{ winner's secret } Proch

664 57 17
                                    


{ 938 słów }

- Cześć kochanie, kolacja gotowa? - Kamil pochyla się i składa szybkiego całusa na moim policzku.

Uśmiecham się szeroko, stęskniłem się za nim.

- Tak, idź się przebrać, a ja już nakładam do stołu.

Kamil wyszedł dzisiaj z domu przed szóstą rano, a cały dzień spędził na treningach ze swoją kadrą. Horngacher dał im niezły wycisk, co było widać, po sposobie w jaki mój chłopak wlókł się po schodach na górę.

Z powodu zbyt dużej ilości czasu wolnego jaki dzisiaj miałem, zacząłem wchodzić w wszystkie linki, które powysyłał mi Domen. I to był błąd. Tak trafiłem w nieznane mi wcześniej zakamarki internetu. Między innymi - troll ski jumping. Dawno się tak nie śmiałem, a teraz, ledwo co udało mi się zachować powagę, tak aby nie rzucić żadnego głupiego tekstu. Z dumą mogę przyznać, że mój Kamil jest gwiazdą internetu, chociażby jako Łowca Szkieł.

Po obejrzeniu sporej ilości memów oraz wywiadów, no cóż, do głowy przychodziły mi same głupie pomysły. W taki więc sposób, kiedy planowałem jechać na zakupy spożywcze z powodu pustki w naszej lodówce, ostatecznie skończyłem w sklepie zoologicznym. W końcu, Kamil potrzebuje prawdziwej kolacji.

Ostatecznie przygotowałem wszystko na stole, a danie głównie zostawiłem zakryte. Nawet wyciągnąłem czerwone wino.

- No, Peter, widzę, że się przygotowałeś. A jestem tak głodny, że zjadłbym konia z kopytami. - Kamil przebrał się w ładną, niebieską koszulę.

Ah, ci Polacy i ich powiedzenia. Sam zagryzam lekko wargę żeby powstrzymać się od śmiechu.

- To siadaj i zabieramy się do jedzenia. - nawet odsuwam dla niego krzesło.

Kamil sięga po tacę i odkrywa danie główne.

Wpatruję się w niego z powagą i czerpię radość z reakcji.

Brunet wpatruje się w zawartość talerza z przerażeniem widocznym na twarzy, a ja z całych sił powstrzymuje się aby nie wybuchnąć śmiechem.

- Co to jest? Czy to ma być jakiś żart? - Kamil podnosi na mnie swój wzrok.

Próbuje zachować powagę i spokojnie odpowiedzieć.

- Nie, dowiedziałem się ostatnio, że to twoje ulubione danie. Także proszę bardzo, proso dla ptaków przygotowane specjalnie dla Kamila Stocha. - kiedy kończę, nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.

- Poważnie?! Proso dla ptaków?! - Kamil potrzebuje chwili żeby dotarło do niego co ja właściwie zrobiłem.

Kręci głową, po czym kładzie się na stole.

Taki rodzaj załamania, to mój ulubiony w jego wykonaniu. A ja, dalej się śmieje.

- No już kochanie, doceń moje starania. Wybrałem nawet proso o najlepszej jakości i specjalnie o twoim ulubionym smaku.

Kamil dalej nie podnosi głowy ze stołu, a cały czas się śmieje.

- Boże dopomóż, z kim ja żyje.

- Facet chciał mi wcisnąć karmę dla gołębi. To mu powiedziałem, że ja potrzebuję dla takiego prawdziwego lotnika, a nie takiego szarego nielota.

Kamil podnosi głowę i wpatruje się we mnie z nutką niedowierzania i rozbawienia.

- Piłeś coś dzisiaj, kochanie? - wywracam na to oczami.

- Z tym to czekam na ciebie. - podnoszę butelkę czerwonego wina.

- To może brałeś? Jakieś prochy? - Polak sugestywnie podnosi brwi.

ProchloveWhere stories live. Discover now