Niechciany....?(tfp)

395 7 2
                                    

Nie wierzę! Oni...oni zostawili mnie na polu walki! Rannego!Smokescreen nawet się nie obejrzał.Nawet nie zdawali się zastanawiać czy należy mi się pomoc. Zostawiony na (nie) łaskę deceptikonów przez własną drużynę. A Optimus ...nie powinien on czegoś zrobić...? Tyle lat przecież walczyłem przy jego boku! Ranny, chory bez marudzenia! Ah no tak...jestem tylko młodym botem ,który tego nie zrozumie. Ale czy to moja wina? Przecież w przeliczeniu na ludzkie miałbym 15 lat. To... boli. Świadomość ,że mnie zostawili. Że jestem sam. Strach. Że jestem łatwą ofiarą dla Megatrona.
-O mój Boże!-męski głos zwraca moją uwagę.Odwracam głowę w stronę mężczyzny. Smoliste włosy,stalowe oczy, co jest według mnie bardzo nietypowe jak na człowieka ,kilkudniowy zarost na twarzy ,kilka zmarszczek na twarzy świadczące o już starszym wieku oraz zmęczony wyraz twarzy ukryty pod innymi emocjami. Dziwne. Nie wygląda na przestraszonego tym , że widzi wielkiego rannego robota z kosmosu .Wydaje się być przerażony stanem w jakim jestem. Po chwili odbiega.No cóż moja iskra zgaśnie w samotności .Nawet obecność tego człowieka, by mi to umiliła.Dała świadomość, że nie jestem sam.Ponownie słyszę kroki.To ten człowiek .Czy on trzyma spawarkę? Wow... Chce mi pomóc, a na jego twarzy widać determinację. Wątpię ,żeby mu się udało.Mam za duże obrażenia by bez pomocy Ratcheta udało się mnie uratować.

~~tydzień później~~

Dobra wiadomość: żyję. Oraz nie jestem już w Jasper, tylko w Adaven. Wciąż nie wierzę, że udało mu się mnie wyspawać i uratować, to się chyba nazywa mechanik z powołania. A no właśnie, człowiek ,który mnie uratował to Wilson. Pomógł mi i dał dom. I ku mojej radości Wilson mieszka daleko od ludzi obok złomowiska,którego jest właścicielem.  Sceneria wokół jest jednak przepiękna, w otoczeniu są góry oraz rzeka. Pozwala mi to chodzić w prawdziwej formie bez obaw, gdyż ludzie rzadko tu się zapuszczają. Ale wracając do Wilsona, współczuje mu trochę z powodu jego syna. Podobno o coś się pokłócili ,ale nie chcę pytać o co. Wspominając jeszcze raz powołanie Wilsona jako mechanika, nie wiem jak on to w imię Primusa zrobił, ale naprawił mój przetwornik mowy! Coś czego nie mój nikt dokonać! Kiedy zapytałem go jak to zrobił to tylko odpowiedział że jest to zbyt skomplikowane do wyjaśnienia i z powodu różnicy wielkości było to łatwe. Na prawdę jeśli ktoś mi powie, że jest kiepskim mechanikiem to nie wiem co tej osobie zrobię. Ale wracając na temat mojego głosu: ominęło mnie większość mutacji! Jej! Przynajmniej nie brzmię jak gumowa kaczka. Chociaż Wil umierał ze śmiechu jak mnie po raz pierwszy usłyszał, zaraz po tym jak mnie wyspawał. Oraz wypytał mnie o wszystko, gdy mógł już mnie zrozumieć. Czyli podsumowując, on wie wszystko o mnie, a ja może tylko 1/3 jego historii.
-Bumblebee chodź tu ! Mamy jechać po mojego syna Zacka!
-Już idę!-przyznam to trochę dziwne słyszeć swój normalny głos. Ale da się przyzwyczaić.
Po chwili byłem pod postacią mojego alt-mode.
-Powiesz mu o mnie?
-Nie wiem jak zareaguje na wiadomość ,że uratowałem wielkiego robota z kosmosu ,który jest nastolatkiem ,został zostawiony przez swoją drużynę oraz jest teraz moim samochodem odpowiedź  sensowna
-Jak będzie nie miły to sam się ujawnię.Powinien cię szanować, dzięki tobie przecież żyje.
-Bee wiem to, ale nic na to raczej nie zaradze.

~~na lotnisku~~

Jeśli mam być szczery to już nie lubię Zacka. Ledwo co otworzył bagażnik ,a już z całym impetem rzucił swoje ciężkie torby do środka. Co do jego wyglądu to ma tak samo smoliste włosy jak ojciec ,a jedyną różnicą są niebiesko-stalowe oczy.
-Jak widać wolałeś sam sobie kupić lepszy samochód niż mi dać pieniądze- powiedział to jak byliśmy w połowie drogi do domu.
-Nie kupiłem go, nie stać byłoby mnie. Dostałem go.
-Taa jasne, bo samochody takie jak ten ludzie rozdają codziennie. To prawie tak samo było z motorem. Zabrałeś moje pieniądze na studia!
-Nie zabrałem ich. Po co miałbym zabierać TWOJE pieniądze i kupować za nie motor? I tak rzadko gdziekolwiek jeżdżę.Twoja matka zrobiła to by na....
-Mama nic nie zrobiła! To ty ! Zawsze myślałeś tylko o sobie!- Zack krzyczał ze złością zaślepiony kłamstwami matki podczas ,gdy Wilson ...płakał.Opowiadał mi ,że matka Zacka go zdradzała ,a on to odkrył i się z nią rozwiódł. Żerowała na nim, na jego pieniądzach i miłości.Jako iż on udowodnił jej zdradę nie otrzymała nic. A ten debil wierzy jej, wiedząc dokładnie, że był jakiś powód, dla którego to się rozpadło. Mam go dość ,czy on nie widzi ,że sprawia ojcu przykrość? Że pomimo oskarżeń ten go cały czas kocha ? Że ma rodzinę ,która go nie zostawi ?!
~Dość! Czy ty jesteś ślepy i nie widzisz ,że sprawiasz mu przykrość?! Myślisz ,że gdyby naprawdę zabrał te pieniądze i kupił motor to reagował w ten sposób?!~ krzycząc to ,zaciskałem niekontrolowanie pasy na Zacku. Ten zaskoczony ,że usłyszał głos z radia i ,że pasy zaciskają się na nim nic nie odpowiedział.
-Bumblebee puść go- Wilson powiedział to wycierając łzy - proszę.
~No dobra~ niechętnie mówiąc to poluźniłem znacznie pasy.
- Co tu się dzieje....
-Wyjdź i wyjmij swoje walizki.
-Co?!- przerażenie pokazało się na jego twarzy.
-Po prostu to zrób.
Po chwili, gdy nic nie było w moim bagażniku usłyszałem.
-Nikt nas tu nie zobaczy może się spokojnie przetransformować.
Po czym wysiadł. Jak na komendę przetransformowałem się.Mina syna Wilsona była bezcenna. Mała rekompensata za to co zrobił.
-No to czas opowiedzieć ci wszystko co się działo gdy cie nie było - Will uznał opierając się o moją nogę.

One-shotyWhere stories live. Discover now