XIV

4.4K 582 419
                                    

Jego broda drży i mimo silnej obojętności, w oczach Taehyunga tak po prostu pojawiają się łzy. Ogląda swojego oprawcę, swoją pierwszą miłość, tego uzależniającego mężczyznę, który przyćmił mu wszystko. Który go zniszczył.

– Taehyung? – pyta nierozumnie Min, a tatuażysta jest w stanie wyłapać w jego głosie wyraźne zakłopotanie. – O Boże, Taehyung, to naprawdę ty...

– Odejdźcie stąd! Odejdźcie stąd obydwoje! – wrzeszczy Kim, nawet nie próbując walczyć z gorzką rozpaczą, która spływa po jego policzkach.

Przecież Min widział ją tak wiele razy...

– To wy się znacie? – pyta ogłupiały blondyn, patrząc to na jednego, to na drugiego, lecz nie uzyskuje żadnej odpowiedzi.

Czerwonowłosy lustruje stojącego przed nim człowieka. Nadal ma zafarbowane na szaro włosy, nadal jest tak piekielnie chudy, nadal ma iście obsydianowe oczy i nadal sprawia, że Taehyung czuje się w jego towarzystwie taki dziwnie mały i nic nieznaczący.

– Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek będziemy mieli okazję się spotkać... – mówi cicho, drapiąc się po karku.

Taehyung naprawdę ma ochotę rzucić w niego pierwszym lepszym butem z przedsionka, a nawet schylić się, podnieść strzępki szklanej butelki i wbić mu je w skórę. Chce oglądać jego cierpienie, chce doznać sadystycznej przyjemności, którą zazwyczaj to on dawał starszemu. Ten jeden raz...

– Zostaw go, Jimin – ostrzega desperackim głosem. – Nie masz pojęcia, na co się piszesz, ani jakim on tak naprawdę jest człowiekiem...

– Nie, nie słuchaj go, skarbie... – zaczyna tłumaczyć się Yoongi, a czerwonowłosy czuje bolesne ukłucie w sercu.

Jego nigdy nie nazwał skarbem, kochaniem, misiem. Zawsze był tylko dziwką, szmatą i kurwą.

– Ale... O co chodzi? – pyta wciąż niewtajemniczony blondyn, pozwalając partnerowi na objęcie swojej talii. – O czym ty bredzisz, Taehyung?

– To przez niego! – krzyczy, naprawdę nie umiejąc powstrzymać tego dzikiego wrzasku rozpaczy, który koniecznie chce opuścić jego gardło. – Wszystko przez niego! To przez niego robiłem wszystko, co robiłem, to przez niego pozwalałem tym wszystkim mężczyznom... – Nie jest w stanie nawet dokończyć zdania, bo jego ciałem wstrząsa szloch.

Na klatkę schodową wychodzi jedna z sąsiadek tatuażysty, jednak zimne spojrzenie szarowłosego skutecznie zniechęca kobiecinę do wszczynania jakiejkolwiek dyskusji, a ta potulnie chowa się do swojego mieszkania.

– Jimin – zaczyna Min, odwracając się w stronę zdezorientowanego studenta. – Wróć do domu. Jest coś, o czym muszę pomówić z Taehyungiem... W cztery oczy – dodaje po dłuższej chwili.

Najmłodszy stygnie w swoich wrzaskach, jednak te rozbudzają się na nowo, kiedy tylko pomyśli o tym, że znów ma zostać sam na sam z tym człowiekiem. Nie chce, aby jego były przyjaciel potulnie odchodził, zamykał się w swoim mieszkaniu i zastanawiał się nad tym, o czym jego chłopak może rozmawiać z teoretycznym byłym zauroczeniem.

Taehyung nawet nie ma pewności, czy w ogóle będą rozmawiać.

– N – Nie... Jimin, proszę, nie zostawiaj mnie z nim... – błaga, a jego ciemne migdałki pierwszy raz od dłuższego czasu wyrażają jakiekolwiek emocje.

Szkoda, że są nimi strach i przerażenie.

– Przestań odgrywać te swoje teatrzyki – karci oschle, by następnie ucałować policzek Mina. – Uważaj na niego, kochanie. Nie będę wracał do domu, bo zakładam, że ta krótka pogawędka nie zajmie wam dłużej, niż piętnaście minut. Po prostu poczekam na dole.

The Boy From The Tattoo Salon | VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz