70° Life

4.1K 286 97
                                    

Niebiosa chyba naprawdę mnie nienawidzą. Mój chłopak okazał się być moim przyjacielem, który od kilku miesięcy mnie okłamywał to w dodatku złapałem anginę i od trzech dni siedzę w domu nie mając nawet siły pójść do kibla. 

Normalnie nic tylko podciąć sobie żyły.
Chociaż na to też nie mam siły.

Nie wspomnę już o tym, że żywię się wyłącznie kisielem bo nic innego nie przechodzi przez moje bolące gardło. A ja nienawidzę kiślu. Jak tu żyć?

Wspomniałem, że przechodzę małe załamanie nerwowe? No ale chyba mam prawo. Prawda? Chyba każdy by tak miał.

Moje emo rozważania przerwał dzwonek do drzwi. Przekląłem na tego, który ośmiela się zmuszać mnie do wstawiania z ciepłego łóżeczka. Nie mając jednak większego wyjścia, tempem iście żółwim, zwlokłem się z posłania. Zapewne idąc przypominałem  zombie (zdaje się, że nawet wydawałem podobne dźwięki), więc było ryzyko, że przestraszę osobę stojącą z drzwiami. No cóż... Bywa.

- Jimin? Co tu robisz?

- Jungkookie... Wyglądasz jak zombie - a nie mówiłem? - Wpuścisz mnie? Przeniosłem jedzonko.

Co prawda zamierzałem zamknąć mu drzwi przed nosem, ale miałem już dość jedzenia w proszku więc łaskawie wpuściłem go do środka. Niech zna moje dobre serce.

- Po co przyszedłeś?

- Jesteś chory więc pomyślałem, że mógłbym jakoś pomóc.

- Jak miło z twojej strony.

- Nie musisz być taki złośliwy.

- Ty jeszcze nie wiesz jak złośliwy potrafię być.

Jimin przewrócił oczami, a ja sięgnąłem po kurczaka, którego ze sobą przyniósł. Zapewne będę przez to cierpiał, a jutro będę przekonał swoją głupotę, ale dziś liczyła się jedynie przepyszna kokosowa panierka.

- Taeś powiedział mi co się stało.

No pięknie. Nie ma to jak dobić leżącego. Wspaniały z ciebie przyjaciel Jimin.

- To nie twoja sprawa.

- Może i nie, ale martwię się o was. Nie chodzisz na uczelnię to tego nie widzisz, ale TaeTae naprawdę mocno to przeżywa.

- Mam to gdzieś. Mógł się mną nie bawić.

- Nie mów tak. Przecież nie chciał cię skrzywdzić. Przyznaję, że zachował się głupio no ale nie zrobił tego by się tobą bawić.

- To on tak twierdzi.

- Znam go trochę dłużej niż ty i wiem, że on taki nie jest.

- Jeśli masz zamiar prawić mi kazania to lepiej sobie idź, bo nie mam najmniejszej ochoty tego słuchać.

- Jesteś jeszcze większym idiotą niż sądziłem. Nie widzisz, że ty też przez to cierpisz?

- Jedyną rzeczą przez którą teraz cierpię jest brak soku z mango. I ewentualnie 38 stopni gorączki.

- Wziąłeś chociaż jakieś leki?

- Nie miałem nic w szafce.

- Idiota. Zaczekaj tu. Pójdę do apteki i coś kupię.

- Rób co chcesz.

Jimin wrócił dokładnie trzydzieści siedem minut później trzymając całą siatkę lekarstw. Nie wiem po co mi aż tyle no ale nie będę narzekać.

- Weź je. Pani w aptece powiedziała, że powinny pomóc.

- Dzięki hyung.

- O matko. Z tobą jest już naprawdę źle. Może jednak powinieneś iść do lekarza?

- Zabawny jesteś.

- Wiem. A teraz spadam bo obiecałem Yoongiemu, że pomogę mu z oglądaniem mieszkań. Kuruj się i pogódź się wreszcie z Taehyungiem.

- Tego drugiego nie mogę ci obiecać. 

- Chociaż się postaraj i nie skreślaj go tak od razu.

- Idź już sobie.

Jimin pomachał mi na pożegnanie i wyszedł z mieszkania zostawiając mnie z reklamówką leków, pięcioma skrzydełkami z kurczaka i cholernymi wątpliwościami.  

The Boy || TaeKookWhere stories live. Discover now