Bumblebee - znalezione kociątko

77 5 1
                                    

Jest to tf, ale roboty są wielkimi kosmicznym kotami.( Czyli w mojej wersji nie będą całkowicie jak nasze koty.) Pomysł nie mój.Znaleziony w otchłani internetu, gdybym pamiętała nazwę osoby która to rysuje to bym napisała(więc jeśli ktoś wie śmiało może napisać ) . Wszystko dzieje się na Cybertronie. Ogólnie jest wojna, a cała planeta jest po prostu pokryta różnorodnymi chaszczami, drzewami i roślinami. Oczywiście fakt faktem, moja wyobraźnia jest nieskończona i dziwna, więc jeśli coś jest w ciul nierealne (i tak już jest) to się nie przejmujcie.

Optimus był na krótkim zwiadzie. A krótki to taki oddalony od bazy o jakieś 5 kilometrów. Podczas tego przemyślał problemy, jakie się pojawiły i go martwią. Przez wojnę nie było żadnych kociąt, pary były rozdzielane z powodu potrzeby żołnierzy. A jeśli jakaś para doczekała się kocięcia to albo nie przeżywało z powodu małej ilości pożywienia, albo jego rodzice umierali i będąc za młodym, by przyjmować normalne pożywienie, umiera niedługo po rodzicach. To dlatego też Optimus, słysząc ciche miauczenie kocięcia, był jednocześnie pełny nadziei i nie pewności. Równie dobrze mogłaby to być pułapka. Jednak odsuwając liście, za których było słychać dźwięki, poczuł szczęście i ekscytację. Przed nim widocznie leżał żółto czarny młody kocurek. Wyglądał na 3-4 tygodniowego. Było to niepokojące. Jego matka go nie zostawiła, nie potrafiła by, zostawić tak młode dziecko. Dlatego postanowił sprawdzić teren. Niedaleko znalazł ciało kocicy, widocznie wracała z pożywieniem. Musiała zostać zaatakowana z zaskoczenia, ponieważ w jej pyszczku trzymała jeszcze pożywienie i nie było śladów walki.
Prime westchnął na tragiczny los matki kociaka. Wojna dosięga najbardziej niewinnych. Wrócił więc do miejsca ,w którym schowany był kociak i zaczął się zastanawiać. Wiadome było ,że nie zostawi malucha samego na pastwe losu. Ale też jeśli zabierze go ze sobą teraz to później nie bedzie chciał go oddać do innej grupy autokotów, co znowu zdenerwuje Ratcheta, na którego każdy zrzuca obowiązek opieki nad znalezionymi kociętami (które jednakże są o wiele starsze i bardzo żywiołowe ,co bardzo denerwuje starszego kota). Ale może ,gdyby sam obiecał zająć się kocięciem to Ratchet nie miałby nic przeciwko kolejnej sierocie? Optimus zastanawiał się jeszcze chwilę po czym delikatnie chwycił kocię i ruszył w stronę bazy.

