie nie zrobię, jako ja, bo uznam, że to nie pasuje do mnie, ale przy postaci... może zaryzykuję.

– Chcesz grać, żeby wcielać się w role, co jest oczywiste, ale to nie znaczy, że nie możesz być też sobą, wiesz?

– Kocham być na scenie.

– No to powinnaś to robić! Pasuje do ciebie taka dusza artystki!

Uśmiecham się po raz pierwszy od rozmowy z Benem.

– Może to was połączyło. Zacięcie artystyczne.

– A może to nas rozdzieli.

Tego się właśnie boję.

– Powinnyśmy się upić. Niedługo zaczynają się egzaminy. Upijemy się przed tym szałem.

– Dziewczyny, ja muszę iść do pracy – pochyla się, żeby pocałować Andy w czoło – Nie zdemolujcie naszego mieszkania.

– Dobrze, kochanie.

Zostajemy same z trzema butelkami wina.

Luke Robert Hemmings

Jestem u Ashtona, bo stąd jest bliżej do studia. Robimy właśnie burze mózg w basenie, chociaż tak naprawdę odpoczywamy, po naprawdę intensywnych dwóch dniach.

– Powiesz jej o tej roli?

Ktoś się nią zainteresował i napisał z tym do mnie. Powiedziałem chłopakom, ale nie jej.

– Chciałbym, żeby skończyła szkołę – a boję się, że tego nie zrobi.

– To tylko papierek – mówi Mike – Nie jestem głupim człowiekiem, a nie mam go.

– Jednak chciałbym, żeby ona go miała.

– Ona marzy o aktorstwie. Ktoś chce dać jej szanse. Musisz jej powiedzieć.

– Wiem, kurwa – przeczesuję swoje włosy w nerwowych ruchach.

– Jak wytrzymasz bez niej w trasie?

– Nie chcę, żeby widziała mnie takiego zmęczonego.

– Trasa to też przyjemny czas – przypomina mi Ashton.

– Wiem, o tym.

– Więc zacznij to traktować, jak przygodę, a nie obowiązek. Kochasz to, kochasz uczycie bycia na scenie, dlatego powinieneś ją zrozumieć i wesprzeć ją w tym. Jak mogłeś zapomnieć, dlaczego to kochasz? Bo kochasz już coś innego? Kogoś innego? Połącz to. Bez muzyki nie jesteś sobą.

– Chciałem dla niej...

– A może to ona tego nie chce?

Jak to nie chce? Przecież tak żyje i kocha to życie, a raczej kochała przede mną.

Kurwa..

Już nic nie wiem.

– Chyba po nią pojadę do Andy. Zaraz nie będę jej codziennie widywać..

– Myślę, że naprawdę powinieneś napisać o niej piosenkę.

– Pomyślę, kurwa.

Dzwonię do niej.

– Hej, Czerwony Kapturku – dawno jej tak nie nazywałem – Jesteś u Andy? Mogę po ciebie przyjechać?

– Pijemy wino...

– No to napiję się z wami.

Może muszę się jej uważniej przyjrzeć, bardziej posłuchać i przestać odsuwać od siebie prawdą, w którą może nie wierzę.

– No to czekam, mój wilku – śmieje się do słuchawki – Dawno tak na ciebie nie mówiłam.

– Kocham cię – szepczę do słuchawki.

– Wiem, wilku.

– Och, Czerwony Kapturku.

Związki są trudne, ale dla takich małych chwil dla tych uśmiechów i ciepła w środku... te wszystkie trudności są tego warte.

Zabieram Lole od Andy. Jej przyjaciółka nie narzeka z tego powodu, ponieważ miała ją przez dwa dni.

Wchodzimy po schodach w naszym bloku, a gdy docieramy na nasze piętro...

Drzwi od naszego mieszkania są otwarte.

Nie byliśmy tu od dwóch dni, ale nie przypuszczaliśmy..

Lola łapie mnie za rękę i mocno ją ściska.

– Zostań tu, a ja...

Kręci głową.

Oboje wchodzimy do naszego mieszkania.

A raczej do pobojowiska.

Lola otwiera szeroko usta, po czym niemal od razu wybucha płaczem.

Wszystko je zniszczone.

Widać, że nie mieszkamy na chronionym osiedlu.

– Ktoś się włamał do naszego domu! – wrzeszczy przesz łzy – Zabrali nasze rzeczy i zdjęcia!

Ściany są puste, a ramek nie ma na podłodze, wśród innych zniszczonych rzeczy.

– Mój komputer! Twoje ubrania... o Boże!

Biegnie do sypialni, żeby sprawdzić szafę i swoje cenne rzeczy. Jej komputer jest, ale łatwo dostrzec ubytki w ubraniach.

– Kochanie, powinniśmy stąd iść. Pójdziemy na policję.. chcesz coś..

– Wszystko, co najcenniejsze zabrali!

Przyciągam ją do piersi, a ona płacze, co raz głośniej.

– Ciii, już dobrze. Nic nam się nie stało, a to jest najważniejsze – zapewniam ją – To był pewnie jakiś psychol.. spakujemy to, co zostało..

– Jak ktoś mógł..

Czy to był ktoś przypadkowy?

Czy jakiś fan?

Myślałem, że nasz adres nie jest znany wszystkim.

Nie możemy tak ryzykować..

– Pojedziemy dzisiaj do Ashtona, dobrze?

– Nie chcę tu być! Ktoś nam zniszczył dom! – krzyczy – Nie chcę...

– Zabierzmy tylko nasze rzeczy..

Sadzam ją na łóżku i pośpiesznie wszystko pakuję.

A co gdybyśmy tu byli?

– Luke! Nie ma twojej gitary!

Co, kurwa.

Ktoś ukradł..

Dlaczego ludzie robią takie grzeczny?!

ardor {Luke Robert Hemmings}Where stories live. Discover now