Millions miles apart

2.6K 268 308
                                    


Proszę, wróć, Louis.

Musimy porozmawiać.

Nie pozwolę ci odejść tak jak ostatnio.

Wszystko ci wyjaśnię.

Nie ignoruj mnie, skarbie.

Kocham cię. Proszę.

Louis wyłączył telefon po dwóch dniach katowania się wszystkimi wiadomościami, które wysłał mu Harry. Tym razem przynajmniej je miał, ale nie był pewien, czy te nawoływania w jakikolwiek sposób pomogły mu w tej sytuacji. Jeśli już to czuł się jeszcze bardziej winien tego, że go zostawił, nieważne jak często powtarzał sobie, że musiał to zrobić dla własnego dobra.

Trzy dni zakrywał swoje smutki pod cienką kołdrą, nie ruszając się zbytnio z łóżka i wcale nie wychodząc z mieszkania. Czwartego dnia polepszyło mu się na tyle, że zdołał się wykąpać, a piątego zrobił sobie krótki spacer, zbierając się w sobie do tego co planował zrobić już od jakiegoś czasu. Znalezienia pracy.

Szanse na to, że przyjmą go do jakiejś szkoły miesiąc przed wakacjami były praktycznie zerowe, ale Louis i tak pałętał się od placówki do placówki, prosząc o chociaż krótką rozmowę. Nie chciał się poddawać mimo ciągłych porażek, ale coś mu mówiło, że do rozpoczęcia roku będzie musiał poszukać pracy w jakiejś innej branży, a z jego marnym doświadczeniem, została mu posada kelnera, albo pomywacza.

Pomimo pesymizmu i braku jakiejkolwiek motywacji do dalszej egzystencji, nakazał sobie optymizm i wydrukował kilka swoich CV, by roznieść je po miejscach, w których poszukują pracowników. Nie miał zbytniego planu, ale chciał się już wyrwać z mieszkania, bo im dłużej w nim siedział, tym gorzej się czuł. Jego umysł musiał się skupić na czymś innym niż żal i tęsknota. Już raz to przetrwał i chociaż brzmiało to strasznie, tym razem było mu o wiele łatwiej. Jeśli miałby to do czegoś porównać to najbardziej trafne byłoby odniesienie się do podrażnienia już i tak otwartej rany. Większy ból był jedynie na początku, a potem wracałeś do odczuwania tego samego cierpienia co lata wcześniej. Tak okrutnie jak to wyglądało, Louis już się przyzwyczaił.

Był gotowy zostawić wszystko za sobą i zacząć lato z nową pracą i nową siłą do życia. Jak tylko odgrodzi się grubym murem od tego co go rani, tak też będzie miał szansę na minimalne szczęście. Wyciągnął swoje CV z drukarki, włożył je do jakiejś teczki i wyszedł na korytarz. Właśnie wiązał swoje buty, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

Westchnął poddańczo, bo oczywiście, że ktoś się do niego dobijał akurat kiedy wychodził. Wstrzymałby się kilka minut i Louis nie musiałby się z nikim spotykać, nieważne czy to listonosz, czy zdenerwowana sąsiadka.

Otworzył drzwi, stając twarzą w twarz z Zaynem, który jak tylko go zobaczył, od razu przepchnął się do środka, spychając Louisa nieco do tyłu. Rozglądał się przez krótki moment, po czym odwrócił się do niego z powrotem.

- Jest Liam? – zapytał wprost. Miał na sobie jakąś skórzaną kurtkę i Louis zastanawiał się, czy jest aż tak zimno, że sam powinien zabrać sobie jakąś bluzę, zanim wyjdzie na zewnątrz.

- Skąd znasz Liama? – odpowiedział pytaniem, przymykając za sobą drzwi, bo po cokolwiek Zayn do niego przyszedł (Louis miał swoje podejrzenia i wcale mu się one nie podobały), nie wyglądało, by w najbliższym czasie zamierzał wychodzić.

- Nie znam. Harry mi o nim wspominał.

No tak. Harry. Louis był naprawdę dobry w znieczulaniu się na ból, bo nawet się nie wzdrygnął, ani nie skrzywił. Postawił na obojętność, chociaż przychodziło mu to z ogromnym trudem.

Hard To Love | LARRYDonde viven las historias. Descúbrelo ahora