Nie rozdzielaj harmonii; (Issei&Ichiru)

112 6 11
                                    

Ciepłe, słoneczne popołudnie, gdzie obok sierocińca na palcu zabaw spędza czas dwóch chłopców. Oboje beztroscy, oboje radośni, oboje zżyci razem, jak mało kto inny z ich otoczenia. 

-Zwolnij, Issei! -krzyknął dwunastoletni chłopiec do swojego brata, który na jego prośbę kręcił karuzelę, na której siedział. Starszy Kuga nie miał nic przeciwko temu, zwłaszcza, że drugi był pewny, że wytrzyma długo. 

-Sam chciałeś tak szybko. -stwierdził, przypominając jego własne słowa. Ichiru tylko mocniej złapał się poręczy, stwierdzając jedynie, jak bardzo chce już stamtąd zejść. 

-Błagam, stój! -wykrzyczał w stronę Issei'ego, którzy przestał biegać w kółko, trzymając jednocześnie karuzelę. Popatrzył na brata z lekkim śmiechem wypisanym na twarzy. 

-I po co było się chwalić? -zaśmiał się, a Ichiru tylko wydął dolną wargę, schodząc z karuzeli dość niepewnym i chwiejnym krokiem. 

-Cicho. -usiadł po chwili na trawie, czując, że musi przez chwilę odpocząć i doprowadzić swoje widzenie do normalności. Starszy po chwili dosiadł się do niego, jakby nie zauważając, że pewna osoba zaczyna do nich podchodzić. Była to jedna z pracownic i opiekunek ośrodka, którą bracia  wyjątkowo lubili. 

-Cześć chłopcy. -uśmiechnęła się do nich miło, a Ci od razu odwrócili swój wzrok w jej kierunku. 

-Witamy Panią! -odpowiedzieli równo, odwzajemniając gest. 

-Bardzo przepraszam, że przerywam waszą zabawę, ale chciałabym, abyście udali się do głównego gabinetu. -powiedziała, nie chcąc tracić swojego opanowanego wyrazu twarzy. To, co miało zostać im za chwilę oznajmiane, diametralnie może zmienić ich i dotychczasowe życie, jakie wspólnie prowadzą jako rodzeństwo. Nastolatkowie spojrzeli jedynie na siebie i nie widząc innego wyjścia, udali się za młodą kobietą. 

W pomieszczeniu, jak zawsze było jasno, ale i jednocześnie trochę chłodno. Bliźniaki nie bardzo lubili przebywać w tym miejscu, bo bywało ono niezwykle poważne, tak jak w tej chwili. Przed nimi siedziała główna Pani dyrektor sierocińca, która po przywitaniu i prośbie o zajęcie miejsc na krzesłach jako pierwsza zabrała głos. 

-Nie jest to najlepsza informacja, ale w ciągu kilku tygodni doszło do nas sporo dzieci potrzebujących pomocy. -podczas wypowiedzi nie uśmiechała się, ponieważ nie miała do tego zbytniego powodu. 

-To smutne. -mruknął cicho Issei, jakby sam do siebie. 

-Miejsc zaczyna być u nas niestety coraz mniej. Dlatego szukamy rodzin, które będą w stanie zaadoptować część dzieci z naszego sierocińca. Skupiamy się jednak głównie na tych starszych. -spojrzała na braci uważnie, ci mieli jednak niemy strach na twarzy, słysząc tę wypowiedź. 

-Mówi Pani...? -Ichiru jeszcze nigdy tak nie bał się dokończyć czyjegoś zdania. Kobieta musiała im jednak powiedzieć, co konkretnie ma na myśli. 

-Chłopacy, jesteście bardzo dojrzali jak na swój wiek. I naprawdę Was za to podziwiam. Jesteście wyjątkowi. 

-Ale my kochamy to miejsce. Nie chcemy stąd odchodzić. -Issei od razu posmutniał po swoich słowach. Nie chciał, aby docierało do niego to, co się dzieje. 

-Poza ośrodkiem czeka was lepsze jutro. Zwłaszcza jeśli chodzi o wasze nowe rodziny, z którymi już się komunikowałam. -ból, który odczuwała podczas przekazywania im kolejnych informacji był większy, niż się tego spodziewała. Wiedziała, że komunikat ten sam w sobie będzie skomplikowany, ale nie myślała, że będzie się z tym aż tak źle czuć. Ich jednak tknęło coś innego. 

Anime Idol (One shots) PLWhere stories live. Discover now