Kilka metrów od bazy

Przywódca po raz kolejny zatrzymał się aby poprawić kocię ,które pomimo bezruchu wysuwało mu się. Kociak był niezwykle spokojny mimo towarzystwa nieznanego mu kota ,który niósł go od jakiegoś czasu. Optimus w tym czasie zauważył, że kocurek dopiero co zaczyna otwierać oczy. Jeśli się nie myli to za kilka dni otworzy je całkowicie. Dorosły kot wśliznął się do bazy sprawnie kryjąc przez wzrokiem strażników kocię. Gdy nareście dotarł swojego leża ,zdał sobie sprawę ,że kocię jest przemarźnięte. Nie wiele myśląc, położył kocurka na posłaniu i położył się obok przykrywając go swoim ogonem. I akurat w tym momencie do jego leża, wbił rozłoszczony stary medyk. No tak, przecież nie było go chyba z ponad 2 godziny (ja się nie znam na tych kosmicznych określeniach czasu po angielsku ok? Ok) i zapomniał się pokazać, że jest cały i zdrowy.
-Gdzieś ty był?! Krótki zwiad, krótki zwiad! Właśnie widzę jaki krótki! Jesteś Prime'm! Jakby ci coś się stało to koniec! Wojna przegrana.
-Ratchet spokojnie... Jakbym był ranny to bym do ciebie przyszedł, a jeśli był bym zaatakowany to dałbym sobie radę.
-Wojna szybko się nie zakończony, nie możemy ryzykować twojego życia. Rozumiem, że musiałeś się przejść i wszystko przemyśleć, ale nie na tak długo.
- Wiem, nie musisz się martwić.
- Muszę, gwałtownie tracimy żołnierzy, mamy pod opieką kilka nieznośnych kociaków, które nie rozumieją "nie", a ty się wybierasz na godzinne spacerki. Ktoś tu musi być odpowiedzialny.
Na to uszy Optimusa delikatnie zmieniły położenie, oczy zaczęły omijać medyka, a końcówka ogona nerwowo drgać.
-Uh.. Skoro mowa o kociakach i odpowiedzialności...
-Nie, nie, nie, nie... Kolejny?! Czy wy naprawdę nie macie co robić tylko dawać mi w łapy więcej obowiązków?! Jak ja mam ogarnąć niby kolejnego kociaka?
- Ratchet obiecuję, ja się będę nim zajmował! Nie będziesz musiał się nim zajmować.
-Optimusie czy ty wogóle rozumiesz jaka to odpowiedzialność? Naprawdę chcesz się podjąć opieki nad kocięciem i kontynuować swoje aktualne obowiązki?
- Tak, rozumiem i wiem co robię.
- Gdzie ten kociak wogóle?
Optimus odsunął swój ogon na tyle, że widać było kocurka, ale nie tak aby go odkryć kompletnie.
-... Oszalałeś... Ile on wogóle ma?
- Nie wiem dokładnie, miałem nadzieję, że Ty będziesz mógł stwierdzić...
-... Wiesz co? Przebiłeś właśnie Ironhide, a przypomnę ci, że on przywlekł bliźnięta "chaosu". Jak ty myślisz, że go wykarmimy?
Jak na zawołanie kociak, ożywił się i myśląc, że łokieć (tak koty mają łokcie, a przynajmniej mają staw łokciowy, i nie wiem jak to nazwać inaczej niż łokieć) Prime'a to jedzenie, ugryzł go z całą siłą jaką posiadał w swoim małym ciałku. Granatowy kot szybko odsunął swoją łapę od kocięcia, tak że prawie leżał na kociaku. Ten jednak nie zdawał się mieć coś przeciwko i kojarząc ciężar z matką(nie wiem czy to jest poprawne ale za każdym razem jak kocica u mnie miała kocięta i była w małym ciasnym miejscu, które sama wybrała, to literalnie na nich siadała a one nie miały nic przeciwko, więc no) zaczął nieumiejętnie mruczeć.
-Chyba masz swoją odpowiedź, jak będziemy go karmić... - mruknął Optimus czując jak na miejscu ugryzienia małe ranki się już zasklepiają.
-Jeszcze oczu nie otworzył, a już stały pokarm? Jego matka musiała być na wszystko przygotowana w takim razie. - stwierdził medyk przyglądając się bliżej kociakowi.
Granatowy kot już miał zaprzeczyć, gdy nagle zdał sobie z czegoś sprawę. Miejsce ukrycia kociaka znajdowało się w często uczęszczanym terenie zwiadów autokotów. Jeśli on by go nie znalazł, to znalazł by go ktoś inny. Tak czy owak ktoś by go przyniósł do bazy.
-Musiała spędzić wiele czasu obserwując i zastanawiając się nad wszelkimi możliwościami... Jeśli nie ja, to ktoś inny by go tu przyniósł.
-Co masz na myśli?
-Był ukryty na często uczęszczanym przez nas terenie.
Biało - czerwony kot zamrugał kilka razy. Zdawał się przetwarzać informacje. Po chwili spojrzał z powagą na Optimusa.
-Mogła być jakimś strategiem, żadna z innych grup nie zgłaszała zaginięcie lub stracenia kogoś?
-Nie, nikt niczego takiego od bardzo dawna nie zgłaszał.
-Dziwne to...
Jednakże Optimus miał swoją własną teorię. Kocica mogła być zwykłym cywilem z lepszym intelektem zanim wojna się rozpoczęła i mieć jakieś kontakty z deceptikotami. Ktokolwiek jest ojcem kociaka najprawdopodobniej nawet o nim nie wie. A to mu przypomniało.
-Jak go nazwiemy?
-Nie wiem, zazwyczaj kociak miały już imiona, nie oczekuj, że go nazwę bo potem będzie mnie za to nienawidził.
-Może Bumblebee?
-Chyba pasuje, jak coś to twoja wina.
To może być i kiedyś. Teraz jest ważne co tu i teraz. To będzie trudny czas...

