➰ Epilog ➰

348 28 12
                                    

Następne lata biegły zdecydowanie za szybko i mieli wrażenie, że ich nieskończoność jest zbyt ulotna.
Razem stawali się silniejsi, z każdym dniem coraz bardziej otwierali się na otaczające ich piękno świata i nowe znajomości. Tworzyli zupełnie nową i lepszą rzeczywistość, w której centrum znajdowała się tylko ta zapatrzona w siebie, zakochana dwójka.

Zarówno Jimin jak i Yoongi uporali się ze swoimi problemami. Kiedy młodszy z nich wyszedł z inicjatywą wspólnego zamieszkania, drugi był przerażony tą ideą. W końcu to było za szybko, a Yoongi nie był w stanie spędzić kolejnej nocy w tym samym miejscu. Jednak po nie tak długim czasie zgodził się. Pierwsze tygodnie były niezwykle trudne przez bezsennie spędzone noce lub sen starszczego zakłócany przez niezwykle okrutne koszmary.
Dlatego też żeby choć trochę pomóc, Jimin zapisał się razem z nim na specjalne terapie, które nie pomagałyby tak bardzo gdyby nie uspokajająca dłoń chłopaka trzymająca jego własną.
Po zakończeniu terapii wszystko wydawało się być idealne. Wiedli spokojne i szczęśliwe życie zamknięci w swojej bańce razem z najbliższymi przyjaciółmi, którzy również odegrali ogromną rolę w ich dotychczasowym życiu.

Jednak tego jednego dnia wszystko miało się zmienić.
Yoongi właśnie kierował się w stronę wspólnego mieszkania z wielkim jak na niego, nieśmiałym uśmiechem i wzrokiem spuszczonym w dół.
W obu dłoniach obracał malutkie czerwone pudełeczko i w głowie układał odpowiednie słowa, którymi uraczy młodszego z nich po powrocie.
Niczego nie pragnął tak bardzo, jak spędzenia z nim reszty ich nieskończoności.
Jimin na pewno nie spodziewał się go tak wcześnie w domu, ale Yoongi specjalnie wcześniej zerwał się z pracy tego dnia.

W pewnym momencie z przemyśleń chłopaka wyrwał go krzyk i panika ludzi oraz widok dymu dobiegającego z z osiedla, na którym wspólnie mieszkali, o ile nie...

O nie, tylko nie to.

Yoongi gwałtownie zerwał się do biegu w stronę ich kamienicy,a następnie mimo nawoływań przechodniów wbiegł na zagrożony teren.
W środku budynku było pełno dymu, który przysłaniał mu cały widok. Szybko wbiegał na kolejne piętra, odliczając je w myślach i nie zważając na duszące uczucie w płucach. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Jiminowi mogłoby się coś stać.

Kiedy dotarł na odpowiednie piętro, a drzwi do mieszkania były zamknięte, szybko je wyważył i z przerażeniem stwierdził, że ogień który wywołał cały pożar wydobywał się z ich kuchni.
Szybko spostrzegł leżącego na ziemi nieprzytomnego Jimina i pomimo braku sił podniósł go i w pośpiechu wybiegł z budynku, aby bezpiecznie odłożyć ciało wzbudzającego się chłopaka z dala od palącej się kamienicy.
Kiedy znajdowali się już w bezpiecznym miejscu, Yoongi poczuł coś co nie dawało mu spokoju.
Przecież nie mógł pozwolić innym mieszkańcom tak po prostu umrzeć. Musiał im pomóc. Nic mu nie będzie. Pomoże dopóki nie przybędzie straż pożarna i pogotowie.
Już miał wstawać, gdy poczuł na ręce zaciskające się palce dłoni osłabionego Jimina, który w każdej chwili mógł znowu zemdleć. Trzymał go ostatnimi sił, jakby znał zamiary Yoongiego i wiedział, że starszy tam wróci.

- Zaraz wrócę, nie martw się - powiedział i przelotnie pocałował go w czoło, zanim ponownie zerwał się do biegu w stronę palącego się budynku.

Otwierał drzwi do każdego napotkanego mieszkania i z każdego ewakuował kilka osób. Nie wiedział, czy udało mu się uratować wszystkich kiedy nagle upadł z braku sił i coraz bardziej uciążliwego dymu zalegającego jego płuca.
Obraz przed oczami powoli się zamazywał, widział coraz mniej, wszystko zlewało się w jedno.
Nie mógł tak skończyć. Nie mógł zostawić Jimina. Ostatkiem sił próbował doczołgał się do wyjścia i kiedy był już prawie przy nim, wcześniej słyszane krzyki i syreny alarmowe pogotowia zamieniły się w głuchą ciszę, a on widział już tylko mrok. Nie czuł bólu ani duszności.

Przepraszam Jiminnie, kocham cię.

A później nie czuł już nic.
Widocznie takie było jego przeznaczenie. Od początku miał tak skończyć, żeby naprawić błędy młodości.

Widocznie nie każda historia miłosna ma szczęśliwe zakończenie.

lucky charm | m.yg • p.jmWhere stories live. Discover now