You'd rather leave me broken

2.8K 286 253
                                    


Właściwie to Louis nie miał bladego pojęcia, jak będzie to wszystko wyglądać. Harry poprosił go o pomoc i tyle mu wystarczyło, żeby zostać i bez pytania zgodzić się na wszystko, co będzie musiał zrobić. Ale z każdą mijającą minutą upewniał się, że może powinien był lepiej to przemyśleć. I to nie tak, że Louis wcześniej nie widział Harry'ego w akcji. Był świadkiem naprawdę, ale to naprawdę niestworzonych rzeczy, jak wtedy, gdy przyszło do niego stare małżeństwo, by odświeżyć się duchowo, bo ostatnio ich życie seksualne zaczęło wygasać. Louis udawał wtedy, że wcale nie ma go w mieszkaniu, kryjąc się w łazience tak, jak poprosił go Harry. Część osób teraz powinna zrozumieć dlaczego szatyn nie mógł tego dłużej znieść, skoro marnował wolną sobotę przesiadując na kiblu i to nie dlatego, że miał cholerne rozwolnienie. Ale nie, to akurat było zabawne, bo czuł się jak ukryte pod łóżkiem dziecko, które podgląda swoich rodziców. Nie pytajcie, serio. W każdym razie stare małżeństwo potrzebowało jakiejś odnowy, czegoś innego w swoim życiu, a że była to para turystów, których zafascynowały magiczne historie z Nowego Orleanu, zdecydowali się na przyjście właśnie do Harry'ego. Medium, uzdrowiciela, szamana, druida, jakkolwiek chcecie to nazwać, naprawdę. Ludzie wymyślali niestworzone słowa, kiedy w grę wchodziła magia. Louis kiedy już się nasłuchał ich historii, pomyślał, że najpewniej powinni się udać do seksuologa, ale to już była jego własna opinia i mało fachowa diagnoza. W każdym razie Harry wyczuł, że forsa sama wychodzi z ich kieszeni i jak to zwykle bywało, wkręcił się na całego. Gadał wtedy takie bzdury, że Louis prawie zdradził swoją obecność, nie wytrzymując ze śmiechu. Mina trochę mu zrzedła, kiedy Harry zaprosił ich do sypialni, oferując swoją pomoc. Bo... Dobra, znał swojego chłopaka, tak? Wiedział, że ten nie cofał się przed niczym i czasami nie widział pewnych granic. Louis możliwe, że trochę, tak odrobinę bał się, że ten będzie uprawiał z nimi jakiś super duchowy seks, który ożywi ich pożądanie i na nowo rozpali ogień w ich zaniedbanych ciałach. Takich właśnie rzeczy wysłuchiwał na co dzień, więc czapki z głów, dobra? Louis miał cholernie otwarty umysł i wiele potrafił zaakceptować, ale na bank nie zgodziłby się na to, żeby jego chłopak uprawiał seks z jakimiś starcami (tak naprawdę nie byli aż tacy starzy). Jego wilk się wtedy obudził, a słuch wyostrzył, tak samo jak reszta zmysłów, także nawet kiedy ich trójka zamknęła się w sypialni, ten miał miejsce w pierwszym rzędzie. Słyszał jak Harry ściągał swoją koszulę i jak cała grupka rozkładała się na łóżku. Trochę ich bajerował, żeby jeszcze bardziej ich omamić, udawał, że przemawia do jakiejś zmyślonej bogini, by pomogła im w tym procesie i wtedy właśnie nadeszła ta najdziwniejsza część. Louis zawsze mówił, że Harry jest mistrzem oszukaństwa i lepszym aktorem niż nie jedna Hollywoodzka gwiazda, ale tamtego dnia przebił sam siebie. Louis widział wiele razy jak ten udaje, że wlazło w niego jakieś bóstwo, czy duch nieżywej osoby, albo jeszcze gorzej – kota, ale tamten popis był tak realistyczny, że sam w niego uwierzył, wybiegając z łazienki jak tylko usłyszał jak Harry upada na podłogę i zaczyna się dławić, plując krwią i śliną, rzucając się, jakby miał jakiś atak. Szatyn doświadczył podobnych rzeczy, które były całkowicie prawdziwe, więc naprawdę się wtedy przeraził i dopiero, kiedy para turystów wybiegła ze strachem z ich mieszkania, rzucając za siebie pieniędzmi w podziękowaniu za wszystko, Harry się uspokoił i głupkowato uśmiechnął do Louisa, który przerażony starał się jakoś trzymać go w objęciach.

Także tak... Harry był mistrzem i robił ekstremalne popisy. Zwłaszcza kiedy w grę wchodziła sztuczna krew.

Ale to był pierwszy raz, kiedy chodziło o świeże morderstwo. I zanim nawet zaczęli, Louis wiedział, że to będzie zupełnie nowy poziom ryzyka i ekstremalności. Zaczynając od tego, że Harry przez dwie godziny siedział w łazience, robiąc sobie z niej cholerną saunę i oczyszczając się duchowo, medytując, czy co on tam wyrabiał. Kiedy w końcu z niej wyszedł, miał na sobie jedynie parę bokserek oraz szlafrok i to był moment, w którym Louis zaczął wątpić, czy aby na pewno sobie poradzi. Jeszcze kilka godzin wcześniej się na niego rzucił, a wtedy miał na sobie więcej warstw. Teraz szatyn widział skrawki jego bladej klatki piersiowej i nic nie mógł poradzić na to, że wszystko o czym myślał to jej smak i tekstura. Tak, tak bardzo chciał ją polizać, że sam się z siebie zaśmiał.

Hard To Love | LARRYWhere stories live. Discover now