This feels like too much

4.4K 312 322
                                    

I stało się. Louis właśnie został zwolniony ze swojej trzeciej pracy w tym roku. Ale przeczuwał, że jego kariera zakończy się w ten sposób już od dnia, w którym został zatrudniony. Było coś w oczach tej starej, pomarszczonej dyrektorki, co mówiło mu skarbie, nie popracujesz w tej szkole nawet miesiąca. Cóż, udało mu się utrzymać na pozycji przynajmniej drugie tyle, zanim nadszedł dzień jego sądu. Już nawet nie wiedział, czy środek zapobiegawczy w postaci dodatkowych lekcji na boku był ochroną w razie zwolnienia, czy jego przyczyną. Przecież przez korepetycje nie zawalał swoich obowiązków. Może pracował dwa razy więcej i czasami chodził zmęczony, ale to naprawdę nie było jego winą, że musiał wpaść na korytarzu na swojego pracodawcę i zalać jej nową garsonkę świeżo co kupioną kawą. Czuł się niczym niesforny uczeń, kiedy został zaprowadzony na dywanik do dyrektorki z tym, że zamiast zawieszenia dostał wypowiedzenie. Panie Tomlinson, co by było, gdyby wpadł pan na jednego z uczniów? Nie mogę sobie pozwolić na takie sytuacje. Louis ledwie się powstrzymał przed powiedzeniem, że przecież to był wypadek, zdarzenie losowe. To jasne, że nie chodzi po korytarzach szkoły i nie rozlewa gorących napoi na swoich podopiecznych. Raz mu się zdarzyło, no może dwa, góra trzy razy.

Był naprawdę sobą rozczarowany.

Można by pomyśleć, że jako istota nadprzyrodzona będzie posiadał jakieś super zdolności, jak nadludzką koordynację, albo umiejętność przewidywania ryzykownych sytuacji, zanim te zrujnują jego życie. Coś takiego byłoby bardzo przydatne. Ale nie, nic z tego. Louis miał to szczęście, jak, kurwa, ze wszystkim, że urodził się w połowie bestią, która drzemała w środku i czekała na dzień, w którym będzie mogła się uwolnić. Osobiście liczył, że taki dzień nigdy nie nadejdzie, ale znał już trochę życie i wiedział, że nie będzie w stanie wiecznie się przed tym bronić. Jego babcia mówiła, że gdyby w pełni zaakceptował samego siebie, mógłby żyć w harmonii z wilkiem, który kryje się pod jego skórą. Ale z tego co pamiętał, ta stara rura nie żyła już od ponad pięciu lat, bo została zastrzelona przez jakiegoś myśliwego, więc raczej nie powinien brać sobie do serca jej rady. Świadomie wybrał walkę ze swoją drugą częścią, nigdy w pełni nie godząc się z tym, kim jest. Nie mógłby pozwolić sobie na zmianę w potwora, który nie ma żadnej samokontroli, ani na luki w pamięci po przemianie, a potem tygodniową rekonwalescencję, podczas której nawet nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Prędzej padnie trupem. Oczywiście to było tylko takie gadanie, bo chociaż nigdy nie przyznałby tego głośno, jego wilcza część była równie silna co ta ludzka z tą różnicą, że udało mu się ją uśpić. Bo to nie tak, że jest jakimś wilkołakiem podatnym na cykl księżyca. Takie bujdy istnieją jedynie w powieściach dla nastolatków. Jego życie byłoby o wiele prostsze, gdyby był zsynchronizowany z księżycem. Wtedy nie musiałby walczyć ze sobą każdego dnia, nie odczuwałby tego palącego swędzenia, kiedy jego zwierzęca natura błaga o uwolnienie. Poddawałby się sile wyższej raz w miesiącu i problem z głowy.

Chociaż, niestety, nie było to takie proste, Louis jakoś sobie radził. Udawał, że jest normalnym człowiekiem, przynajmniej na tyle, na ile mógł. Mieszkał w mieście, a nie w jakiejś leśnej chacie, miał przyjaciół... No dobra, jednego przyjaciela, ale lepiej jednego, a prawdziwego, niż kilku fałszywych. Louis po prostu nie dogadywał się najlepiej z ludźmi, bo ci albo nie potrafili go zrozumieć, przez co miał ochotę ich pogryźć, albo go zwalniali, przez co miał ochotę pogryźć ich jeszcze bardziej. Właściwie to potrafił tolerować jedynie dzieci, ale jakby nazwał swoich uczniów przyjaciółmi, ktoś mógłby posądzić go o pedofilię, więc tak, miał jednego przyjaciela. Przyjaciela, który pewnie będzie skakał wokół niego niczym osobisty kamerdyner, jak tylko się dowie, że ten znowu stracił pracę. Ale Liam miał złote serce i Louis nie mógłby prosić o kogoś innego na jego miejsce. Wiedział, że będzie jego ocaleniem już od dnia, w którym pozwolił mu ze sobą zamieszkać, a potem nie wywalił go po miesiącu, kiedy zalegał z opłatami. Cóż, ta część nadal nie uległa za dużej zmianie. Louis wciąż nie potrafił zorganizować finansowo własnego życia. Zawsze mówił sobie, że pierwsze co zrobi po wypłacie, to ureguluje swoje rachunki, ale potem przechodził obok jakiegoś sklepu (bo oczywiście, że nie miał samochodu i wszędzie musiał chodzić pieszo, albo korzystać z komunikacji miejskiej, na którą nie było go stać) i widział na wystawie jakąś kuszącą parę butów, kurtkę, albo jakiś gadżet, który wcale mu się nie przyda. Tak więc Liam był bardzo wyrozumiały i nigdy nie dopraszał się o pieniądze, które na dobrą sprawę wcale nie były mu tak bardzo potrzebne, bo w przeciwieństwie do Louisa miał stałą i dobrze płatną posadę. Był policjantem, który szybko piął się po szczeblach swojej kariery, ponadto uwielbiał swoją pracę, więc nie miał żadnych powodów do narzekań. Louis chciałby nie musieć narzekać, ani przychodzić do domu ze spuszczoną głową, po pokonaniu zbyt dużej ilości schodów i zastanawiać się, jak do cholery będzie dalej żył. Ale tutaj z pomocą znowu przychodził Liam, który zawsze robił bardzo obfite zakupy spożywcze, więc to odejmowało jedną pozycję z jego listy problemów. Może Louis nie umrze z głodu w najbliższym czasie, a jeśli będzie musiał jeść szpinak i brokuły przez miesiąc, to jakoś to przeżyje. Nie był tylko pewien jak zniesie to jego wilk, ale hej, albo zielenina, albo nic. A może się mu poszczęści i Liam postanowi w końcu ugotować coś bardziej męskiego od risotto, jak na przykład stek, albo jakikolwiek inny kawał mięsa.

Hard To Love | LARRYWhere stories live. Discover now