Jakiś czas później (oczy Bee już przybierają cyjanową barwę, wciąż jest mały, mniej więcej 20 tygodni)

Jak Prime był wstanie kryć kociaka do tej pory, jest zagadką dla Ratcheta. Kociak już zaczyna biegać jak bliźniaki chaosu i reszta, ale nadal nikt o nim nie wie. Chociaż musi przyznać Bumblebee jest niesamowicie zwinny, cichy i inteligentny, mimo to udaje, że jest przy głupkowaty. Dlaczego? Tego medyk też nie wie i nie jest pewny czy chce wiedzieć. A może to sposób na przechytrzenie wszystkich? Kto będzie się bał głupiego? Nikt. Postrach sieje ktoś kto jest inteligentny i potrafi to wykorzystać. Może to jakaś logika? Tak czy owak, starszy kot ma wrażenie, że pierwsze spotkanie Bee z resztą będzie katastrofą. I jak na zawołanie usłyszał wrzaski. Oczywiście. No bo jak by inaczej. Pośpiesznie ruszył do źródła dźwięku. W pomieszczeniu wszyscy stali spuszeni. Już miał pytać czemu wszyscy dramatyzują, gdy zauważył żółto - czanegi kocurka w rogu. Powoli stanął między suszoną drużyną a kociakiem.
-Wam co? - zapytał że znudzeniem medyk.
-Nie widzisz?! Intruz! - wrzasnął napuszony Ironhide.
-Masz na myśli Bumblebee? - zapytał z delikatną wredotą Ratchet - Szybko go zauważyłeś! Prime go tu przywlekl już dawno! 16 tygodni temu jeśli się nie mylę.
Wszyscy powoli zaczęli się uspokajać. Smokescreen w kilku susach był już przy wciąż przestraszonym Bee.
-Hej! Jestem Smokescreen! Bumblebee, tak? Miło cie poznać! Ale ty jesteś mały! Taki okruszek z ciebie - na komentarz z okruszkiem Bee zrobił urażoną minę.
-Co tu się dzieje?
-Optimusie! Czemu nie powiedziałeś, że mamy nowego członka?
Mina Optimusa mówiła "co?". Po chwili zmieniła się na tą realizacji, gdy Bumblebee czmychnął z kąta pod nogi Optimusa.
-Ah no tak, poznajcie Bumblebee.
-Toż to wcześnie się ogarnąłeś z tym przedstawianiem, ile on w ogóle ma skoro jest od jakiegoś czasu tutaj.
-Masz na myśli wiek? Jakieś 20 tygodni.
Na to dorosła część kotów rozszerzyła oczy. Takiego młodego to tu jeszcze nie było. I nikt nie był pewien czy da sobie radę z takim nowym dodatkiem. Ratchet spojrzał na to wszystko niewzruszony. To będzie ciekawe. A to dopiero początek. Wojna się jeszcze nie skończyła a życie trwa dalej. Kto wie może stanie się coś czego nikt się nie będzie spodziewał?

Witajcie! Oto nowy one shot. Kończy się jakby coś dalej miało być no ale, tak jakoś wyszło, bo zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak to zakończyć XD ale tak jak obiecałam Czarownicy, przynajmniej raz w miesiącu postaram się coś wrzucić 😁 oczywiście mam nadzieję, że się podobało i do następnego kochani!

One-shotyWhere stories live. Discover now