The pain you'll have to touch

2.8K 289 394
                                    


Harry spał przez dobre dwanaście godzin. Po tym jak Louis zdołał się uspokoić i przekonać sam siebie, że już koniec i nie ma się o co martwić, podniósł się z jego ciała cały obolały i zdrętwiały. Wciąż się trząsł i walczył z własnymi łzami, kiedy zmywał z Harry'ego pozostałości po znakach, które sam na nim namalował. Jakoś sobie poradził, po prostu dawno tego nie widział i dlatego tak zareagował. Trochę... Zbyt intensywnie. Ale na szczęście Harry był nieprzytomny, więc Louis nie musiał się przed nim tłumaczyć, dlaczego do cholery na nim leżał, obejmując go jakby był jakąś walczącą o życie pandą.

Oczywiście, kiedy już uporał się ze sprzątaniem, musiał dokładnie sprawdzić każdą z ran, przemywając ją i bandażując zdarte oraz posiniaczone nadgarstki. I dopiero kiedy już był w stu procentach pewien, że zrobił wszystko co mógł, żeby jakoś pomóc, przykrył Harry'ego kołdrą i wyszedł z sypialni. Wiedział, że to był moment, w którym powinien wrócić już do domu zwłaszcza, że był środek nocy, ale chciał być przy Harrym, kiedy się obudzi. Po prostu musiał.

Dlatego spędził noc na kanapie, więcej się kręcąc i posapując ze zmęczenia, niż faktycznie śpiąc, ale to nic. Jego plecy to przeżyją, a wyśpi się kiedy indziej, proste. Rankiem postanowił wziąć prysznic, bo czuł, że śmierdzi nawet bez swojego wilczego węchu. Pozwolił sobie ukraść z szafy jakieś ubrania, bo to nie tak, że Harry nagle stanąłby obok niego i powiedział nie, nie masz prawa nosić moich rzeczy. Louis zasłużył chociaż na kąpiel po tym, co musiał przeżyć, a jaki byłby w niej sens, gdyby po wszystkim ubrał się z powrotem w brudne ciuchy, prawda?

Co go zaskoczyło, to widok znajomej koszulki od razu po otworzeniu szafy. To był jego wyciągnięty i stary jak świat T-shirt z logiem zespołu, którego nawet nie znał, ale wyglądało fajnie, więc walić wszystko inne. Najwyraźniej Harry musiał w niej chodzić, chyba że kładł na wierzchu ubrania, z których nie korzystał. Ta, na pewno. I jeśli Louis się na to uśmiechnął, to już tylko i wyłącznie jego sprawa. Sam mógł bardziej lub mniej przypadkowo zabrać jeden ze swetrów Harry'ego, kiedy się stąd wynosił. Tak tylko, żeby łatwiej mu było zasnąć w nowym miejscu.

Kiedy już się wykąpał i ubrał, topiąc w luźnych, hipisowskich i zbyt pstrokatych jak na jego gust spodniach oraz własnej koszulce, która zdecydowanie była większa niż pamiętał, postanowił zaparzyć sobie kawy oraz zrobić jedną z uspokajająco-leczniczych herbat. Nie miał pojęcia, o której dokładnie Harry się obudzi, ale postanowił do niego zajrzeć, kiedy już przełknął swoją dzienną dawkę kofeiny. Wziął jego ulubiony kubek z zaparzonymi ziołami i po cichu wszedł do sypialni, orientując się, że ten już nie śpi, a jedynie leży na środku łóżka, okryty kołdrą po samą szyję i tępo wpatruje się w jakieś miejsce przed sobą. No tak, z umysłu miał teraz pewnie niezłe szambo.

- Hej – odezwał się po cichu, kładąc kubek na szafce nocnej i przysiadając na łóżku. – Jak się czujesz?

Walił to, że już dłużej nie byli razem. Miał prawo się o niego troszczyć, bo Harry wciąż był dla niego ważny. To się nigdy nie zmieni. Sięgnął dłonią do jego posklejanych od potu loków i odgarnął mu je za ucho, przy okazji przejeżdżając kciukiem po jego policzku.

Harry milczał, a jego oczy były zaszklone. Przytłaczały go emocje i obrazy, a to że odespał kilka godzin uleczyło jego ciało, ale niestety nie umysł.

- Chcesz, żebym z tobą poleżał? – zapytał łagodnie, uśmiechając się nieco, czego Harry i tak nie widział, bo nawet na niego nie patrzył.

Wydawał się nieprzytomny i odcięty od tego, co się wokół niego działo, ale Louis wiedział lepiej. Harry potrzebował teraz wsparcia, może nawet bardziej niż zwykle. Sam jednak nigdy by o to nie poprosił. Nie, skoro już dłużej nie byli sobie tak bliscy.

Hard To Love | LARRYWhere stories live. Discover now