Rozdział 30 - Nie przepraszaj

1.1K 107 22
                                    


To nawet nie przeczucie.

Przeczucie jest po prostu najlepszym słowem opisującym to, co przeczuciem nie jest.

W każdym razie ja nie znam żadnego lepszego.

W sobotę z rana trzymam w ryzach popis jego kulinarnych umiejętności i wysyłam go po śniadanie do pobliskiego McDonald's. Gdy wychodzi, zamykam drzwi na klucz i upewniam się, że komplet jego kluczy został na komodzie w przedpokoju. Jednocześnie mam potrzebę usprawiedliwienia się – jego komplet kluczy nie oznacza, że jestem w posiadaniu własnego. Sympatia, jaką siebie darzymy, nie jest tak zaawansowana. Nie sądzę, by kiedykolwiek była. Nie na tyle, by spędzać więcej czasu z nim, niż bez niego.

A kiedy już go nie ma, zakładam pasma włosów rozpoczynające się na północ od skroni za uszy i przystępuje do działania. Swój plan operacyjny określam skromnym tytułem: „Z niepoznania w poznanie". I postanawiam dowiedzieć się wszystkiego, czego nie wiem.

Zaczynam od otwarcia wszystkich szafek kuchennych na oścież. Wietrzę przestrzenie pełne zapachu suszonych ziół i przypraw. Tracę nieco skrupulatność w swych poszukiwaniach, nie wyjmując każdego słoika z osobna i nie przyglądając się z uwagą ich zawartości. Bo wydaje mi się, że nie ma takiej rzeczy, którą mógłby ukryć w puszce z herbatą czy słoiku z tajskim curry. Jednak sama przed sobą nie nazywam tego niekonsekwencją w działaniu. Raczej zdrowym rozsądkiem.

Niedługo po tym schodzę na kolana. Przetrzepuję najniższe kondygnacje szafek w salonie i robię to z większą dokładnością niż kuchenne, bo wydaje mi się, że tajemnice, jakie by one nie były, zakładając, że w ogóle jakieś są, lepiej trzymają się salonu niż kuchni.

Justin nie jest posiadaczem pokaźnej kolekcji posegregowanej w teczkach dokumentacji własnego życia, zwłaszcza zawodowego. Nie może pochwalić się choćby zaświadczeniem o niekaralności, a nie widzę powodu, dla którego miałby ubiegać się o wydanie odwrotnego. Jednak ten zupełny brak dowodu na współistnienie w społeczeństwie lubującym się w urzędowych pismach, druczkach i oświadczeniach, również wydaje mi się zadziwiający.

Kopię więc dalej. Justin nie ma również zbyt wielu pamiątek rodzinnych, z okresu wczesnego dzieciństwa czy pochodzących z chwil, które należałoby uchwycić i zatrzymać. Właściwie jedyne, co znajduję, to fotografie wstępne z obu pobytów w więzieniu i porównanie ilości tatuaży na obu, a także opakowanie po zagranicznych papierosach z resztką skruszonego tytoniu na dnie i przypadkową styropianową bombkę choinkową z wgniecionym odciskiem palca.

Sypialnia wcale nie przedstawia się bardziej tajemniczo, co sprawia, że powoli rozrzucam po kątach mieszkania swój niedawny zapał. Nie znajduję żadnych dowodów zdrady, którą podświadomie pozwalam sobie podejrzewać, nie wiedząc nawet, czy mogłabym taką nazwać zdradą. Nie złożyliśmy przed sobą ślubów wierności. Nie złożyliśmy nawet ślubów współistnienia, współgrania i współżycia społecznego. Kolejna zaskakująca rzecz, której nie znajduję, to prezerwatywa. Nie dostrzegam ani jednej w garstkach rzeczy Justina, a rzeczy Ethana pozwalam sobie zgrabnie ominąć. Na siłę próbuję wyobrazić sobie inną teorię spiskową, ale nie wiem nawet, od czego mogłabym zacząć.

Na koniec wchodzę jeszcze do łazienki, bo to, zdaje się, miejsce idealne do ukrycia pewnych wstydliwości. Ta łazienka posiada jedynie dwie szafki: jedną pod umywalką, przechowującą w swoim wnętrzu wszelkie środki czystości przydatne w męskim mieszkaniu należącym do mężczyzn niepasjonujących się sprzątaniem. Z kolei szafka powyżej umywalki, otaczająca lustro, chowa w sobie wszystko, co pozwala na zabiegi od linii szyi wzwyż. Otwieram drzwiczki drugiej i uświadamiam sobie, że nic, co stoi na wierzchu, nie może być poddawane choćby samej próbie ukrycia. A w mieszkaniu Justina, z łazienką włącznie, wszystko znajduje się na linii pierwszego spojrzenia. Z górnej szafki biorę zatem jedynie dwie fiolki pigułek przeciwbólowych i znajduję pierwszą odmienność między Justinem i większością mężczyzn. Bowiem wspomniana większość nie dotyka tabletek przeciwbólowych. Prawdę powiedziawszy, nie dotyka żadnych. Justin z kolei postanawia szalenie uprościć swoje życie i dusić pierwszy ból w zarodku. Niebywale kobieca strategia.

Flushing birds out JBFFOnde histórias criam vida. Descubra agora